Rozdział 21

3.3K 105 31
                                    

Na tej plaży wygłupialiśmy się dość długo bo dopiero około 22 postanowiliśmy wracać do domu. Cieszę się, że mogłam spędzić ten czas właśnie z Harry'm. Do domu wróciliśmy roześmiani. Kiedy weszliśmy do domu odczuwałam już ogromne zmęczenie więc żegnając się z Harrym buziakiem w policzek i powiedzeniu mu dobranoc ruszyłam do swojego pokoju gdzie rozebrałam się do bielizny i wskoczyłam do łóżka. Nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza. Zdecydowanie ten dzień mogę zaliczyć do tych najlepszych. Było niesamowicie. Nigdy nie sądziłam, że mogę spędzić tak ten dzień i to właśnie z Harrym Pieprzonym Stylesem.

Obudziłam się koło 10 nie to żebym nie spała dłużej, ale jak widać chłopcy mieli inne plany i postanowili mi zrobić mokrą pobudkę. Mówię Wam koszmar! Przez nich muszę jeszcze łóżko ogarnąć. Nienawidzę ich. No ale nic. Ubrałam się, nałożyłam delikatny makijaż i ruszyłam do kuchni skąd dochodził zapach gofrów. Mniaaam! Przynajmniej chyba się najem.

- Chłopcy mam nadzieje, że to dla mnie za tę mokrą pobudkę - powiedziałam i usiadłam na blacie koło Niall'a bo to on stał przy gofrownicy i robił przysmak bogów.

- Chciałabyś. Zrób sobie. - prychnął Niall i wyciągnął kolejnego gofra i położył go na talerz

- No Niall'uś kochanie. Wiem, że mnie kochasz. Pozwolisz mi być głodną? No wiesz ty co? - powiedziałam z oburzeniem, a on nic sobie z tego nie robiąc dał na gofry bitą śmietanę i owoce. No nie powiem wyglądało to apetycznie. Gdy miał wgryzać się w gofra ja mu go zabrałam i usiadłam jak najdalej od niego i zaczęłam jeść. Patrząc na jego rozdziawioną minę po prostu wybuchnęłam śmiechem.

- Masz trzy sekundy. Raz... - widząc, że nie żartuje biegnę na górę. - trzy. Już nie żyjesz! - jak to ja musiałam coś zrobić i jak chciałam wbiegnąć po schodach wpadłam na kogoś a tym kimś okazał się nie kto inny jak Harry Styles. I wiecie co? Mój gofer wylądował na jego koszulce.

- Harry, kurwa, mój gofer. - zajęczałam. No co? Głodna jestem.

- Ale to ty na mnie wpadłaś. - warczy, ale nie może się powstrzymać i wybucha śmiechem. - A teraz skarbie liż to.

- Ver!!! Mój gofer! Ja naprawdę miałem na niego ochotę. A teraz nikt go nie będzie miał. I co ja mam teraz jeść?

- A ja? Co mam jeść? - no przepraszam, ale kocham się droczyć. Niall obrażony na cały świat wszedł na górę, a Harry ściągnął ubrudzoną MOIM gofrem koszulkę i o cholera. On serio ma niezły tors.

- Gapisz się. - mruknął. No co ja mam poradzić na to? Mam oczy to się patrzę. A skoro mam na co to czemu nie wykorzystać sytuacji?

- A i owszem. Przeszkadza ci to? - spytałam chociaż w sumie i tak znałam odpowiedź na to pytanie. Powiedział coś niezrozumiałego pod nosem, wyminął mnie i poszedł chyba do salonu. Ja też już nie stałam jak ten kołek i poszłam na górę uprzednio sprzątając moje śniadanie z podłogi. Gdy to zrobiłam weszłam do swojego pokoju i zastanawiałam się co zrobić. Może by tak pojechać gdzieś zjeść śniadanie? Tak to chyba może się udać. A od jutra zajmę się sprawami gangu, obiecuje. Przebieram się szybko i ruszam zobaczyć czy Harry jest jeszcze w salonie. Na moje szczęście jest.

- Styles jedziesz ze mną na śniadanie na miasto? - pytam prosto z mostu bo tak szczerze mówiąc jestem głodna więc czym prędzej coś zjem tym lepiej.

- No możemy jechać tylko pójdę się przebrać, a i jeszcze jedno. Ja prowadzę! - krzyknął i zanim mogłam coś powiedzieć jego już nie było. Dobra, ostatni raz mu odpuszczę tylko niech nie rusza mojego auta. Czekałam na pieprzoną księżniczkę pół godziny. PÓŁ GODZINY. Ja rozumiem wszystko, ale ile można się przebierać?! No ile?! Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam do holu i ubrałam na stopy czarne vansy. Harry zrobił to samo tylko ubrała białe adidasy, wziął klucze od swojego Lamborghini i wyszliśmy. Otworzył mi drzwi po czym sam okrążył auto i wsiadł za kierownicę.

- O, jaki pieprzony gentelmen się z ciebie zrobił. - powiedziałam i popatrzyłam na niego co i on uczynił.

- Zawsze do usług milady. (dzięki wielkie za poprawę ~ dop. autorki.) - zaśmiał się, ale nie tak sztucznie tylko to był prawdziwy śmiech. Śmiech który naprawdę mogłabym słuchać częściej. Uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam głowę w stronę szyby, a Harry ruszył. Podjechaliśmy pod jakąś kawiarnię i weszliśmy do środka. Kiedy wchodziliśmy zadzwonił mały dzwonek nad drzwiami o przybyciu nowego klienta. Byłam miło zaskoczona bo kawiarnia nie była oblegana. Była utrzymana w odcieniu szarym. Naprawdę bardzo ładnie się to prezentowało.

Kiedy siedzieliśmy przy stoliku podeszła do nas kelnerka i odebrała nasze zamówienia. Ja zamówiłam sobie kawałek szarlotki do tego latte i kilka ciasteczek, natomiast Harry wziął sernik, czarną kawę która z resztą była jego ulubioną i tak jak ja wziął kilka ciastek.
Po kilkunastu minutach nasze zamówienie było gotowe. Może nie było to typowe śniadanie, ale czy ktoś powiedział, że jesteśmy normalni? No właśnie. Jedliśmy i rozmawialiśmy na różne tematy. Kiedy zjedliśmy powiedzieliśmy jeszcze chwilkę i postanowiliśmy się zbierać bo Harry musi coś załatwić, a ja muszę zająć się sprawami gangu. Po dwudziestu minutach zaparkowaliśmy przed naszą willą.

- Naprawdę świetnie się bawiłam dzisiaj Harry. - powiedziałam i patrzyłam na niego.

- Ja też się dobrze bawiłem Horan. - rzucił i patrzył to na moje oczy to na usta. Nie mogąc się powstrzymać przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Oddał mój pocałunek, po chwili wdarł swoim językiem do mojej buzi. Całował delikatnie, tak jakbym zaraz mogła się rozmyślić i przywalić mu w twarz. Odsunęliśmy się chwilę potem, a ja nie patrząc mu w twarz po prostu wyszłam z auta i udałam się do gabinteu. Nie odwróciłm się, po prostu szłam.


Przepraszam za brak rozdziałów przez tak długi okres czasu, ale naprawdę nie miałam motywacji, żeby pisać i nie wiem. Postaram się to poprawić.
Wasza
Anabelle

Bad sister|1D ||W TRAKCIE CZĘŚCIOWEJ POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz