rozdział trzeci

651 58 2
                                    

Nie miała ze sobą zbyt wiele. Cały jej dobytek ograniczał się do jednej torby sportowej, w której upchnęła ubrania i broń. Właściwie, gdyby dobrze przyjrzeć się jej życiu to nigdy nie miała więcej niż to. Nawet podczas pobytu w Stark Tower, a potem w siedzibie Avengers z pozoru miała wszystko, czego pragnęła. W rzeczywistości nie miała nic. Ale była przyzwyczajona. Polegała jedynie na sobie, bo tylko w takiej sytuacji czuła się bezpieczna.

Natasha uwielbiała Paryż. Kochała spacerować porankiem po ulicach miasta, pić kawę i jedząc croissanty na śniadanie w jednej z wielu kawiarni w centrum. Wieczorami krążyła po parkach delektując się wolnością i spokojem, który tu zastała. Nie obawiała się już, że świat zwali jej się na głowę. I tak zrobił to już dawno temu, ale odcięcie się od wszystkiego i wszystkich dawało jej pewien rodzaj ukojenia. Pierwszy raz od dawna pozwoliła sobie na rozluźnienie. Ale teraz przybył Barnes i sprawił, że wszystkie niechciane wspomnienia powróciły. Lotnisko, Sokovia, Waszyngton... wszystko, o czym od tak dawna próbowała zapomnieć wracało niczym bumerang mieszając jej na nowo w głowie. Dlatego była wściekła.

Bucky miał rację - znalazła go bez trudu. Może dlatego, że chciał być znaleziony. Weszła do jego pokoju w motelu sprawnie i szybko, a do tego bez zbędnego afiszowania się. Musiał wyjść niedawno, bo kubek z herbatą dopitą do połowy był jeszcze ciepły. Natasha zaczęła powoli krążyć po pokoju, korzystając z okazji, że jego mieszkańca nie ma i przeglądała pozostawione przez niego rzeczy. Podobnie jak ona nie miał ze sobą dużo. Trochę ubrań i dodatkowa para butów. Zabrał ze sobą nawet książkę, która leżała na stoliku nocnym grzbietem do góry, zaznaczając w którym miejscu skończył czytać. Natasha uśmiechnęła się krzywo, kiedy na dnie szafy znalazła torbę wypełnioną bronią. Była pod wrażeniem, a jednocześnie zażenowana postawą Barnesa, który nawet nie zadał sobie trudu zabezpieczenia jej i ukrycia w bezpieczniejszym miejscu. Albo był nierozsądny, albo bardzo pewny siebie. W końcu doszła do wniosku, że pewnie oba.

*

Zastał ją siedzącą na parapecie w pokoju hotelowym. Nogi miała podkurczone i spoglądała mglistym wzrokiem za okno. Niebo właśnie zasnuło się ciemnymi chmurami. Zanosiło się na deszcz.

- Chyba wyszedłeś z wprawy. - stwierdziła odwracając się do niego. Jej twarz pozostawała nieprzenikniona.

Bucky odstawił papierową torbę z ciepłymi bułkami na stół i nalał sobie kawy do kubka. Potem upił łyk gorzkiego napoju.

- Jadłaś już śniadanie? - spytał. Wdowa puściła jego pytanie mimo uszu i wstała.

Bucky widział już od wejścia jej torbę, którą zostawiła na niepościelonym łóżku. Jej odpowiedź wydawała mu się jednoznaczna. Podszedł do stołu i usiadł na drewnianym krześle naprzeciw kobiety.

- Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się pojechać ze mną. - powiedział patrząc jej prosto w oczy.

Natasha pochyliła się na krześle, krzyżując ręce na piersiach. Barnes próbował wyczytać coś ze spojrzenia jej zimnych, zielonych oczu, ale nie potrafił dostrzec w nich nic prócz obojętności. Upił kolejny łyk gorzkiej kawy.

- Dalej nie rozumiem czemu ci tak na tym zależy. - powiedziała cicho - To nie zadanie dla nas. Ale skoro się już tak uparłeś to mam nadzieję, że chociaż przestawisz mi jakiś plan. Nie lubię działać po omacku.

Więc spełnił jej żądania. Wytłumaczył dokładnie to, co od jakiegoś czasu uskładał sobie w głowie. Przy tym miał nadzieję, że nie będzie brzmieć jak wariat. Natasha nie odezwała się ani słowem przez cały czas trwania jego wypowiedzi, dając mu szansę na wyjaśnienie wszystkiego po kolei. Przeglądała kolejne plany jakie jej dawał, kiwała głową, dając do zrozumienia, że rozumie. Ale milczała. W końcu spojrzała Bucky'emu w oczy, a on mógł przyrzec, że w jej oczach dostrzegł cień rozbawienia.

- Widzę, że wszystko dokładnie zaplanowałeś. - stwierdziła grobowym głosem.

- Nie lubię działać po omacku. - nie mógł się powstrzymać przed powiedzeniem tego.

Natasha uniosła jedną brew, a potem pokręciła głową z politowaniem. Westchnęła i wstała. Rozłożyła ręce w bezradny geście.

- W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić. - a potem odwróciła się w stronę łóżka i zaczęła grzebać w swojej torbie - Mam nadzieję, że tego nie pożałuję. - stwierdziła już ciszej.

russia {natasha x bucky}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz