Rozdział 15

252 15 7
                                    

- Dzień dobry. - Szepnęłam zaczepnie widząc jak blondyn łapię się za głowę jęcząc z bólu. I tak całkiem nie źle to znosi, spodziewałam się po nim nie co innej reakcji, właściwie przez chwilę miałam obawy czy w ogóle się podniesie. 

- Marlinie święty moja głowa. - Zaśmiałam się cicho siadając tuż na brzegu jego łóżka. Zostałam przy nim calutką noc nie zmrużając oka. Pomimo iż zapewniał mnie że nie zrobi więcej nic głupiego nie potrafiłam wierzyć mu na słowo. Chłopak westchnął ciężko układając głowę na moich kolanach delikatnie rozchylając przy tym swoje powieki aby móc spojrzeć mi w przepełnione iskierkami oczy. Wyglądał już nie co lepiej, jego oczy nie były już tak zaczerwienione a on sam nabrał kolorów. Rozchyliłam swoje usta w delikatnym uśmiechu kiedy przez dobre kilka minut wpatrywał się we mnie jak zaczarowany. 

- Pansy.. Wyładniałaś. - Zabełkotał szczerząc się do mnie jak głupi. Porównał mnie do tej szkolnej dziwki? Zabolało, kiedy już miałam zerwać się na równe nogi i wyjść trzaskając przy tym drzwiami tak że z pewnością wyleciałyby z zawiasów do pomieszczenia niczym burza wparował jak zawsze roześmiany niczym na haju Blaise szybko oceniając sytuację. 

- Chyba zostanę swatką.. - Rozmarzył się rzucając się na jeden z stojących tam foteli w kolorach Slytherinu. Wykręciłam oczami i wstałam strącając tym samym głowę blondyna który mruknął jedynie z niezadowolenia. 

- Ja i Parkinson? Błagam cię Diable idź ty się leczyć. - Blaise natychmiast spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem, zignorowałam to ze wściekłością wbijając paznokcie w skórę swojej dłoni. Właśnie tego się bałam, nie pamięta nic z tego wieczora.. nie pamięta tego co mi mówił, kompletnie nic. 

- Czekaj... Nie wydrzesz się na mnie? - Spytał zdziwiony jak strzała podnosząc się do pozycji siedzącej nadal kurczowo zaciskając powieki. 

- Otwórz oczy alkoholiku jeden! - Warknął wściekły Diabeł z całej siły uderzając go w potylicę. Machnęłam na nich lekceważąco ręką tłumiąc w sobie wszystkie emocje aby chociażby przez przypadek nie wybuchnąć przy nich żałosnym płaczem. 

- Szkoda gadać. - Mruknęłam wychodząc stamtąd jak najszybciej ignorując ich nawoływania. Właściwie to czego ja się spodziewałam? Pewnie to Parkinson spędza u niego większość nocy. Wybiegłam z lochów zwalniając tępa, zamierzałam jak najszybciej znaleźć Louisa, kompletnie wypadło mi z głowy nasze dzisiejsze spotkanie na którym mielibyśmy wielką okazję aby porozmawiać w ciszy i spokoju z daleka od szkoły. Szkoda tylko że głupia wolałam zmarnować ten czas na Malfoya... W każdym razie byłam spóźniona już dobre dwie godziny. 


~ POV Draco ~

- Co ci strzeliło do głowy ty skończony idioto?! - Z całej siły uderzyłem pięścią o drzwi mając ochotę roznieść dosłownie wszystko. Zjebałem to po całej linii.. Spojrzałem spanikowany na mordującego mnie wzrokiem Diabła. 

- Nie wrzeszcz na mnie dobrze ci radzę. - Warknąłem raptownie unosząc ton głosu. - Jezu a co jak ja z nią.. - Zabini automatycznie prychnął pukając się przy tym w czoło. 

- Nie jest jeszcze taka głupia. - Miał rację, jako jedyna osoba którą znam potrafiłaby zachować zdrowy rozsądek, nie jest taka jak Parkinson.. W przeciwieństwie do tego mopsa przejawia aż nadmiar inteligencji. Co ja narobiłem.. 

- Stary, co ja jej mogłem powiedzieć? - Spytałem totalnie załamanym głosem, czarnoskóry usiadł obok mnie delikatnie się nade mną nachylając.

- W takim stanie, niemalże wszystko. - Przerażony zamknąłem twarz w swoich wychudzonych dłoniach starając się przypomnieć sobie cokolwiek, oczywiście wszystko na marne. Wściekły sam na siebie cisnąłem pierwszą lepszą poduszką o podłogę krzycząc przy tym żałośnie. 

Close your eyes | Draco Malfoy |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz