25 |Ben|

1.7K 160 4
                                    

Lola Kinney

Luke musiał pojechać do pracy, dlatego to na mnie została zrzucona odpowiedzialność pod tytułem ‚odebrać Bena z lotniska niespostrzeżenie'. Czapka z daszkiem wróciła do łask, ale trudno mi ukryć pod nią moje włosy.

Nie wiem, co będę robić z jego bratem. Właściwie to nie rozmawialiśmy za dużo, ale udało mi się go wyciągnąć na parkiet, więc...to zdecydowanie coś znaczy.

Śmiesznie jest nazywać to, co robi Luke pracą. Czuję, jakby ludzie nie traktowali tego poważnie, ponieważ zarabia się przez to dużo większą kasę, niż przeciętny człowiek. Ale właśnie o to w tym chodzi, oni nie są przeciętni.

Jest jedna prawda o świecie.

Nieprzeciętni żyją z przeciętnych. Przeciętni utrzymują nieprzeciętnych.

Tak działa świat i nie wybijemy z niego nieprzeciętnych jednostek, żeby nasz status życia tak bardzo nie odbiegał od tego, co dostępne.

Chcemy się rozwijać.

Dlatego Luke ciężko pracuje nad muzyką, a ja nad moim aktorstwem. Dostałam propozycje przesłuchania do jednej małej roli i mam nadzieję, że uda mi się ją dostać. Jednak nie miałam odwagi zapytać, skąd się o mnie dowiedzieli. Wolę nie usłyszeć, że znowu jestem tylko dziewczyną Luke'a Hemmingsa.

Wsiadam w samochód Luke'a i jadę na lotnisko. Muszę przyznać, że jestem podekscytowana na okazje spędzenia trochę czasu z częścią Sydney.

Ben ma tylko jedną torbę. Nie widzi mnie, mimo, że ja widzę go, dlatego biegnę mu na spotkanie. Rzucając się do uścisku, którego się nie spodziewa. Podskakuje z zaskoczenia,

– Cześć, kawałku Sydney – mówię do niego – Pachniesz tamtejszym klimatem? — niemal go wącham, ale się powstrzymuję.

Ben ściska mnie mocno i śmieje się z powodu mojego żartu.

– A jak pachnie Los Angeles?

– Jak tona fałszywych ludzi – informuję go i w końcu puszczam.

– Nie brzmi fajnie. Może powinienem z powrotem wsiąść do samolotu?

– Nie – mówię mu – Luke cieszy się, że przyjechałeś i ja także.

– Pokażecie mi swój pałac?

– Chodź, pokażę ci, jak bardzo się zdziwisz.

– Nie mogę się doczekać.

Jest pozytywnie nastawiony do swojej wycieczki, a to dobrze, bo ja potrzebuję w moim życiu więcej ludzi z pozytywną energią.

Chcę prawdziwych ludzi.

Nie rozumiałam kiedyś, co Luke miał przez to na myśli, ale teraz już tak.

Ben wsiada do samochodu i gdy tylko odjeżdżamy spod lotniska, zaczyna mu burczeć w brzuchu.

– Nie jadłeś nic w samolocie?

– Nie przewidują tego w ekonomicznej klasie.

– Nie przyleciałeś..

Kręci głową.

– Nie stać mnie na takie luksusy.

– Mogłeś...

– Radzę sobie bez jego pieniędzy i jego sławy – z jego ust brzmi to tak dziwnie, jakby kryło się za tym coś więcej. Dużo więcej.

– Dobra, więc wstąpmy gdzieś na śniadanie.

– Okej, ale ty musisz coś wybrać.

– Urodziłam się tu, więc możesz być pewnym, że pokażę ci najlepsze miejsca.

– Rodowita dziewczyna z Los Angeles.

Wybucham śmiechem.

– Ze znamieniem, wiesz wszyscy urodzeni w tym przeklętym mieście mają znamię.

– Kłamiesz.

Kręcę głową.

– To prawda – mówię pewnie – Wszyscy tutaj myślą, że uda im się być sławnym.

– Czy ty przypadkiem nie chcesz zostać aktorką?

– No i widzisz? Sprawdza się.

Obydwoje wybuchamy śmiechem.

Właśnie to robi rodzina.

Sprawia, że śmiejesz się nawet, jeśli nie masz do tego zbyt dużo powodów.

Traktuję całą jego rodzine, jak moją, bo pomimo, że nie śpieszy mi się do wzięcia ślubu, czy dzieci to nie znaczy, że chcę szukać kogoś innego, z kim zrobię to wszystko.

Jeśli tak dobrze czuję się przy nim i przy jego rodzine, to po prostu wiem, że to moje miejsce na świecie.

– Luke nagrywa nową płytę?

– Piszą piosenki i próbują rożnego brzmienia.

– Myślisz, że da mi coś posłuchać?

– No pewnie! Wróci i nam coś ugotuje i zaśpiewa.

– Dobrze jest mieć w domu własnego muzyka, co? – uśmiecha się.

– To surrealistyczne. Ale wiesz, nie było takie zanim cały świat nie oszalał. Wtedy to było normalne, że on dla mnie gotuje i śpiewa, a teraz na Twitterze, mogę przeczytać te miliony twettów o tym, jak cudowne musi być moje życie, gdy Luke śpiewa mi do uszka i to faktycznie jest cudowne. Ale nie dlatego, że Luke Hemmings mi to śpiewa, tylko dlatego, że mój facet to robi.

– Łatwiej jest żyć nie traktując go, jak tego Luke'a Hemmingsa, co?

– To okropne, ale tak. Kocham, że to jest jego częścią, bo bez tego nie byłby sobą, ale..

– Rozumiem – mówi cicho – Jest moim bratem, pomimo bycia Luke'm Hemmingsem i czasem świat o tym zapomina.

– Ta, świat cały czas zapomina o tym.

– Kiedyś stanę w pierwszym rzędzie na jego koncercie i będę bawić się, jak jego największa fanka i to też będzie cholernie w porządku.

– Nie szukasz złych rzeczy, co?

– A na cholerę?

Ben się uśmiecha.

– To tak, jak ja. Po prostu staram się stworzyć coś własnego.

– Cholernie trudna robota.

Przytakuje.

ardor {Luke Robert Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz