Śniadanie

19 0 0
                                    

Kolejny dzień. Kolejny szary dzień, który pewno skończy się źle. Jak zawsze zresztą.

No cóż, niechętnie wstaję. Spałem na podłodze. Heh, chyba pierwszy raz w moim życiu. Widocznie tego potrzebowałem. Patrząc w odbicie w szkle, stwierdzam, że nie mam jeszcze depresji. Chodzę, oddycham, jem i zachowuję się w miarę normalnie. A to, że jestem przygnębiony. Na pewno jest wielu na świecie, którzy mają gorzej ode mnie.
Po wstaniu postanawiam trochę sprzątnąć w pokoju. Chcę zebrać reszki figurki, którą wczoraj w akcie gniewu potłukłem. Kiedy podszedłem w tamto miejsce, okazało się, że jest czyste. Nawet na ścianie nie ma żadnych śladów. Jestem zaskoczony. Rozglądam się po pokoju. Zauważam, że zrobiło się nagle jakoś tak czyściej. Na półce dostrzegam moje resoraki z dzieciństwa. Prawie jak nowe. Na mojej twarzy czuję pojawiający się uśmiech. W sercu również jest mi tak dziwnie. Nie wiem co się dzieje. Biorę jeden z modeli w ręce. Zaczynam się nim bawić. Jeżdżę nim po podłodze, śmiejąc się jak dziecko. Podoba mi się to, coraz szerzej się uśmiecham.

Jednak przypominam sobie szybko, że w drugim pokoju leżą moi pijani rodzice. I znów wszystko wraca do normalności. Wstaję więc i odkładam samochodzik na miejsce. Chcę już wyjść, kiedy do mojego pokoju wpadają promienie słońca. Promienie, które nigdy tutaj nie sięgały. Podchodzę do okna. Przez szybę widzę piękny widok. Pełno słońca, błękitne niebo, zielone korony drzew. Słyszę śpiew ptaków, szczekanie psa i miauczenie kota. Dostrzegam również zmianę w budynkach wokół. Są czystsze, ludzie stojący na balkonach wydają się żywsi i szczęśliwi. Zastanawiam się czy to jawa czy sen. Szczypię się w rękę. Nic. Uderzam pięścią w ścianę. AAAA. Jak boli. Przesadziłem zbytnio. Jednak nic mi nie jest, a ból jest dowodem na to, że to nie jest sen. Cieszę się niezmiernie. Czuję, że ja też odzyskuję kolory na twarzy. Z radością wybiegam z pokoju.

Od progu dociera do mnie zapach świeżo zrobionych tostów i jajecznicy z boczkiem. Wchodzę do pokoju. Tam również panuje porządek. Zero butelek, żadnych petów na podłodze. Meble wyglądają jakby dopiero co zostały kupione. W całym pomieszczeniu pachnie wspaniale. Takim rodzinnym aromatem. Przez otwarte okno balkonowe wpadają masy świeżego powietrza a wraz z nimi promienie słoneczne. Stoję, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Nagle słyszę głos mamy z kuchni. Woła mnie na śniadanie. Po chwili ruszam w tamtym kierunku.

Wchodzę ostrożnie do jadalni. Przy kuchence stoi moja mama. W skromnym koku, delikatnym makijażu, niebieskiej sukience. Ma przepasany fartuszek w kwiatowy wzór. Odwraca wzrok w moją stronę i z uśmiechem na ustach mówi do mnie: „Siadaj, syneczku. Nalej sobie kompotu. Zaraz podam śniadanie". Z niedowierzaniem wykonuję to polecenie. Siadam obok ojca. Głęboko zafrasowany poranną gazetą. Ubrany jest w sweter i kamizelkę, oraz dżinsowe spodnie. Na głowie ma gęstą, siwą czuprynę, a jego twarz ozdabia równie siwy zarost. Po chwili odkłada gazetę. Pyta mnie jak mi się spało. O to czy pójdę z nimi dzisiaj na spacer czy może się z kimś już umówiłem. Odpowiadam, że z radością z nimi pochodzę. Tata kładzie mi rękę na barku, mówiąc przy tym, że jestem jego oczkiem w głowie i że żałuje swojej długiej nieobecności w domu. Informuje mnie, że znalazł dobrą pracę niedaleko naszego miasta. Co oznacza, że częściej będzie w mieszkaniu. Patrzę na niego, łzy mi same lecą po policzkach. W końcu ojciec, mój kochany tatuś, mnie mocno przytula i mówi, że teraz już wszystko będzie w porządku. Nasz uścisk przerywa mama, nakładająca tosty oraz jajecznicę na nasze talerze.

W końcu wszyscy razem siadamy przy wspólnym śniadaniu. Rozmawiamy, śmiejemy się, komentujemy obecną sytuację wokół nas. Ojciec chwali pysznie zrobioną jajecznicę, ja wtóruję za nim, również mówiąc, że jest znakomita. Mama śmiejąc się, mówi, żebyśmy już tak nie komplementowali, bo się cała czerwieni. Ojciec w tym momencie wstaje, podchodzi do mamy od tyłu, przytula ją, całuje w policzek i mówi jej jak bardzo ją kocha. I że zrobiłby dla niej jak i dla mnie wszystko, żebyśmy tylko byli szczęśliwi. Przy tej scenie po prostu się poryczałem, ale szybko się uspokoiłem, bo rodzice zaczęli pytać mnie o moje studia i o to, jak mi się żyje w obcym mieście. Mówię im, że całkiem dobrze sobie radzę, i że miasto jak każde inne w Polsce. Ludzie bardzo mili, przyjaźnie nastawieni, pomocni itd.
Po skończonym śniadaniu, rodzice jeszcze raz mnie mocno tulą. Mówią mi, jak bardzo mnie kochają i jak bardzo by chcieli, żeby nasze życie inaczej się potoczyło. Zaskoczony odpowiadam, że jest dobrze teraz. Oni proszą mnie, żebym poszedł do pokoju i przygotował się na wspólne wyjście. Uradowany pędzę, żeby się ubrać, jednak przed samym chwyceniem klamki wołają mnie. Odwracam się i widzę ich w objęciach. Machają do mnie, mówiąc jak bardzo mnie kochają. I, że nieważne co się stanie i jacy będą to i tak będę ich najukochańszym synkiem. Jednocześnie informują mnie, żebym był silny i nie poddawał się w życiu, i żebym zawsze o nich pamiętał. Odpowiadam im, że to oczywiste, że tak będzie.

W końcu naciskam klamkę, wchodzę do pokoju. Czuję kojące ciepło przechodzące przez całe ciało. Podchodzę do półki z autkami. Biorę dwa z nich i bawię się na podłodze. Tak jak kiedyś. Jestem coraz bardziej senny. To ciepło jest coraz mocniejsze. Częściej ziewam. Przysypiam. W końcu kładę się na dywanie. Po prostu zasypiam. Tak jak małe dziecko. Na podłodze, zmęczone zabawą...

Na skrajuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz