Gdy dotarłem do sali przy naszym stole zobaczyłem Remusa, a przy innych zaledwie kilku uczniów. Dosiadłem się do niego i nałożyłem tosta na talerz.
- Gdzie byłeś? - zapytał ostrym głosem. Zdziwiłem się, bo nigdy się tak nie zachowywał.
- Nigdzie. Poszedłem się przejść. - zacząłem jeść, aby uniknąć z nim konfrontacji wzrokowej.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - jego głos dalej był tak samo zimny.
- A po co? - żułem dalej pierwszy kęs. Nie wiedzieć czemu strasznie się zestresowałem.
- Bo jesteś mój i masz wychodzić tylko ze mną. - mówiąc to położył mi dłoń na udzie, a na koniec ścisnął tak mocno, że jęknąłem. - Za chwilę w łazience prefektów. - i wyszedł. Zostawił mnie samego w takim stanie. Nie mogłem nic przełknąć. Siedziałem tam kolejne kilka minut gapiąc się w porcelanę. W końcu wstałem od stołu i wyszedłem wpadając przy tym na drzwi. Na korytarzach było pełno uczniów śpieszących się na zajęcia, na które oczywiście nie mogłem iść, gdyż pewien brązowowłosy chłopak posiekałby mnie żywcem. Obijałem się o wszystkich bezwiednie jak marionetka. Przez jednego nawet się przewróciłem, ale nic nie poczułem. Byłem zbyt zamyślony i sparaliżowany. W końcu dotarłem do celu. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi. Stał tam nie kto inny jak mój, jakże czuły i miły kochanek. Od razu przycisnął mnie do ściany i zaczął łapczywie całować. Z początku byłem zbyt zaskoczony, żeby cokolwiek zrobić, ale po chwili zacząłem się wyrywać. Niewiele mi to jednak dało. Dopiero, kiedy trochę się ode mnie oderwał i zaczął przechodzić na szyję, udało mi się go powstrzymać.
- Remus, NIE! - krzyknąłem, mocno go od siebie odpychając. Spojrzał na mnie tak zdziwionym i smutnym wzrokiem. Gdyby nie mówił wcześniej do mnie w taki sposób, to w życiu bym nie uwierzył, że kiedykolwiek mógłby być tak zimny. - Co to miało być? Najpierw się na mnie drzesz, a teraz rzucasz?!
- A-ale.. Nie chcę żebyś szedł gdzieś beze mnie.. - spuścił głowę jak mały szczeniaczek, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Czemu?
- Bo jestem zazdrosny, okej?! - krzyknął, ale tym razem jak naburmuszone dziecko, któremu zabrali lizaka. Odwrócił się do mnie bokiem i patrzył w drugą stronę. Zaśmiałem się cicho i delikatnie złapałem jego podbródek obracając go z powrotem do mnie. Sam musiałem się trochę przesunąć, bo ten osioł nie chciał się ruszyć, a przecież nie chciałem urwać mu głowy.
Jeszcze nie..
Patrzyłem chwilę w jego oczy, po czym zamknąłem swoje i delikatnie go pocałowałem. Rozluźnił się i otworzył odrobinę usta. Ten pocałunek był tak namiętny i ostrożny jak w najlepszych bajkach Disney'a. Odwzajemnił go równie delikatnie, przez co czułem się jak w niebie. Poprawka, ja byłem w niebie. Swoimi wargami dotykałem chmur. Jednak to uczucie nie było mi dane na zbyt długo..Witajcie kochani ;*
Przepraszam, że musieliście czekać i że rozdział jest dość krótki. Mimo to mam nadzieję, że się wam spodoba.
Ps. Wesołych świąt!
CZYTASZ
To tylko przyjaźń.. / Syriusz x Remus *ZAKOŃCZONE*
FanfictionZAKOŃCZONE Od zawsze przyjaciele, tylko przyjaciele. Czy jeśli jedno z nich poczuje coś więcej, dużo więcej. Czy wszystko się zakończy? A może oboje poczują do siebie to samo? Połączone jest z opowiadaniem "Słodkie łzy. [James x Severus]", które zn...