32 |Próbny dom|

1.6K 131 1
                                    

Luke znajduje agentkę nieruchomości, która podobno jest specjalistką od przytulnych domów. Nie wiem, jak przytulone mogą być puste ściany, a właśnie czegoś takiego szukamy. Muszę pobudzić wyobraźnie, żeby wiedzieć, jak będzie wyglądać ta duża przestrzeń. Rozglądam się po domu o wiele za dużym dla nas. Luke stoi w kuchni, bo uważa, że to jego miejsce w domu.

Jest ciężko.

Ciężko pomiędzy nami.

Zniknął gdzieś ta magia, a zastąpił ją strach.

Nie chcę tu mieszkać.

Nie podoba mi się.

Już idę do kuchni, żeby mu o tym powiedzieć, gdy zatrzymuję się w pół kroku, słysząc dziwny chichot.

Profesjonalizm.

Ta, kurwa.

Laska ma za krótką spódnice i ewidentnie flirtuje z moim facetem.

– Lubisz gotować, Luke? – to nie jest normalny ton głosu – Mogę ci pokazać dom z większą kuchnią i bardzo ładnym stołem, na którym mógłbyś..

Nikogo nie przeleci na stole.

Wchodzę do kuchni.

– Nie podoba mi się – mój ton jest sukowaty. Niech się cieszy, że nie wydrapię jej oczu.

Ona w ogóle nie zwraca na mnie uwagi.

– A tobie? – pyta Luke'a – Czy podoba ci się? – trzepocze rzęsami – Czy wolałbyś większą kuchnie?

Łapię go za ramie i siłą stamtąd wyciągam.

Wsiadamy do jego Audi.

Pieprzyć Audi.

On milczy.

Ja milczę.

– Nie wiesz, czym jest profesjonalizm – warczę – Jeśli opisze to jakimś brukowcom go to twoja wina.

– Nie możemy znaleźć czegoś sami, bo wszyscy od razu będą wiedzieć, gdzie mieszkamy.

– Tak – przyznaję mu racje – Tak, masz racje. Ale chcę kogoś kto nie będzie cię podrywał i kto nie będzie chciał, żebyś bzyknął ją na kuchennym stole.

– A już myślałem, że się przesłyszałem – kładzie dłoń na moim udzie – Hej, spójrz na mnie – prosi – Co ty na to, żebyśmy bzyknęli się na zgodę w Audi? Hm?

– Gdy ja chciałam... – no i znowu wynika sprzeczka.

– Znajdę kogoś innego – mówi mi – To zdarzyło się pierwszy raz odkąd...

– A może pierwszy raz to miało znaczenie, Luke? Może ludzie podrywali cię wcześniej i nie zauważyliśmy tego, bo byliśmy tak zakochani...

– Ludzie? To już nie tylko kobiety? Myślisz, że kręcę facetów?

Morduję go wzrokiem, a on pochyla się i całuje mnie w policzek.

– Nie traktuj tego wszystkiego tak poważnie. Na początku tak nie było.

– Na początku nie zamierzałam być z tobą w związku.

Dlaczego mówię takie rzeczy?

Dlaczego go ranię?

Chce zabrać swoją dłoń z mojego kolana, ale mu nie pozwalam. Przykładam jedną do jego dłoni, a drugą kładę na jego policzku. Pochylam się i opieram czoło o jego. Na szczęście mnie nie odpycha.

– Jestem zła o to, że muszę szukać innego domu. Nic mi się nie będzie podobać, bo chciałabym móc wrócić tam. Przepraszam.

–Znajdę coś, co ci się będzie podobać. Obiecuję.

Wierzę mu.

Zna mnie i chce dla mnie, jak najlepiej.

No i kocha mnie.

– Trzy pokoje, ładna kuchnia... prywatne osiedle. Tyle okej?

– Ja bym chciał garaż na samochody.

– Jasne – teraz to ja nie pomyślałam o nim.

Może nasz związek jest zły. Może oboje jesteśmy za bardzo samolubni, żeby się kochać. Może powinniśmy zostać tylko przy seksie.

– A miejsce do grania? Gdzieś gdzie możesz tworzyć? – to pierwszy raz, gdy o tym myślę.

Wzrusza ramionami, jakby także o tym nie myślał.

– Jedźmy już stąd. Mi też się tu nie podoba.

– Jedziemy na hamburgery? Tam gdzie byliśmy na randce? – chyba potrzebuję tych dobrych wspomnień.

– Dawno na żadnej nie byliśmy, co?

– No to teraz cię zapraszam – całuję go w policzek – Zabierz nas na hamburgery.

– Tak jest, proszę pani.

– Wolę, jak mówią do mnie Czerwony Kapturku.

– Lolo Kinney, nie jesteś plagiatem, jesteś tak bardzo wyjątkowa, jak tylko da się być.

Chichoczę.

Uśmiecham się szeroko.

Robię te obie rzeczy na raz i rzucam mu się na szyje.

– Nigdy tego nie strać, słyszysz? – jego ton jest ostry, wręcz srogi, przestrzega mnie tym pytaniem.

Trącam nosem jego szyję.

– Jesteś moim wilkiem – szepczę w jego szyje.

Wyje, jakby udawał wilka wyjącego do księżyca i w końcu odjeżdża z pod tego obrzydliwego domu.

– Hamburgery dobrze nam zrobią.

– Jestem taka głodna – rozsiadam się wygodnie w skórzanym fotelu.

Chyba uciekamy od poważnym problemów. Kłócimy się, a potem spieramy, bojąc się siebie zranić. Może powinniśmy wybuchnąć, a nie iść jeszcze raz na te same randki, próbować tych samych uśmiechów i tych samych chwytów.

Kocham go.

Moja miłość do niego jest wielka.

Jednak w tej chwili szukamy lekarstwa, a możliwe, że ono wcale nie istnieje.

ardor {Luke Robert Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz