5•Bal

679 37 8
                                    

-Boże... - Szepnęłam. N...nie to nie możliwe - All co się tu stało? - Zapytałam. -Nie mogę uwierzyć moim oczom.

- To uwierz - Zaśmiała się. Jej twarz tryskała szczęściem i przejęciem. Całe pomieszczenie było udekorowane wieloma serpentynami z papieru a na górze wisiał napis : "Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin". Może nie wyglądało to bardzo dobrze ale dla mnie to było naprawdę wiele. Po chwili zauważyłam jednak , że zza pleców dziewczyny wystaje dość duży przedmiot.

- Al co tam masz? - Zapytałam uśmiechając się jak najładniej potrafiłam. Miałam tak wielką nadzieję, że to nie jest snem. Chyba jednak nim nie jest Nie?

- A piękny prezent dla pięknej przyjaciółki - Zaświergoliła ukazując białe jak śnieg zęby. Potem zza jej pleców wyjęła średniej wielkości pudełko w kolorze wyblakłego Drewna. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazała się piękna suknia (Patrz media). Była wysadzana diamentami, jej kolor tak bardzo przypominał mi o domu, miłości.

-Czerwona... - Szepnęłam a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy - Dziękuję - Rzuciłam się na dziewczynę o mało jej nie przewracając.

- Ale po co mi ona? - Zapytałam. No halo? Daje mi tak po prostu w dzień moich urodzin tak piękną suknie, swoją drogą musiała sporo kosztować,   ale przecież ona sama nawet mówiła, że jest bardzo biedna więc... I wtedy do mnie dotarło. To Dominic. Allana musiała się domyśleć , że już wiem o co chodzi bo zaczęła się jąkać na skalę światową.

- S...s..a..am... j...j..aaa p..rze. .prze praszam - Szybko odwróciłam wzrok patrząc miło na dziewczynę. To nie jej wina, że Domi jest takim dupkiem. Co to to nie, nie dam mu się udobruchać byle czym. Chce bym z nim mieszkała? Ok.. Chce żebym z nim była? To niech się postara, narazie nie odczuwam wyników tej "Więzi".

- Sam wybacz ale muszę Cię przygotować na przyjazd Alfy - Spuściła wzrok. - Taki rozkaz - Dopowiedziała spoglądając niemrawo w moją stronę. Od razu zrobiło mi się żal dziewczyny.

- Al a on nie miał przyjechać jutro?

- Niestety wraca dzisiaj. Zabronił ci przygotowywania sali balowej. Wszyscy już w sumie kończą... - Mruknęła wyraźnie smutna.

- Gdzie tu jest moja radosna i uśmiechnięta Al? Chodź - Powiedziałam - Zrób mnie na bóstwo. Utrzemy Dominicowi nosa. Oo tak już chcę zobaczyć jego twarz.

Po kilku godzinach

- Już? All to w cholerę boli - jęknełam. Poświęcanie swoich nerwów na sprawę cudownego wyglądu chyba niestety nie wchodzi w grę w kontekście Allany.

- Poczekaj chwilę. - No dobra chwila dla niej to około 2 godzin wcale tyle nie trwa ale ok.

- Wow Sam wyglądasz świetnie - Powiedziała na koniec. No w sumie... Nie jest źle no dobra co ja mówię wyglądam olśniewająco. Niestety ale martwię się, nie wiem czy Dominic zapanuje nad swoim wilkiem. Upsssie? Zadowolony to on raczej nie będzie z mojego wyglądu, no ale cuż. Raz się żyje nie?

Magicznym sposobem przenosimy się już na salę balową. Dominic już  jest na sali a Sam z Al stoi niczego nieświadoma (hue hue 🙃) przed salą.

- Boże Ratuj! - Śmieszne co nie? Ja Ateistka błagam Boga aby mi pomógł. Ha dobre. Stoimy se sobie przed salą ciekawa jestem czy Dominic czt.Głupol jest już w środku. Nagle strażnicy zaczęli otwierać drzwi.

- Powodzenia - Szepnęła Al na odchodne. Taaa dzięki przyda się, Stare Drewniane drzwi otworzyły się dość szybko, co chwila odsłaniał się kawałek nowego świata. Gustaw (Lokaj) zaczął już mnie zapowiadać przez co jeść ze bardziej się zaczęłam denerwować. Dzięki Gusti.

- Samantha Willows - Powiedział na jednym wdechu co spowodowało u mnie falę niepohamowanego śmiechu. Szybko się opamiętałam i po malutku zaczęłam schodzić ze schodów...

______

Nie zabardzo jestem zadowolona z tego rozdziału ale to wam ma się podobać nie mi. Więc jak?

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz