Rozdział 6

3.2K 131 11
                                    

To była już kolejna noc z rzędu, podczas której spałam raczej niespokojnie. Dręczyły mnie najróżniejsze koszmary, wszystkie związane z Harrym, a kiedy tylko udało mi się przebudzić, choć na chwilę, nieustannie miałam poczucie, że oprócz mnie i Jenny, w pokoju znajduje się jeszcze jakaś trzecia osoba, która nas obserwuje. Niestety nie mogłam nikogo zlokalizować swoim wzrokiem wśród ciemności, a więc kontynuowałam sen, który i tak po niedługim czasie był przerywany przez następny koszmar. Ostatecznie obudziłam się nieco po jedenastej, jednak nie odczuwałam już zmęczenia. Jedynym minusem tego poranka był ból głowy, który w tym miejscu stawał się dla mnie już codziennością. Zastanawiałam się nad pójściem do lekarza, ponieważ było to dla mnie naprawdę uciążliwie. Nie mogłam racjonalnie myśleć.

Leniwie podniosłam się z łóżka, aby móc lepiej rozejrzeć się po pokoju. Jennifer już nie było, najwyraźniej zdążyła już wyjść na śniadanie. Wzięłam komplet czystych ubrań, po czym powlekłam się wolnym krokiem do łazienki, w której wzięłam prysznic. Następnie ubrałam się i rozczesałam swoje blond włosy, które były już nieco przydługie. Potrzebowałam fryzjera. Przejrzałam się w lustrze i w sumie nie wyglądałam aż tak źle, chociaż, jak później stwierdziłam, byłoby mi lepiej bez tych podkrążonych oczu. Zdecydowanie płakałam wczoraj zbyt wiele razy. Cicho westchnęłam, próbując nie wracać choć przez chwilę do wydarzeń dnia wczorajszego. Nie chciałam niepotrzebnie wprowadzać się w stan wyrzutów sumienia i wszechogarniającego smutku. Schludnie wygładziłam swoją bluzkę o kolorze dojrzałych irysów oraz brązowe spodnie, uznając, że jestem gotowa do wyjścia. Założyłam na nogi swoje beżowe baleriny, po czym opuściłam pokój.

Standardowo udałam się do centrum miasteczka studenckiego, gdzie mogłam coś zjeść. Jak to o tej porze dnia, kręciło się tu wiele osób - wracających ze śniadań, lub tak jak ja, dopiero na nie idących. Niektórzy wybierali się również na zakupy lub na zwykły spacer. Zdołałam zauważyć, że mimo wczorajszego wydarzenia, tutejsze nastroje się nie zmieniły. Ludzie zwyczajnie się do siebie uśmiechali i żartowali, donośnie się przy tym śmiejąc. Poczułam się tym dotknięta, jednak może to był tylko mój problem, a ja niepotrzebnie go chciałam wyolbrzymić. Weszłam do baru, w którym dwa dni temu jadłam fast-foodową kolację. Na razie jednak podawali tam tylko zestawy śniadaniowe. Podeszłam do kasy i zamówiłam naleśniki wraz z gorącą herbatą. Szybko otrzymałam swoje zamówienie, razem z kompletem plastikowych sztućców, po czym powędrowałam do swojego ulubionego stolika pod oknem, który cudem nie był zajęty, nawet mimo prawie przepełnionego lokalu. Postawiłam tacę na stoliku, po czym odsunęłam krzesło i usiadłam na nim. Nie zdążyłam ukroić nawet jednego kawałka mojego naleśnika, gdy wyczułam postać, stojącą nade mną i przyglądającą się moim czynnościom. Podniosłam wzrok, modląc się o to, aby chociaż raz moje przypuszczenia się nie sprawdziły. 

Tym razem los mnie wysłuchał, za co w duchu byłam naprawdę wdzięczna, a do mojego stolika, bez żadnego pytania, dosiadł się rozweselony chłopak o iskrzących się, ciemnych oczach i włosach, które opanować mogła tylko bandana na jego głowie. Jego ubiór nieco przypominał mi ten Harry'ego, dlatego przez myśl przeszło mi to, czy czasem to nie jego jakiś znajomy, którego zatrudnił do pilnowania mnie. W końcu chłopak miał na sobie ciemnoszarą koszulkę bez rękawów z logo jakiegoś rockowego zespołu, którego nawet nie rozpoznawałam, a na nogach dobrze dopasowane, czarne spodnie. Wyglądał co najmniej dobrze. Mimo to nie zamierzałam być dla niego miła. Nie chciałam mieć żadnej niańki, nawet jeśli miałaby być ósmym cudem świata. 

- Wypadałoby się zapytać, czy to miejsce nie jest zajęte - zwróciłam blondynowi uwagę, a on jedynie się roześmiał. Jednak nie był to śmiech złośliwy, lecz prawdziwy, z głębi serca. Naprawdę dziwiło mnie, co go tak śmieszy w tym zdaniu.

- Eliz, oboje doskonale wiemy, że nie miałabyś z kim tu siedzieć. Twój kumpel jest w szpitalu, blond-suko-współlokatorka.. Kto chciałby z nią spędzać w ogóle czas? A już były, choć nie doszły chłopak.. Naprawdę wyobrażam sobie jak ci działa na nerwy. Powiem ci coś w sekrecie - powiedział, a po chwili przybliżył się do mnie i powiedział dużo cichszym, przez co nieco syczącym, głosem - Styles to palant jakich mało. 

Missed Call 2 (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz