Rozdział 9

3.1K 123 3
                                    

Przeczesałam jeszcze raz palcami swoje długie włosy, które aktualnie tworzyły piękne loki, po czym uśmiechnęłam się do swojego odbicia w łazienkowym lustrze. Dotąd, Jenny się nie pojawiła, dlatego miałam czas na spokojne przygotowanie się do imprezy. Byłam dumna z tego, jak wyglądałam, nawet mimo tego, że mój makijaż było nieco mocniejszy niż zazwyczaj, a szmaragdowa sukienka była nieco przykrótka i od pasa w górę, składała się wyłącznie z koronki, przez którą prześwitywał mój czarny biustonosz. To nie była dawna Elizabeth Horan, już nie. Myślę, że ta impreza była dla mnie czymś, co faktycznie zamykało stary rozdział z tą smutną, wiecznie bojącą się świata dziewczynką. Teraz zamierzałam być odważna i pewna siebie, oczywiście żeby nie przesadzić, nie zamierzałam się puszczać na prawo i lewo, ale nie zamierzałam też unikać chłopaków. Byłam pewna, że Harry pojawi się na tej imprezie, bo w końcu przez cały ten dzień, musiał stać się gwiazdą uniwersytetu - to było przecież takie w jego stylu. Po porannym przedstawieniu zamierzałam pokazać mu kto tu rządzi. Nie chciałam, aby widział, że jestem uzależniona od niego i jego zdania.

Podniosłam dumnie głowę i z pogodną miną przeszłam do mojego pokoju. Rozejrzałam się dookoła, aby upewnić się, że nie zapomniałam o niczym ważnym, po czym przewiesiłam niewielką torebeczkę przez swoje ramię. W tej samej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Po kilku sekundach, ukazał się w nich rudy chłopak. Nie znałam go, co mnie upewniło jedynie w tym, że praktycznie nie znam stąd ludzi. Była akurat dobra pora na jakieś zmiany.

- Cześć, ty jesteś Liz? - zapytał swobodnie, z wyraźnym niemieckim akcentem, a już po chwili jego usta radośnie się wygięły, pokazując białe zęby.

- Tak - przytaknęłam, nieco kiwając głową. - A ty jesteś zapewne kolegą..?

- Och - zaśmiał się chłopak - rozumiem, że Marcel się nie przedstawił. Ja jestem Adam i jestem na drugim roku medycyny. Mam cię podobno podwieźć na imprezę - dodał, a ja ponownie pokiwałam głową. Zauważyłam, że każdy tutaj był na jakimś poważnym kierunku. A przynajmniej każdy, kto się obracał w kręgu ludzi, których uważałam za beztroskich imprezowiczów.

Oboje wyszliśmy z pomieszczenia, a ja zamknęłam drzwi na klucz. Pokierowaliśmy się w kierunku schodów, a następnie na parter. Przebyliśmy korytarz aż do samego końca, a następnie oboje wyszliśmy tylnym wyjściem na zewnątrz. Znaleźliśmy się na parkingu. Bez słowa, chłopak zaprowadził mnie do czarnego Lamborghini i otworzył przede mną drzwi pasażera. Wsiadłam do środka, a on po chwili zajął miejsce obok. Włączył silnik, a następnie wyjechaliśmy na drogę. Zastanawiało mnie to, skąd w takim wieku wytrzasnął takie auto. Najprawdopodobniejszą odpowiedzią na to pytanie było to, że zwyczajnie musiał mieć bogatych rodziców - zapewne lekarzy, co doskonale pasowałoby do jego kierunku. Ach, czego tacy nie robią dla swoich dzieci, które chętne podporządkowują się ich woli? Dobrze o tym wiedziałam. Moi rodzice również tacy byli. Uchyliliby mi nawet gwiazdkę z nieba, jeśli miałoby to zaważyć o tym, czy wybiorę prawo, czy nie. W końcu oboje byli znanymi w Bostonie prawnikami. Na szczęście nie musieli dokonywać aż takich poświęceń, bo byłam naprawdę zgodna przy składaniu papierów na studia. Od zawsze podobał mi się ten kierunek i dlatego z chęcią go wybrałam.

Podziwiałam mijane po drodze budynki i światła, które dochodziły z każdej strony. Szyldy klubów migotały kolorowymi neonami, a z ich środka napływała do moich uszu dyskotekowa muzyka. Na ulicach kręciło się wciąż wiele osób, jednak zdecydowanie przeważały młode twarze. Nocny świat zaczynał się właśnie budzić do życia, a ja zamierzałam z tego nareszcie skorzystać.

Po kilku minutach znaleźliśmy się na obrzeżach miasta, gdzie nie było wysokich wieżowców, czy głośnych lokali, a jedynie osiedle zwyczajnych domów jednorodzinnych. Okolica była wyjątkowo spokojna. A przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki na końcu ulicy nie zauważyłam wielobarwnych świateł i mnóstwa ludzi w pobliżu jednego z domów. Nawet z takiej odległości, przez zamknięte okna samochodu, mogłam usłyszeć głośną muzykę klubową, która stamtąd dochodziła. W tej chwili domyśliłam się też, w jakie miejsce się właśnie kierujemy.

Missed Call 2 (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz