ROZDZIAŁ 4

28 4 1
                                    

      Po powrocie ze szkoły postanowiłam się trochę odświeżyć i wziąć prysznic, ale przed tym sprawdziłam telefon. Było tak jak się spodziewałam.

NIEZNAJOMY: Dlaczego cały dzień byłaś smutna księżniczko?

JA: Po pierwsze nie nazywaj mnie księżniczką. Po drugie nie twoja sprawa.

NIEZNAJOMY: Spokojnie martwię się o ciebie. To przez tego idiotę Issaca?

Ja: Martwisz się? Śmieszne. Tak to przez niego. Czy taka ilość informacji cię zaspokaja?

NIEZNAJOMY: Niezupełnie, ale nie będę ci przeszkadzał. Dobranoc :*.

Odłożyłam telefon i ruszyłam w stronę łazienki. Patrzyłam na swoje ciało i cierpiałam widząc te wszystkie blizny. Wszystkie małe kreski na rękach, przypominały mi one ból, który przeżywałam. Minęło już dwa lata a wciąż boli. Nie wierzę w słowa, że czas leczy rany. Może tak jest, ale w bardzo małym stopniu. Wszystkie te doświadczenia dały mi siłę, która mnie uratowała. Zaraz po utracie ojca próbowałam popełnić samobójstwo. Wzięłam bardziej dużo leków i kiedy uświadomiłam sobie co robię i co tracę, wezwałam pogotowie. Uratowali mnie.
      Po kąpieli przejrzałam tweetera i położyłam się spać.
             ************************
     Nareszcie sobota. Mój ulubiony dzień. Kiedy tylko się ubrałam, zadzwoniłam po Alison. Może nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale ufam jej. Wczoraj obiecałam , że pójdę z nią na zakupy. Choć nie jest to moja ulubiona czynność to czuję się zobowiązana wobec niej. To ona pomogła mi się odnaleźć w tej szkole. Więc wyjęłam telefon i napisałam, że jestem już gotowa i możemy jechać. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

ALISON: Będę za 5 min.

Po chwili usłyszałam trąbienie. Szybko się ubrałam i wyszłam. Za oknem auta zobaczyłam bardzo ładną, uśmiechniętą szatynkę. Wsiadłam do samochodu i ruszyłyśmy w drogę.
- Hejcia- powiedziała.

- Cześć. Co kochaniutka zamierzasz kupować?

-Mam chrapkę na te piękne buty z Ochnika.- odpowiedziała podekscytowana.

Tak Alison była bogata, ale się tym nie chwaliła i z miłą chęcią pomagała.

- Może najpierw mała kawka w Starbucks'ie?-zaproponowałam.

- Dobry pomysł.

Po paru minutach już byłyśmy u celu. Przed nami stała wielka galeria. Wydaje mi się, że największa w Chicago. Jak zapowiedziałyśmy ruszyłyśmy w stronę kawiarni. Zamówiłyśmy swoje ulubione frappucciono czekoladowe. Mam słabość do słodkich rzeczy. Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon.

Story you'll loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz