MARTYNA POV.
Obudziłam się z dosyć silnym bólem głowy. Odruchowo rozejrzałam się na boki i ujrzałam najcudowniejszy widok. Igor wtulony w poduszkę ze zmierzwionymi włosami i uśmiechem na twarzy. Trzymaliśmy się za ręce całą noc? Poczułam motyle w brzuchu i nieopanowaną euforię, zaczęłam się szczerzyć sama do siebie.
-Co się tak uśmiechasz?
Podskoczyłam na głos chłopaka. Spoglądał na mnie i ewidentnie się ze mnie nabijał.
-Nic nic, idź spać, a ja się akurat ogarnę - już wstawałam, ale zostałam wciągnięta spowrotem do łóżka.
-Zostań, nigdzie ci się nie spieszy. Przynajmniej spędziemy fajnie czas. Wiem, że tego chcesz i nie próbuj zaprzeczać.
Nie miałam już nawet argumentów. Naprawdę chciałam z nim posiedzieć, pogadać i pośmiać się. Nagle jego ręka znalazła się na moim biodrze i przyciągnęła do siebie. Moja twarz była oddalona o niecałe dwa centymetry od jego.
-Zarumieniłaś się - zauważył.
Momentalnie schyliłam głowę w dół, aby na mnie nie patrzył. Nienawidzę swoich rumieńcow, ludzie zawsze zwracają na nie uwagę. Dłoń chłopaka ujęła moją brodę i podniosła głowę w górę. Oddaliłam od niego wzrok.
-Czemu to robisz? Wstydzisz się?
-Nie... Po prostu dziwnie się czuję, jesteśmy tak blisko no i... przyglądasz mi się, a ja czuję się przy tobie jak gówno.
-Nie mów tak, gdybyś tak wyglądała to bym nawet na ciebie nie spojrzał - parsknął śmiechem.
Wtuliłam się w jego tors i również cicho się zaśmiałam. Przerwał nam mój telefon. Facet matki dzwoni... Świetnie.
Odebrałam i usłyszałam krzyk:
-Gdzie ty jesteś?
-Hm u kolegi przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale rozładował mi się telefon.
-To cię nie tłumaczy, masz w tym momencie wracać i gówno mnie interesuje jak. Za godzinę cię widzę w domu i mamy do porozmawiania. Żegnam.
Już wiedziałam co mnie czeka. Wielka awantura kończąca się karą. Jak zwykle, kurwa sama sobie na to zapracowałam.
-Czemu tak krzyczał?
-Jest zły, bo nie dałam znaku życia i za max godzinę muszę być w domu.
-To czekaj odprowadzę cię.
Wstał i podszedł do szafy. Rzucił mi swoją czarną bluze i powiedział żebym ją założyła, a sam wyszedł do łazienki. Sięgnęłam po swoje leginsy i szybko włożyła je na nogi. Ściągnęłam bluzkę i odwróciłam się w stronę łóżka. Nagle drzwi otworzyły się i wszedł Igor. Szybko zgarnęłam koc i zarzuciłam na siebie.
-Głupi jesteś? Przebieram się.
-Nie przeszkadza mi to. Nawet lepiej, bo sobie popatrzę.
No i jak gdyby nigdy nic usiadł sobie i mi się przyglądał.
-Nie rozbiorę się przy tobie. Możesz wyjść? Albo sama to zrobię.
Złapał mnie za rękę i wciągnął na swoje kolana.
-Czemu się wstydzisz?
-Tak wyszło...
-Nie musisz się mnie wstydzić, chyba wiesz o tym. Przyjaźnimy się przecież.
Słowa przyjaźń mnie przytłoczyły. Poczułam ukłucie w sercu, ale starałam się tego nie okazywać. Niestety chyba się nie udało.
-Powiedziałem coś nie tak?