Rozdział 8

2.9K 120 7
                                    

Po krótkiej rozmowie, która zakończyła się już dobre kilka minut temu, między mną, a Ashtonem, zapadła cisza. Szliśmy, między budynkami, wąskim chodnikiem, nie mówiąc całkowicie nic. Jedynie podziwialiśmy otoczenie, a ja raz po raz na niego spoglądałam. On nie zwracał na mnie uwagi. Po chwili jakiś dźwięk wydobył się z jego kieszeni, a on zmieszany, tak jak się spodziewałam, wyjął z niej komórkę. Przyszedł mu sms. Zdecydowanie się z tym krył, bo czytanie go nie trwało nawet pięciu sekund, a zaraz po tym zablokował telefon i z powrotem go schował do kieszeni. Nie wyglądał też na zadowolonego. Raczej na zdenerwowanego. Coś nieprzyjemnego chodziło mu po głowie.

- Coś się stało? - zapytałam, próbując dowiedzieć się o co chodziło. Może to było coś ważnego.

- Nie. To tylko powiadomienie o niskim stanie baterii - wykręcił się z łatwością od dłuższej odpowiedzi, jednak ja wiedziałam, że kłamał. W końcu miałam taki sam telefon, jak on, więc doskonale wiedziałam, co sygnalizuje co. Jednak nie zamierzałam kontynuować rozmowy, bo wiedziałam, że i tak mi nie powie prawdy, skoro już teraz tego nie zrobił. Nie chciałam też być nachalna.

Po dłuższej chwili dotarliśmy do małego parku, przy którym znajdowało się jedno z kilku wejść na teren samego uniwersytetu. Bez zastanowienia, usiadłam na jednej z ławek. Blondyn widząc to, postąpił identycznie. Patrzył na mnie w skupieniu, a ja sama nie wiedziałam, dlaczego go tu zaciągnęłam. Dobrze mówiąc mogłam go zostawić po drodze, bo w środku czułam, że potrzebuję samotności, a jednak wciąż z nim byłam w tym miejscu. Rozejrzałam się dookoła, z pewnością nie było tu bajkowej scenerii, idealnej na randki. Kilka ławek porozrzucanych wokół najróżniejszych drzew i tyle. Jednak podobała mi się cisza tu panująca, byliśmy sami. Możliwe, że to było już takie miejsce, gdzie nikt nie przychodził, jednak podejrzewałam, że nikogo tu nie było ze względu na godzinę. Zadziwiał mnie ten fakt, bo zaledwie kilkanaście metrów dalej, za murami uczelni, znajdowała się ulica, po której na pewno jeździło wiele samochodów i nieopodal spacerowało mnóstwo ludzi. 

- Jesteś zła? - zagadnął wreszcie Ashton, widząc, że bezcelowo wpatruję się w swoje buty. Wyrwał mnie tym z moich przemyśleń, które dobrze mówiąc, mogłyby się tak ciągnąć aż do końca dnia.

- Nie - skłamałam bez zastanowienia. Skoro on to robił, to i ja mogłam. 

- Oszukujesz mnie.

- Ty również to zrobiłeś - odpowiedziałam chłodno, podnosząc wzrok i patrząc prosto w jego oczy, w których wciąż nie iskrzyła się ta radość, którą zobaczyłam dziś rano przy śniadaniu. Były poważne i skupione na czymś. Nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Zapadła cisza.

Rozejrzałam się dookoła. Wraz z każdą minutą przybywało ludzi wokół. Magiczna atmosfera tego miejsca znikała. Zamknęłam oczy i nieco osunęłam się na  ławce, próbując znaleźć jakąś wygodną pozycję. Ciągle dręczyły mnie obrazy Harry'ego i Jenny, siedzących obok siebie i się obejmujących. A potem Zayn, wściekle wychodzący z lokalu. Może wkurzyły go komplementy w stronę jego dziewczyny? A może Styles się z nią całował? Chciałabym wiedzieć tak dużo, jednak byłam pewna, że ta wiedza zabolałaby mnie jeszcze bardziej niż niewiedza. 

Chciałabym, aby było między mną, a Harrym tak jak dawniej. Żebyśmy się dogadywali, nawet mimo naszych dogryzań. Żeby znów było między nami to coś, co powodowało dziwne uczucie w żołądku. To z pewnością nie była miłość, a przynajmniej nie z jego strony, wiedziałam to już dziś. W innym wypadku nie zrobiłby mi tyle przykrości.  

- Trochę się zrobiło ponuro - ocenił blondyn, ponownie wyrywając mnie z "transu" i mamrocząc potem coś jeszcze pod nosem, czego zbyt dokładnie nie zrozumiałam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie i nieustannie coś robił z nerwów ze swoimi palcami.

Missed Call 2 (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz