²⁴ - ᴛʜɪꜱ ɪꜱ ʜᴀᴩᴩɪɴᴇꜱꜱ

1.2K 160 43
                                    

꒰♡‧₊˚ ꒱

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

꒰♡‧₊˚ ꒱

— Przestańcie się przepychać, bo zaraz wysiądziecie — Powiedziałem po raz kolejny w ciągu godziny.

Wracaliśmy właśnie z wesela June, gdzie działo się tyle wspaniałych rzeczy.

Ja i Kim postanowiliśmy dać sobie w końcu szansę, by zobaczyć, czy nam się uda.

— Przecież nic nie robimy, o co ci chodzi Bam?

— A to może ja się tam rzucam z tyłu, co? Pamiętajcie, że ten samochód to moje maleństwo i jak mi je skrzywdzicie, to was powybijam.

— Własne dziecko zamordujesz? —  Powiedział Hyuk, ledwo powstrzymując śmiech z powodu łaskoczącego go Bobby'ego.

— Będziesz pierwszym, który zginie z mojej ręki —  Burknąłem.

Byłem zmęczony i chciało mi się pić.
Pół wesela musiałem pilnować, żeby Hyuk i Bobby nie rozwalili uroczystości i nie pili zbyt dużo. A do tego Yugyeom cały czas wyciągał mnie na parkiet by zatańczyć.
Nie docierało do niego, że nie umiem tańczyć i nie mam na to ochoty.
Cały czas się upierał co do tego, bym wyluzował i chociaż raz zachował się jak człowiek.
Potem jego genialny pomysł podchwycił June, który także chciał sobie potańczyć z szefem.

— Rozchmurz się słonko —  Powiedział Kim i złapał mnie za wolną rękę, na co się uśmiechnąłem.

— Jak mam się rozchurzyć, skoro oni doprowadzają mnie do szału? —  Spojrzałem w lusterko na wspomnianą dwójkę, która grała w łapki.

Ja się zastanawiam tylko, czy oni napewno są dorośli, czy może coś im się w głowach poprzestawiało.

Westchnąłem tylko i pokręciłem głową.
Może Yugi ma rację i za bardzo się irytuje.
W końcu to są tylko dzieci.
Trzeba im to wybaczyć.

— Daj im spokój. Za mało wybawili się na weselu, to muszą się wyszaleć. Niedługo im przejdzie.

—  Jak im nie przejdzie, to będzie to automatycznie twoja wina

— Jestem gotowy ponieść wszelkie konsekwencje swoich czynów —  Podniósł się z miejsca, by pocałować mnie w policzek.

Poczułem jak w moim brzuchu latają przysłowiowe motyle.
Może to śmieszne, ale nigdy nie czułem się tak dobrze, jak teraz.
W końcu mogłem poczuć się szczęśliwym.
Miałem obok siebie chłopaka, który mimo tego, że wcześniej mnie irytował, teraz dawał mi mnóstwo szczęścia i radości.
Byłem szczęściarzem.

—Yugi, kiedy ty zrobisz taki ślub z Bamem? —  Zapytał Bobby, na co wcisnąłem z całej siły hamulec.

—Co ty tworzysz Bobby? —  Odwróciłem się w jego stronę i zmierzyłem spojrzeniem.

— No bo skoro jesteście razem, to powinniście zastanowić się nad ślubem. Kochacie się, więc to logiczne, że kiedyś będziecie chcieli się związać na stałe.

— Bobby przestań na razie mówić o takich rzeczach. Jeszcze na to za wcześnie. Weź się lepiej za siebie i Deana. Myślałeś, że nie widzę jak się przytulacie po kątach? Albo jak często wychodzicie na dwór? Nic nie jesteście w stanie ukryć przed nami. Także skończ ten temat z łaski swojej, bo BamBam spowoduje jeszcze wypadek samochodowy.

Muszę przyznać, że Yugi rozegrał to idealnie i byłem z niego dumny, bo rozegrał to w moim stylu. Podstępnie i odsuwając zbędne pytania na bok.

Związałem się z dobrym człowiekiem.

Dźwięk klaksonu doprowadził mnie trochę do porządku i przypomniał, że jesteśmy na środku autostrady, gdzie w każdej chwili może uderzyć w nas jakieś auto.

Uchyliłem okno, pokazałem środkowy palec do tyłu i ruszyłem z piskiem opon.

—  Co za frajer. Nikt nie będzie na mnie używał klaksonu. Niech sie cieszy, że nie wyszedłem z samochodu do niego —  Mruczałem pod nosem.

Zachowywałem się jak baba w ciąży, która ma swoje humorki.

— Jezusie Bam, co ci jest? —  Najwyraźniej Kimowi też zaczął przeszkadzać mój podły humor

— Jestem zmęczony i potrzebuje kawy.

—  Dlaczego nie mówiłeś wcześniej, przecież bym się z tobą zamienił i mógłbyś iść spać.

— Nie dam ci mojego auta, po tym jak mi je ukradłeś i prawie zepsułeś.

— Tylko miało malutką ryse, daj spokój

— Ta rysa była ogromna. Ty się ciesz, że za nią ci oczu nie wydrapałem.

Nagle przed oczami wyrósł mi jakby spod ziemi budynek, który idealnie uciszy tą dwójkę z tyłu, a mi zapewni dawkę kofeiny, którą potrzebuje.

— Kto jest gotowy na wizytę w McDonald?

obsession | k.bk + k.ygOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz