Rozdział 10 ✔

6.3K 203 12
                                    

Veronica POV

U mojej rodzinki byłam dosyć długo, bo do willi mojego brata wróciłam około 2:00 a.m. Troszkę się zasiedziałam nie powiem. Wyciągnęłam klucz z kieszeni i weszłam do środka. Wszyscy już spali więc poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam piżamę, która składała się z majtek i z za dużej na mnie koszulki Cam'a. Położyłam się na łóżku, sprawdziłam social media i zasnęłam.

Kiedy wstałam szybko podeszłam do szafy i wyciągnęłam krótkie dresowe spodenki i białą koszulkę z Adidasa. Zrobiłam delikatny makijaż żeby się nie rozmazać w trakcie biegu, założyłam czarne Nike i wyszłam z domu. Biegłam aktualnie przez las kiedy ktoś mnie chwycił w pasie. Od razu chciałam się na tę osobę rzucić. Po posturze wywnioskowałam, że to chłopak. Kopałam, ale on trzymał mnie mocno za ręce.

- Puszczaj mnie ty cholerny idioto! Kurwa pożałujesz, że się urodziłeś! - Krzyczałam i kopałam go, ale jak widać z marnym skutkiem bo on się tylko ze mnie zaśmiał.
- Skarbie co tak agresywnie? - powiedział rozbawiony. Chciałam mu odpowiedzieć, ale przyłożył mi jakąś szmatkę do buzi i po chwili odpłynęłam. A to chuj. Obudziłam się w jakimś małym, ciemnym pomieszczeniu. Pewnie to była jakaś piwnica... ale co ja tu do chuja robię?! No tak ten kretyn mnie porwał! Tylko po co? Jaki miał w tym interes? A co najważniejsze. Kim on był? Ciekawe ile czasu już tu spędziłam... i ciekawe czy moja rodzina zaczęła mnie szukać. Wstałam i podeszłam do drzwi i zaczęłam w nie kopać z całej siły.

- Otwierać te jebane drzwi! Macie mnie wypuścić rozumiecie?! Otwierajcie to! - Krzyczałam i "biłam" te drzwi aż zaczęły boleć mnie ręce. Szukałam też innego wyjścia, ale tu nic nie ma. Nawet okna. Ja pierdole. A nie mogłam zostać w domu? Kiedy już wszystko sprawdziłam i trochę pokrzyczałam usłyszałam kroki.

- Otwieraj te jebane drzwi chuju! - krzyknęłam po raz... nie wiem który.

- I czego się tak drzesz szmato?! Kultury cię nie nauczyli czy co? - Ale już wstałaś, to dobrze. - Jezu, ale on jest bipolarny.

- Może byś mi odpowiedział co ja tu kurwa robię? - zapytałam sarkastycznie.

- Ojj skarbie, ale przykro prawda? Zostałaś porwana... i to w dodatku przez nas. Przez gang Jack'a. - zaśmiał się, a ja zesztywniałam. Mogłam go wtedy zabić... teraz dopiero zrozumiałam słowa tego chuja...

Niall POV

Wstałem rano i poszedłem do pokoju Veronici spytać się czy jedzie z nami na plaże bo chcemy trochę odpocząć. Zapukałem, ale nic. Otworzyłem drzwi i wszedłem do jej pokoju. Nie było jej. Gdzie ona kurwa jest? Wyciągnąłem telefon, wybrałem jej numer telefonu, ale nic. Przecież ona zawsze ma telefon przy sobie i zawsze odbiera... mimo, że nie było jej krótko to się o nią martwiłem, przecież gang Jack'a dalej tu jest, a ona go nie zabiła. Zawołałem chłopaków do salonu i zadzwoniłem po Cameron'a i Matt'a. Byli u nas dopiero wieczorem. Kiedy już wszyscy byli ja zacząłem mówić.

- No więc Ver nie ma. Byłem rano u niej w pokoju, ale jej nie ma. Również do niej dzwoniłem, ale ona nie odbiera... - powiedziałem w sumie to co wiedziałem. Matthew zmarszczył brwi jakby nad czymś myślał.

- Przecież ona może być porwana... Jack mówił, że jeszcze się przekona. Cameron zadzwoń do niej. - powiedział. W sumie to co mówił miało sens. Przecież ją mogli porwać... Tylko teraz jesteśmy w dupie bo nie wiemy gdzie ona jest.

- Dzwoniłem kilka razy, nie odbiera. Musiało jej się coś stać! Ona zawsze odbiera ode mnie telefon! Chyba, że jest na mnie zła, ale przecież ja nic jej nie zrobiłem, a z resztą ona się na mnie nie obraziła. - odpowiedział.

- Louis szukaj jej! Namierz ją! Cokolwiek kurwa! - krzyknął Harry. W sumie ja to miałem zrobić, ale cóż.








Rozdział po częściowej korekcie.
pozdrawiam
Anabelle

Bad sister|1D ||W TRAKCIE CZĘŚCIOWEJ POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz