Uwielbiam plażę. Nie potrzeba wiele, żeby mnie tam zaciągnąć. Szczególnie teraz, kiedy jestem lekko pijana i mam dość towarzystwa Melissy oraz jej pogawędek z Chloe. Wymówka o złym samopoczuciu powinna im wystarczyć, właściwie Chloe, Melissie wystarczyło słowo, że znikam. Pewnie każdy uznał by mnie teraz za idiotkę, bo właśnie uciekam z klubu ze spotkania z przyjaciółką i idę o dziesiątej wieczorem na plażę spotkać się z facetem, mimo że mam chłopaka. „Genialnie Steshia",myślę. Tłumaczę się sama sobie, że przecież nie robię niczego złego. Po prostu potrzebuje pogadać. Po to wyszłam z domu, a skończyłam siedząc jak cień, po zaledwie dwudziestu minutach kiedy z Chloe siedziałyśmy jeszcze same. Całe szczęście, że mam do pokonania zaledwie kilkaset metrów idąc promenadą. Wiadomość od Dana przekonała mnie tylko dlatego, że to szansa na to, aby lepiej go poznać. Może w końcu. Dziękuję samej sobie w duchu, że założyłam swoje ulubione i najwygodniejsze baleriny, zamiast szpilek. Wyglądała bym w nich teraz co najmniej pokracznie. Mijam wszystkie sklepy i restauracje przepełnione ludźmi. Słońce już zaszło i pozostawia po sobie jedynie delikatną, pomarańczową poświatę na niebie. Jeszcze chwila i zrobi się ciemno. Przechodząca obok mnie grupka nastolatków patrzy na mnie jak na zbłąkaną owcę, bo każdy chodzi tu w towarzystwie. Słyszę jak delikatne fale uderzają o brzeg i szybko znajduję zejście na plażę. Zdejmuję buty i zatapiam stopy w piasku. Kocham to miejsce. Oakland nie wzbudzało we mnie takich emocji, nie lubiłam tam być, chociaż to nie wina miasta, a moich rodziców. Teraz nie dość, że czuję się wolna to w dodatku odnajduję się tu całkowicie. Pokonuję jeszcze kilka kroków i słyszę gwizdanie. Niedaleko przed sobą widzę Dana, który macha ręką, abym go zauważyła.
„Cóż, ciebie nie da się nie zauważyć", myślę.
–Chyba naprawdę musiałaś się nudzić–rzuca na powitanie.
Przyznam, że nie widziałam go jeszcze w takim wydaniu, ale podoba mi się to, co widzę. Beżowa, lniana koszula wystająca spod kurtki w tym samym kolorze i krótkie luźne spodenki. Do tego te rozmierzwione, ciemne włosy i delikatny zarost. Kiedy wreszcie odrywam od niego wzrok dziwię się jeszcze bardziej faktem, że majsterkuje przy skuterze wodnym. Nie mogę pojąć dlaczego wydaje mi się to takie dziwne. W końcu zdobywam się na słowa powitania chociaż mogłabym tylko siedzieć i patrzeć co robi.
–Właściwie to potwornie, zostałam olana–prycham.
Sadowię się na niskim murku,a on kontynuuje swoje zajęcie.
–Niemożliwe, kto cię tak skrzywdził?– Obraca się z tym pytającym, a jednocześnie szyderczym uśmiechem.
–Przyjechała siostra mojej przyjaciółki, która mnie nienawidzi, więc nagle obie zapomniały o moim istnieniu na wspólnym wyjściu. Wybawiłeś z opresji– dodaję tym samym tonem z jakim on zwraca się do mnie.
–Nie do końca świadomie, ale jak dama w opałach... –znów patrzy tym wzrokiem, a ja czuję jak moje policzki robią się gorące.
„Czemu to tak wygląda", myślę.
–A tak właściwie, to co ty tu robisz ?–zmieniam temat– O tej porze to chyba ostatnie miejsce, w którym bym się Ciebie spodziewała.
Lekki podmuch wiatru zawiewa mi włosy na twarz. Odgarniam je i czuję jak robi mi się chłodno, bo oprócz sukienki mam na sobie tylko cienki sweterek. Dan milczy przez dłuższą chwilę i mam wrażenie, że olał moje pytanie. Mylę się w momencie, kiedy zdejmuje z siebie kurtkę i siada na murku obok mnie, zakrywając mi ramiona.
–Wygląda na to, że nie wiesz jeszcze o mnie wielu rzeczy Stessie– dodaję spokojnie.
Słodkie zdrobnienie mojego imienia przyprawia mnie o dreszcze. Myślę o tym jak mogłabym położyć głowę na jego ramieniu. To takie kuszące, że naprawdę ledwo się powstrzymuję, bo jego ciepło jest wyczuwalne mimo, że wcale się nie dotykamy.
CZYTASZ
Wyzwolona
Mystery / ThrillerNieważne jak bardzo w życiu się staramy, czasem los ma dla nas inne plany. Mamy do wyboru dwie opcje: tkwić w tym co jest tu i teraz, albo postawić krok na przód, by coś zmienić. Steshia Clark uciekła z domu nie bez powodu. W deszczową noc ląduje w...