Od autorki: To już ostatni rozdział wprowadzający, a już od przyszłego zacznie się dziać. Niestety jest mały problem, ponieważ nie jestem pewna, czy go dodam tak szybko ze względu na mój wyjazd wakacyjny - w sobotę rano mam wylot do Turcji i wracam dopiero 24 lipca. Obiecuję, że będę tam pisała rozdziały, jednak o dodawaniu nie ma mowy ze względu na brak wifi w hotelu. Muszę jeszcze przemyśleć sprawę i możliwe, że dodam czwarty rozdział jeszcze w piątek, lecz wieczorem. Wszystko zależy od Waszego zainteresowania, chociaż jak zauważyłam to po ostatnim rozdziale chyba większość z Was zaczęła do mnie wracać za co bardzo dziękuję, ponieważ to naprawdę dużo dla mnie znaczy. No to chyba do napisania. :)
Tego wieczora, do łóżka położyłam się dość wcześniej, bo około dwudziestej pierwszej. Byłam wykończona po całym dniu, który był pełen wrażeń, jak i obowiązków. Na dodatek musiałam się wyspać, bo kolejny dzień zapowiadał się nie mniej ciekawie. Niestety, nie zapamiętałam żadnego snu, co było dla mnie niezwykłą rzadkością. Jednak to pewnie dlatego, że spotkałam się z gwałtowną pobudką. Na szczęście do tego czasu zdołałam się w miarę wyspać.
Około drugiej w nocy usłyszałam gwałtowne uderzenie o drzwi, przez co przestraszona zerwałam się do siadu. Z przerażeniem wpatrywałam się w drzwi, które po kilku szmerach otworzyły się, a do pokoju przedarł się oślepiający blask światła. Zmrużyłam oczy, jednak już po chwili drzwi zamknęły się z trzaskiem, a w pokoju ponownie zapanowała ciemność. Usłyszałam głośne uderzenie o podłogę, a po chwili cień, który powoli się z niej podnosił.
Westchnęłam cicho, mając nadzieję, że pozostałam niedosłyszalna. Zaczynałam domyślać się, że to moja nieznośna współlokatorka wpadła nareszcie na nocleg. Usłyszałam odgłos przypominający czołganie, a po chwili z łazienki błysnęło jaskrawe światło. Jednak szybko minęło, ponieważ blondynka zamknęła za sobą drzwi. Dosłuchiwałam się uważnie odgłosów, które przerywały cisze, jednak niepotrzebnie, ponieważ ogarnęło mnie ogromne zniesmaczenie. Jenny najwyraźniej wymiotowała.
Przykryłam się kołdrą po samą głowę, próbując odciąć od siebie te straszne dźwięki. Na szczęście po niedługim czasie ustały, a ja nareszcie mogłam ponownie zasnąć. Niestety to było tylko złudne wrażenie, ponieważ światło w pokoju zaświeciło się i niestety, przebijało przez mój cienki koc. Już teraz mogłam być pewna, że ta noc będzie dla mnie koszmarem i do samego rana nie zmrużę oka.
- Eeej, damulko - rozległ się zachrypnięty głos dziewczyny. Boże, tylko nie to. Nie zamierzałam z nią rozmawiać w takim stanie. - Masz może jakieś tabletki?
Nie odezwałam się nic, a jedynie mocno zacisnęłam oczy, udając, że śpię. Niestety to nie wystarczyło, bo poczułam na sobie damską dłoń, która o dziwo, dość silnie zaczęła potrząsać moim drobnym ciałem. Chciałam otworzyć oczy i nakrzyczeć na Jennifer, jednak jaki miałoby to sens? Była kompletnie pijana, zamiast się przejąć, zirytowałaby mnie jeszcze bardziej swoim nudnym monologiem na temat swojego złego samopoczucia. Cudem jednak udało mi się zachować ciszę, a dziewiętnastolatka po jeszcze kilkuminutowej rozmowie samej ze sobą - która raczej była serią niezrozumiałych pomruków, aniżeli ludzką mową - nareszcie dała mi spokój. Mimo to światło paliło się do samego rana, a sama Jenny, niefortunnie zasnęła pod moim łóżkiem.
Przekonałam się o tym następnego ranka, kiedy to całkowicie zmęczona usiadłam na łóżku, a pod swoimi stopami poczułam czyjeś ciało. Wystraszona schyliłam się do niej, aby sprawdzić, czy aby na pewno nie zwróciła na "moim terenie" resztek swojej kolacji. Na szczęście obyło się bez tego odrażającego widoku. Sennie wstałam z łóżka, starając się ominąć ciało dziewczyny, po czym udałam się prosto do szafy, z której wyjęłam jakieś ubrania i pognałam do łazienki. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic, gdzie wraz z wyśpiewywanymi przeze mnie słowami piosenek z najnowszego albumu The Neighbourhood, zmyłam z siebie wydarzenia tej nocy. Po skończeniu kojącej moje nerwy przyjemności, czułam się niczym nowo narodzona, chociaż wiedziałam, że ten stan utrzyma się stosunkowo krótko. Założyłam bieliznę, a na nią wygodny, rudawy sweter oraz jasne, obcisłe spodnie. Na nogi wsunęłam brązowe baleriny. Wysuszyłam włosy, wyczesałam je i związałam w praktycznego koczka. Przyjrzałam się sobie w lustrze, nie mogąc konkretnie zdecydować się na makijaż lub jego brak. Ostatecznie postanowiłam jedynie nałożyć tusz na rzęsy, aby nie wyglądać zbyt prosto i oklepanie. W chwili, kiedy odłożyłam kosmetyk na półeczkę obok umywalki, rozległo się pukanie do drzwi. Dobrze wiedziałam kto to, dlatego od razu wzięłam torbę, którą spakowałam poprzedniego dnia i udałam się do drzwi. Oczywiście przed nimi stał uśmiechnięty blondyn.
