wychodząc do pracy, calum postanowił zejść schodami - skoro zachciało mu się prowadzić zdrowy tryb życia, wypadałoby zrezygnować nie tylko z burger kinga, ale i z windy. chłopak potrząsał głową w rytm piosenek, które sączyły się do jego mózgu dzięki (ostatnim) działającym słuchawkom, jakie znalazł w mieszkaniu i, mówiąc szczerze, w tamtej chwili, calum hood nie mógłby mieć świata bardziej w... poważaniu.
przynajmniej tak myślał, dopóki jego oczy nie zobaczyły dwóch najpiękniejszych istot, jakie tylko widział świat; tak pięknych, że aż na nosie wystąpił pot i calum musiał poprawić okulary ostatnim wolnym palcem - w obu dłoniach miał worki ze śmieciami, które wyruszyły na wycieczkę schodami dzięki zepsutemu zsypowi.
bliźniaczki - a przynajmniej na takie wyglądały, chociaż teraz, kto je tam wie, wszystkie dziewczyny wyglądają tak samo - zbiegały po schodach z oburzeniem wymalowanym na twarzy. calum aż westchnął w duchu; nawet zdenerwowane, nadal wyglądały jak nimfy. hood "niepostrzeżenie" wyciągnął z jednego ucha słuchawkę, by podsłuchać chociaż fragment ich rozmowy; pewnie i tak mówią elfim językiem, więc niczego ciekawego się nie dowie.
- powiemy w klubie, że ma małego - rzuciła jedna z nich, ta, która miała założoną ogromną koszulkę z iron manem. - żadna z nim więcej nie pójdzie na jedną nockę, zobaczysz.
- albo powiemy, że ma parszywą narośl na jajkach - pisnęła druga, chichocząc jak oszalała.
okej, tego calum zdecydowanie nie chciał słyszeć. włożył z powrotem słuchawkę i nadal potrząsając głową, wyszedł na dziedzniec; musiał wyglądać jak osoba chora psychicznie, bo gdy tylko wyrzucił śmieci, dzieciaki z czwartego piętra zaczęły coś wrzeszczeć o psychiatryku.
calum zbył uwagi uśmiechem i spojrzawszy na zegarek, wziął głębok wdech i puścił się biegiem w stronę pracy - księgarnia powinna już być od dwunastu minut otwarta.
CZYTASZ
/ tenth floor /
Fanfictiondziesięć pięter, dziesięć różnych historii. | multifiction; © 2014 letsgetoutofhere