„Steshia, co ty wyprawiasz", karcę się w myślach.
Przekręcam klucz w zamku i zamykam drzwi domu, który póki co jest mi zupełnie obcy. Nawet mały słonik wiszący na breloku od kluczy wydaje mi się dziwaczny. Liczę na to, że naprawdę przyzwyczaję się do tego miejsca. Podobno bar, do którego zmierzam, ma znajdować się na tyle blisko, że dotrę tam piechotą. Postanawiam, że spotkamy się na miejscu. Nie chcę nadużywać jego usług taryfowych, co ostatnio ma miejsce dosyć często. Z własnego wyboru patrzę w mapkę na ekranie telefonu i podążam za strzałką. Jeszcze trzy kroki, dwa, jeden. Unoszę głowę i od razu poznaję ten płaszcz. Kiedy jestem już wystarczająco blisko, zamyka mnie delikatnym objęciem w swoich ramionach.
– A więc to tak się teraz witamy–rzucam zaskoczona.Uśmiecham się mimowolnie, bo to całkiem przyjemne. Nie chcę jednak, żeby od razu to zauważył, chociaż, sądząc po jego minie, już sam brak mojego sprzeciwu maluje triumf na jego twarzy.
– Dzielna, niezależna kobieta dotarła do celu!–rzuca na powitanie.Szyderczy uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Wchodzimy do środka niewielkiej knajpy oznaczonej neonowym szyldem ,,Idylla". Wnętrze wygląda całkiem przyjemnie. Lekki półmrok w połączeniu z ciepłym, żółto-pomarańczowym światłem tworzy przyjazny klimat. Rozglądam się po zajętych stolikach otoczonych beżowymi kanapami. Przypuszczam, że dopiero o tej porze robi się tu tak pełno, właściwie jak w każdym barze. Kątem oka dostrzegam jedyne wolne miejsce na sali. Widzę, jak po naszej prawej zmierza para w kierunku tego samego stolika. Zerkamy na siebie, a za chwilę widzę, jak tamci przyspieszają kroku. Daniel idzie po mojej prawej. Na pewno nie będę bić się o miejsca, więc jestem ciekawa, co zrobi, jak para obok nas wyprzedzi. Jesteśmy już blisko, kiedy nagle Daniel skręca w stronę baru. Widzę, jak tamta dwójka szczerzy się do siebie. Zrozpaczona faktem, że właśnie odebrano nam ostatni wolny stolik, patrzę na Daniela. Wyciąga portfel i zwraca się do barmana.
– Przepraszam, czy moglibyśmy zarezerwować tamten stolik na już? – pyta, wskazując palcem na „nasz" stolik.
– Z tego, co widzę, właśnie został zajęty, więc obawiam się, że nie, proszę pana. Rezerwacje przyjmujemy co najmniej z dwugodzinnym wyprzedzeniem – tłumaczy barman.
Widzę, jak Daniel wyciąga z portfela pięćdziesięciodolarówkę i kładzie na blat przed barmanem.
– Dalej nie da się tego załatwić? Wie pan... Bardzo mi na tym zależy.
Kieruje szybkie spojrzenie w moją stronę. Mężczyzna, na oko jakieś dwadzieścia kilka lat, patrzy niepewnie i chowa pieniądze. Wychodzi zza baru i zmierza w kierunku pary, która właśnie się rozsiadła. To wszystko byłoby całkiem niepotrzebne, gdyby ktokolwiek miał zamiar opuścić lokal. Jednak nic na to nie wskazuje. Ludzie naprawdę siedzą tu całymi nocami?
W ciągu dwóch minut widzę, jak chłopak z dziewczyną zbierają się do wyjścia z nieciekawymi minami. „Właśnie zrujnowaliśmy im wieczór", myślę. Barman wraca z lekko speszoną miną, a my siadamy na kanapie. Nic dziwnego, że nikt nie ma ochoty się z nich podnosić. Są obłędnie miękkie.
– Chcesz coś zamówić czy od razu przejść do wypytywania mnie?
Dlaczego on cały czas się tak uśmiecha? To robi się trochę niepokojące. Wciąż dręczą mnie wyrzuty sumienia świadczące o tym, że nie powinnam tego robić. Mam nadzieję, że Mike w żaden sposób o niczym się nie dowie. W każdym razie moja ciekawość nie została jeszcze nawet w najmniejszym stopniu zaspokojona, więc kładę dłonie na stole i splatam palce.
– Właściwie to nie będą takie straszne pytania. – Teraz to ja zaczynam się uśmiechać. – Ulubiony kolor?
– Co takiego? – Zmieszanie na jego twarzy, a zarazem nieustanny uśmiech, sprawia, że wygląda naprawdę słodko. Nie. „Nie myśl tak, Stess". Coraz bardziej utwierdzam się w tym, że to spotkanie nie jest dobrym wyborem. Co ja najlepszego wyprawiam? Teraz i tak już się nie wykręcę.
CZYTASZ
Wyzwolona
Misterio / SuspensoNieważne jak bardzo w życiu się staramy, czasem los ma dla nas inne plany. Mamy do wyboru dwie opcje: tkwić w tym co jest tu i teraz, albo postawić krok na przód, by coś zmienić. Steshia Clark uciekła z domu nie bez powodu. W deszczową noc ląduje w...