Rozdział 11

2.6K 96 8
                                    

Punkt widzenia Harry'ego

Stałem w kącie, rozmyślając nad tym, co właśnie się wydarzyło. Byłem zniesmaczony do tego stopnia, że byłem gotowy przykucnąć nad toaletą i zwrócić zawartość swojego żołądka. Byłem w stanie zrobić to nawet bez żadnego zbędnego wsadzania palców do ust, tak jak to robiły bulimiczki. Poza tym moje wkurwienie sięgało najwyższego stopnia, bo wyszedłem na kompletnego idiotę. Chciałem zbliżyć się do Liz, a ona pokazała, że jej całkowicie na mnie nie zależy.

Spojrzałem w bok, gdzie na stoliku obok mnie ujrzałem zieloną zapalniczkę. Sięgnąłem po nią. To był idealny moment na to, aby zapalić. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni jeansów paczkę z papierosami. Otworzyłem ją, wysunąłem jednego i wsadziłem sobie go do ust, po czym odpaliłem. Od razu zaciągnąłem się nim, ciesząc się smakiem dymu nikotynowego w swoich ustach, który udał się prosto do moich płuc. Pozwoliło mi się to na naprawdę niedługą chwilę odprężyć, ponieważ po chwili, zupełnie niespodziewanie, wpadła na mnie jakaś rozchichotana dziewczyna, wytrącając mój umysł z nicości. Była kompletnie pijana, mógłbym nawet stwierdzić, że coś brała. Tutaj praktycznie co druga osoba miała przy sobie towar. Bo grzecznym jest się w domu, przy rodzicach - prawdziwym sobą, jest się jedynie przy znajomych. Brunetka nawet mnie nie przeprosiła i uciekła w tłum ludzi. Zauważyłem, że złamała papierosa, którego trzymałem w dłoni. Zirytowany przewróciłem oczami. W normalnych warunkach mógłbym się kłócić, w sumie mógłbym ją nawet zabić.. Ale nie miałem ochoty, bo tak, na takie rzeczy trzeba było mieć ochotę i czas. A ja nie miałem ani jednego, ani drugiego.

- Pierdolona ćpunka - wymamrotałem jedynie pod nosem.

Wyrzuciłem trzymaną w dłoni resztkę papierosa, a tą odłamaną, która wciąż żarzyła się na podłodze, przygasiłem butem. Miałem gdzieś, czy zniszczę komuś panele. Mógł nie organizować imprezy, bo nigdy nie wiadomo, co się na takich dzieje. Jego problem, nie mój.

Wsadziłem ręce w kieszenie i miałem już wychodzić, kiedy nagle zauważyłem drobną blondynkę pod ścianą. Nawet nie musiałem zgadywać kim mogła być, ponieważ jej postać tej nocy zapadła mi już zbyt dobrze w pamięci. Wyglądała na smutną, miała zagubiony wzrok, a usta mocno zaciśnięte, tworząc tym wąska linię. Nagle po jej policzku popłynęła jedna pojedyncza łza, którą dojrzałem nawet mimo odległości, jaka nas dzieliła. Za nią popłynęły inne, praktycznie przeradzając się w wodospad. Przełknąłem ciężko ślinę, nie chciałem na to patrzeć. Zawsze, gdy widziałem Liz w tym stanie, czułem się równie smutny jak ona i jedyne na co miałem ochotę, to mocne objęcie ją moimi ramionami. Teraz było identycznie, dlatego też miałem ochotę stąd uciec. Ona tego, a nawet i mnie nie potrzebowała, byłem jej zbędny. Nic do mnie nie czuła. Na dodatek mnie raniła, żeby to okazać. Swoją obecnością z pewnością pogorszyłbym jej nastrój.

Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach, a jej ciało zaczęło zjeżdżać po ścianie ku podłodze. Nawet mimo głośnej muzyki, mogłem słyszeć jej szloch. Nie wiedziałem co zrobić. Serce mówiło mi, abym poszedł i ją przytulił, jednak rozum, definitywnie kazał wyjść i zapomnieć o całej sytuacji. Pokręciłem głową, zdawało się, że nie jestem w stanie zrobić nic oprócz stania tutaj i patrzenia. Przetarłem oczy palcami, postanowiłem. Idę.

Gdy podniosłem wzrok, ujrzałem, że dziewczyna już nie jest sama. Przytulał ją ten popapraniec, Ashton. Trzymał mój świat w swoich ramionach. A ona wyglądała w nich tak bezpiecznie. Zacisnąłem zęby, czując oszołomienie, smutek i złość, napływające z każdej strony. Znów mi się nie udało, znów zbyt wolno podjąłem decyzję. Pokręciłem głową i wziąłem drinka, który nawet nie wiedziałem kiedy, pojawił się na szafce obok mnie. Od razu wypiłem go aż do ostatniej kropli, po czym bezładnie odstawiłem szklankę, wprawiając ją przy tym w poślizg, całkiem niechcący, czego wynikiem był wazon, który upadł na panele z głośnym trzaskiem, pewnie je przy tym znów uszkadzając. No nic, to już czas na pana demolkę. Ta gra już się skończyła, a ja przegrałem. Pozostało mi odejść.

Missed Call 2 (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz