12. Niebezpieczna wyprawa

30 3 38
                                    

Po całym dniu żmudnej przeprawy przez gęsty, jurajski las, ekipie Daryla udało się w końcu dostać na rozległe równiny. Choć słońce powoli chyliło się ku zachodowi, nie przerwali wędrówki chcąc tego dnia pokonać jak największy dystans.

– Właściwie to czemu nie możemy polecieć? – spytał Oxygen, który najwyraźniej nie czuł się zbyt komfortowo wiedząc, że w każdej chwili mogą spotkać na drodze jakiegoś dużego drapieżnika.

– Teren jest zbyt nierówny, żeby Straton mógł rozpędzić się do startu. – odparł Adagon – Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Z góry nie zobaczylibyście tego... – wskazał na okno z prawej strony

Fortuna, Czarek i Oxygen spojrzeli we wskazanym kierunku.

– O ja pierniczę... – jęknął Oxygen

Tuż za oknem zobaczył przesuwające się, ogromne, podobne do grubych słupów nogi jakichś dużych zwierząt. Verona natychmiast otworzyła klapkę w dachu przyczepy i wyjrzała na zewnątrz. Czarek i Fortuna natychmiast poszli w jej ślady.

– To Brachiozaury zgadza się? – Czarek musiał zadrzeć głowę wysoko do góry, by zobaczyć głowy zwierząt, osadzone na długich szyjach.

– Poznałeś po grzebieniu? – spytała Verona

– Nie jestem takim całkowitym laikiem w tej dziedzinie. Jako dziecko sporo czytałem na temat dinozaurów. – odparł Czarek przyglądając się ogromnym zauropodom

Na oko były wysokości trzypiętrowego budynku. Ich skóra miała szarogranatowy odcień, jaśniejszy na brzuchu i spodniej części szyi. Pomimo swoich ogromnych rozmiarów Brachiozaury poruszały się z niezwykłą gracją. Ich długie szyje i ogony kołysały się majestatycznie podczas powolnego marszu.

– Są piękne... – Fortuna wydawała się oczarowana ich widokiem

Pomimo, że Straton jechał tuż przy stadzie, Brachiozaury w ogóle nie zwracały na nich uwagi. Czarek podzielił się swoim spostrzeżeniem z Veroną.

– Prawdopodobnie uznały nas za zupełnie nieszkodliwych. Straton nie wygląda jak drapieżniki, które znają, więc doszły do wniosku, że nie mają się czego obawiać. – wyjaśniła Verona wyjmując aparat fotograficzny i robiąc zdjęcia.

Pomiędzy masywnymi nogami dorosłych uwijało się kilka młodych, wielkości dorosłego konia. Jedno z nich zaciekawione podbiegło do samochodu i bacznie przyglądało się wyglądającym przez dach przybyszom. Verona nie mogła powstrzymać się od odruchu by nie dotknąć zwierzęcia. Mały brachiozaur nie wyglądał na wystraszonego i dał pogłaskać się po owalnym pyszczku.

– Czy ja też mogę? – spytała Fortuna wyciągając do niego dłoń

– Jasne. – Verona przesunęła się, robiąc jej miejsce.

Fortuna pogłaskała malucha. Jego skóra była ciepła i szorstka w dotyku.

– Jest przesłodki!

Młody brachiozaur jeszcze przez chwilę pozostał przy samochodzie, po czym wrócił do środka stada zręcznie lawirując pomiędzy nogami dorosłych osobników. Nagle w tylnej części gromady rozległo się głośne trąbienie, na które natychmiast zareagowały wszystkie osobniki. Brachiozaury stanęły w miejscu i zaczęły bacznie rozglądać się dookoła. Młode natychmiast pobiegły do środka stada.

– Co się dzieje? – spytał zaniepokojony Oxygen

– Zwierzęta coś wyczuły. Być może zaraz będziemy świadkami polowania. – odparła Verona rozglądając się dookoła.

Świat Wyobraźni - Tom I Magiczne KamienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz