***
Nazywam się Emilie Lein, mam 15 lat i mieszkam w Oslo w Norwegii. Mam razem z tatą małe mieszkanie nieopodal centrum miasta i jest mi tam dobrze, ale tata często narzeka na życie w stolicy i chciałby kiedyś wyprowadzić się do jakiegoś mniejszego miasta. Mieszkamy tam sami, ale często odwiedza nas Natalia, moja bff.
Natalia jest bardzo miła i ładna. Tak jak inni znajomi, mówi na mnie Emi.
Ja natomiast, mówię na nią Nati.
Mam też trochę innych koleżanek, za którymi Nati niezbyt przepada, a jedną z nich jest Marit.Marit to bardzo niska blondynka, która z pozoru wygląda na bardzo słodką dziewczynke, ale jak wiadomo, pozory mylą. Marit często wciska mnie w jakieś ,,lewe akcje", co nie podoba się Natalii. Poza tym, blondynka jako jedyna z moich przyjaciółek mieszka na przedmieściach i zwykle porusza sie swoim rowerem.
Poza przyjaciółmi mam też wrogów do których niewątpliwie zaliczają się Erik i Lars. Znienawidzili mnie poprzez ,,lewe akcje" załatwiane przez Marit. Nieraz byli naszą ofiarą i parę razy udało nam się ukraść od nich pieniądze, bądź wcisnąć im jakiś kit.
Pewnie zastanawiacie się co z moją mamą. Czyżby nie żyła? Nic bardziej mylnego. Od paru lat podróżuję po norweskich lodowcach, razem z pewną grupą przyrodniczą. Ja mam jej to bardzo za złe. Że wyjechała, zostawiła mnie i tatę i zmusiła nas do przeprowadzenia się z naszego domu do innego mieszkania.
Tata natomiast ją rozumie, bo mama nas całkiem nie zostawiła. Po prostu chciała wyjechać, spełniać swoje marzenia, a nie tylko siedzieć w domu, gotować dla nas obiady i sprzątać. Podobno nie w tym jest rola matki.
Mama odwiedza nas dwa razy w roku lub częściej. Zależy jakie są warunki na północy kraju i jak ważne są sprawy do załatwienia. Ostatni raz widziałam mamę 4 miesiące temu, co oznacza że nie będę na nią czekać więcej niż 2 miesiące.
Generalnie często jeżdżę po mieście rowerem. Bardzo to lubię i nie wyobrażam sobie żeby siedzieć cały czas w domu. Na szczęście jest już kwiecień, więc jak zrobi się cieplej będę mogła robić sobie dłuższe przejażdżki z Nati albo Marit.
Pewnie nie poruszyłam jeszcze jednego tematu i nie odpowiedziałam na jedno pytanie. Mianowicie, czy mam chłopaka. Nie. Nie mówię że nikt mi się nie podoba, nie mówię że jestem całkiem obojętna, ale raczej wolałabym się z tym wstrzymać.
To chyba już wszystko na mój temat:)
***
Dzisiejsza pobudka niewątpliwie nie należała do najprzyjemniejszych.
Tata wyciągnął mnie z łóżka groźbą, że pomniejszy mi moje kieszonkowe.
Ubrałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam z domu, a przed moją kamienicą stała już Marit.-Cześć Emi!-wykrzyknęła dziewczyna
-Hej kochana!- powiedziałam i uścisnął przyjaciółkę
-Pamiętasz o jutrzejszej akcji?
-Co? Jakiej akcji?-spytałam zdziwiona
-Jutro musisz ukraść Larsowi zeszyt!
-Zeszyt Larsa?
-Tak, jego rysownik.
-Co? Ale po co nam jakiś jego rysownik?
-Kochana, dobrze wiemy że Lars jest strasznie wstydliwy i nigdy nie pokazał by swoich rysunków, a tak się składa, że ostatnio widziałam jak po lekcjach rysuje w swoim rysowniku. Pomyśl sobie ile kasy zdołały byśmy z niego wydusić szantażują go, że w przeciwnym razie wywiesimy jego rysunki na korytarzu-wytłumaczyła mi Marit.