- Dobrze dziś wyglądasz - powitał mnie komplementem, na co troszeczkę się zarumieniłam. Z uśmiechem opuściłam pokój, przewieszając torbę na ramieniu, po czym udaliśmy się do wyjścia z akademika.
Na zewnątrz panowała typowo jesienna pogoda - było słonecznie, jednak trochę chłodno. Zaczęliśmy powoli kierować się w stronę głównej części kampusu.
- A więc dlaczego Harvard? - zagadnął Eric, cały czas uśmiechając się w moim kierunku. Był tak podobny do Lucasa, jednak zarazem tak inny. Lubiłam to w nim i dzięki temu wiedziałam, że jestem na dobrej i bezpiecznej drodze do szczęścia.
- Może zacznę od tego, że mój ojciec tu studiował. To dzięki niemu w moim życiu celem było dostanie się na jeden z uniwersytetów z Ligii Bluszczowej. Są najlepsze w kraju. Poza tym uważam, że Harvard ma najlepszą renomę z nich. Studiowało tu przecież tak wiele znanych i poważanych ludzi - aktorzy, prezydenci, czy nawet założyciel Facebooka.To dla mnie ogromny zaszczyt, że mogę też tu być i się uczyć w tych siedemnastowiecznych murach.
- Widzę, że znasz historię tego miejsca perfekcyjnie - zaśmiał się chłopak, a ja jedynie pokiwałam głową i zaczęłam żałować tego, że spięłam włosy, bo przez to, nie mogłam ukryć swoich, drugi raz już dzisiaj, czerwieniących się policzków. No cóż, prawdą było, że miałam niemałą obsesję na punkcie tego miejsca już od dawna, a teraz już prawie całkowicie wariowałam, że tu jestem.
- Cieszę się, że w końcu tu jestem i mogę spełnić to swoje największe marzenie.
Nasza rozmowa trwała tak jeszcze przez kilka minut. Zmieniliśmy dopiero temat po wejściu do jednego z nowocześniejszych budynków, który okazał się być częścią dla przyszłych prawników. To tu miałam chodzić na wykłady. Rozglądałam się dookoła z uwagą, chłonąc nowe informacje. Można by stwierdzić, że znajdowałam się we własnym odpowiedniku raju. Po zwiedzeniu szkoły prawniczej udaliśmy się w stronę bardziej towarzyskiej i rozrywkowej części miasteczka uniwersyteckiego. Dowiedziałam się, gdzie leży większość kluczowych obiektów dla tutejszej społeczności.
W końcu zajrzeliśmy do jednej z kawiarni. Było w niej naprawdę mile i przytulnie. W tle można było usłyszeć nastrojową muzykę, która ulatywała z naściennych głośników. Dźwięki pianina wprowadzały mnie w niesamowite odprężenie. Zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików, który mieścił się zaraz przy oknie. Zaczęłam wpatrywać się w nie i podziwiać okolicę. Było tu mnóstwo zieleni, która koiła moje zaspane oczy, do których powoli wracało zmęczenie. Przymknęłam je na chwilę, aby dać ponieść się temu pięknemu uczuciu, które rodziło się na całym moim ciele. Czułam, że odpływam. I chyba nie tylko ja, bo Eric widząc mój błogostan, postukał nieco głośniej palcami o stolik, a kiedy nie pomogło, potrząsnął moją dłonią, która akurat leżała na stoliku. Zdezorientowana, od razu otworzyłam oczy. Blondyn z uśmiechem potrząsnął głową.
- Ciężka noc za tobą, widzę - oznajmił, a ja uśmiechnęłam się z ogromnym trudem, który był wywołany wyczerpaniem, co sprawiło, że na.mojej twarzy pojawiło się coś w rodzaju grymasu.
- Niestety, Jenny wróciła porządnie zalana do domu.. Znaczy pokoju. - Westchnęłam i podparłam podbródek o wyciągniętą rękę. Chłopak pokiwał głową ze współczującym wyrazem twarzy.
- W takim razie nic nie proponuję do jedzenia, a biegnę po kawę - zaproponował z szerokim uśmiechem i wstał ze swojego miejsca. Od niechcenia skinęłam lekko głową, a Eric podążył do lady, za którą stała drobna szatynka z fartuchem z logo lokalu.
Po krótkiej rozmowie dziewczyna zniknęła na zapleczu, a dziewiętnastolatek w oczekiwaniu na zamówienie, co chwilę spoglądał w moją stronę, stukając palcami o blat. Czułam się nieco przygnębiona, bo przez nocne wybryki Jennifer, nawet nie miałam już siły się do niego uśmiechnąć. Jedynym co potrzebowałam, jak i pragnęłam w tej chwili był sen. Jednak kawa, z którą Eric właśnie nadchodził do naszego stolika, też mogła mnie uratować od zaśnięcia na tym spotkaniu.
CZYTASZ
Missed Call 2 (Harry Styles fanfiction) [PL]
FanfictionWakacje się kończą, a Elizabeth nareszcie wyjeżdża na wymarzone studia w Harvardzie. Zamierza tam rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Niestety jej plany komplikuje poznanie swojej współlokatorki - wścibskiej Jenny, która "upiększa" każdy kolejny...