Od autorki: Takim sposobem jesteśmy już przy drugim rozdziale historii. Poukładałam sobie już w głowie plan dodawania rozdziałów, zatem kolejny pojawi się już 9 lipca około godziny dwunastej.
Założyłam swoją ulubioną, fiołkową sukienkę na wieszak i spojrzałam w stronę drzwi. Znajdowała się przed nimi dziewczyna z długimi, jasnymi blond włosami, które były związane na prawie samym czubku jej głowy. Jej usta były czerwone niczym krew, zupełnie tak jak jej szpilki, które na oko mierzyły szesnaście centymetrów, a może i więcej. W każdym razie, ja na jej miejscu, zabiłabym się po jednym kroku. Ubrana była w obcisłą, ciemnoszarą sukienkę, która podwinęła się do tego stopnia, że można było dostrzec jej koronkową bieliznę. Na to zarzuconą mała jeszcze skórzaną kurtkę. Dziewczyna stała tak z założonymi na piersi rękami i tupała obcasem o podłogę, a na jej twarzy jawił się grymas. Nie wyglądała na wyjątkowo przyjazną osobę. Raczej na taką, która wywołuje kłótnię o byle szczegół.
- Bez jaj, że ma ze mną mieszkać jakaś damulka - prychnęła i teatralnie przewróciła oczami, czym idealnie zaakcentowała swoją irytację moją obecnością. Pokręciłam głową, zdając sobie sprawę z tego, jak trafnie oceniłam jej osobowość w ciągu kilku sekund.
- Och, to ty jesteś moją współlokatorką? - zapytałam zmieszana z krzywym uśmiechem. Czułam się tak, jakbym nie mogła trafić gorzej. Mimo to, wciąż próbowałam robić dobrą minę do złej gry.
- Ja się na to nie pisałam, idę to wyjaśnić jak najszybciej - powiedziała blondynka, szaleńczo przy tym gestykulując, po czym wyszła z pokoju, efektownie trzaskając za sobą drzwiami.
Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś zachowywał się w aż tak chamski i protekcjonalny sposób. No cóż, skoro wyszła, mam przynajmniej jeden kłopot mniej. Wstałam i zawiesiłam sukienkę w szafie. Miałam nadzieję, że zmienią jej zakwaterowanie, bo po tym krótkim przedstawieniu, nie chciałam mieszkać z nią w jednym pokoju przez resztę roku. Zastanawiało mnie również jak ktoś tak płytki - bo na mądrą, ona naprawdę nie wyglądała - mógł dostać się na tak prestiżowy uniwersytet jak Harvard. Wróciłam do walizki i kontynuowałam wkładanie ubrań do szafy. Próbowałam zmieścić je tak, aby zostało chociaż połowę miejsca dla mojej nowej współlokatorki. Pewnie, jeśli blondyna tu zostanie, wywoła nigdy niekończącą się wojnę o miejsce na ubrania. Kiedy już prawie skończyłam i zostało mi już tylko kilka bluzek do ułożenia, a potem wsadzenia do szafy, usłyszałam kolejne równie donośne, jak i nagłe wejście do środka. Odwróciłam się w stronę drzwi. Tym razem zamiast jednej osoby, pojawiła się trójka, na której czele była oczywiście znajoma mi blondynka. Wraz z nią był brunet z kolczykiem w wardze oraz szatynka, która swoim ubiorem przypominała koleżankę. Miałam nadzieję, że cała trójka nie zamierzałam się tu wprowadzić. To byłaby istna tragedia dla mojej osoby.
- Patrzcie z kim mam mieszkać do cholery! I jak ja mam przeżyć niby, co? Ja przecież potrzebuję przestrzeni!
Chłopak oparł się o futrynę i spojrzał na mnie jednym z tych cwaniackich uśmieszków, które tak dobrze znałam. Czułam się tak jakby w myślach obierał mnie na swój cel i ustalał w głowie plan jak najszybciej można mnie zaliczyć. Potrząsnęłam głową, aby wyrzucić tą myśl ze swojej głowy, byłam mądrzejsza niż kiedyś. Nie dałabym się tak wrobić już kolejny raz.
- Wiesz.. - zaczęła szatynka - w sumie nie jest aż tak zła. Taka zwykła, nieszkodliwa dziewczyna.
- Że co?! - prawie wykrzyczała blondynka, wytrzeszczając na mnie oczy w złości. Jakbym była jej cokolwiek winna.
- Nie no, żartowałam - poprawiła się dziewczyna, a na jej twarzy rozbłysł głupi uśmieszek. Od razu widać było, że bała się swojej koleżanki. Zrobiło mi się jej nieco szkoda. - Pasowałoby usunąć stąd tą wiejską zdzirę, bo może nam wyrządzić dużo problemów.
- Nie wiem, czy wiecie, ale jestem tutaj i wszystko słyszę - przypomniałam skromnie z cichym westchnięciem.
- Pytał cię ktoś w ogóle o zdanie? - wysyczała blondynka, co spowodowało, że przez chwilę jej twarz w mojej głowie wyglądała niczym łeb węża. Westchnęłam cicho. Horan, ty to masz niesamowite szczęście do nowych znajomości.
Niespodziewanie otworzyły się drzwi pokoju z na przeciwka. Wyszedł z nich przystojny blondyn, na którego twarzy jawiło się wyraźne zdenerwowanie.
- Moglibyście się uciszyć? - zapytał, przepychając się przez grupkę awanturników, która tarasowała wejście do środka. - Nie jesteście tu sami.
Blondyna spojrzała na niego z jeszcze większą pogardą niż na mnie. Prychnęła głośno i obróciła się na obcasie, po czym ruchem ręki, przymusiła swoją "świtę" do opuszczenia lokum. Widocznie był kimś poważnym na całym uniwersytecie, bo chwilę później już ich nie było. Usiadłam na łóżku i głośno westchnęłam. Nie wiedziałam jak przetrwam ten rok. Spojrzałam na blondyna, który wciąż znajdował się w pokoju i nie wiedziałam dlaczego, wpatrywał się we mnie. Jednak na jego twarzy nie było już zirytowania i złości, ale ukazywał się pocieszający uśmiech.
- Przykro mi, że musisz zadawać się z tą bandą idiotów - powiedział i podszedł do mnie. - Mogę? - zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową. Usiadł obok.
Po krótkiej chwili wypełnionej ciszą zapytałam:
- Znasz ich?
- Jak na rok studiowania z nimi to aż za dobrze.
- Och, więc jesteś na drugim roku. - Uśmiechnęłam się i przesunęłam na łóżku głębiej, bardziej ku ścianie, o którą się oparłam. Skrzyżowałam swoje nogi, a między nimi wygodnie ułożyłam ręce.
Uważnie przyjrzałam się chłopakowi. Podobały mi się jego zielone oczy, były spokojne i opanowane, jednak wciąż pogodne. Ubrany był w niebieską koszulę w kratę i zwykłe jeansy. Typowy student.
- Nazywam się Eric - przedstawił się i odwzajemnił mój gest. Pochylił się nieco w tył i oparł dłonie o materac. Mimo zdenerwowania sprzed zaledwie kilku minut, wyglądał teraz na wyluzowanego.
- Miło mi, jestem Liz. A więc opowiesz mi coś o mojej współlokatorce i jej przyjaciołach?
- To jeden z tematów, których nie lubię poruszać, jednak mimo wszystko już cię w to wplątali, więc warto żebyś wiedziała na czym stoisz. Otóż ten brunet to Zayn, jest moim bratem przyrodnim. Wiesz, moja matka wyszła za jego ojca. Wredny typek, buntuje się na siłę, przez co jest skłócony z prawie całą rodziną. Umawia się z Jenny, czyli tą blondynką, jednak myślę, że on nie bierze tego na poważnie, bo kiedy ona nie widzi, flirtuje z innymi. A Sam to taka szara myszka, która zrobi wszystko, co tylko jej każą, aby tylko nie stracić towarzystwa.
- Czyli mam powody żeby się bać tej paczki? - Westchnęłam i sięgnęłam po torbę. Wyjęłam z niej naszyjnik od Harry'ego. Przełożyłam włosy na jedną stronę i próbowałam go zapiąć, jednak cały czas nie mogłam trafić w dziurkę. Była bardzo mała. Eric się zaśmiał.
- Chodź, pomogę ci - zaproponował i złapał oba końce łańcuszka, po czym już za pierwszym razem udało mu się je razem spiąć.
- Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem i potarłam palcami złoty samolocik. Był dla mnie ważny, dodawał mi pewności siebie, która stuprocentowo przyda mi się w nadchodzących dniach.
- Wiesz, od poniedziałku zaczynają się wykłady. Może chcesz, abym do tego czasu pokazał ci okolicę?
- Tak, to dobry pomysł - oznajmiłam. Cieszyłam się, że poznałam kogoś takiego jak Eric, bo przynajmniej nie będę tak samotna, jak dotąd sobie wyobrażałam i dużo łatwiej będzie mi się oswoić z tym wszystkim.
- W takim razie skończ się dziś rozpakowywać, a już od jutrzejszego poranka zaczynamy zwiedzanie - zaśmiał się i wstał. - Jutro dziesiąta rano czekam pod twoimi drzwiami - dodał, po czym opuścił mój pokój.
Pokręciłam głową i wyciągnęłam telefon z bocznej kieszonki torby. Żadnych nieodebranych połączeń. Widać, że jeszcze nie zaczęli za mną tęsknić. Zaśmiałam się pod nosem i powróciłam do rozpakowywania oraz układania wszystkiego na miejscu.
Kolejny dzień wraz z wycieczką zapowiadał się fantastycznie. Miałam nadzieję, że jednak nie będzie to tylko głupie gdybanie, a coś, co się naprawdę wydarzy.
CZYTASZ
Missed Call 2 (Harry Styles fanfiction) [PL]
FanfictionWakacje się kończą, a Elizabeth nareszcie wyjeżdża na wymarzone studia w Harvardzie. Zamierza tam rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Niestety jej plany komplikuje poznanie swojej współlokatorki - wścibskiej Jenny, która "upiększa" każdy kolejny...