Rozdział XI

115 14 2
                                    

Shadow pov

Kątem oka zobaczyłem, że udało im się dobiec do wyjścia
'Na wszelki wypadek' Użyłem włuczni chaosu i zawaliłem wyjście którym się udali pozostałościami z sufitu. Teraz tylko liczyć na to, że odnajdą Sonica i uda mu się tu przebić. Spojrzałem na Mephisa, był w pozycji bojowej gotowy w każdej chwili do mojego ataku. Tylko ataku bezpośredniego. Skoro do takiego się przygotował to okej ale wcześniej przygotowałem sobie odbiespieczony pistolet.
'No to co zaczynamy przedstawione.'
Ruszyłem na niego z zamiarem uderzenia go w brzuch. Sprawnie mnie złapał za lewą rękę i odrzucił.
'O to mi chodzi' sprawnie wyciągnąłem spluwe i strzeliłem do niego z 10 razy. Szybko się obrócił i wytworzył pole które go uchroniło przed 7, bo 3 pozostałe tylko lekko go drasneły. Tak to fakt, uchronił się przed pozostałymi ale czeka go mała niespodzianka. Te które się zatrzymały przez tą jego "tarcze" zaczęły świecić i eksplodowały. Mocno go odrzuciło do tyłu. Wstał z ziemi i popatrzył się na mnie z mordem wymalowanym na twarz. O cho~Teraz do dopiero zacznie się jazda bez trzymanki.

Sonic pov

Biegłem przed siebie gdy nagle jakieś metr odemnie wybuchłch granat. Odrzuciło mnie na ścianę dość mocno, bo zostałem w nią wbity. Wszytko mnie bolało. Jakimś cudem udało mi się oderwać od tej ściany. Chciałem ruszyć dalej ale zatrzymał mnie znienawidzony prze ze mnie głos pewnej osoby

-No cześć skarbie~Tęskniłeś?~
-Nie-odwarknołem.-Ani trochę..............SALLY.
-Ty już.....-nie dałem jej dokończyć, uderzyłem ja w brzuch, złapałem za rękę i rzuciłem nią w tą samą ścianie na której ja wylądowałem wcześniej.
-Jeśli myśli, że mnie uwiedziesz w takim momencie i to wszytko porzuce dla ciebie i ty twoich fałszywych obietnic to jesteś w błędzie! Nie jestem już taki głupi jak kiedyś!-oj, narasta we mnie gniew. Zapewne moje oczy powoli zmienią barwę.
-I tak będziesz mój<3~
-CHYBA CIĘ POJEBAŁO!-teraz to mam pewność że dokonałem transformacji w Darka. Mam po prostu czystą chęć mordu.
'Oj moja droga.~Pożałujesz tego że mnie tak sprowokowałaś.' Momentalnie znalazłem się za jej plecami z wiązka energii zkumulowaną w prawej dłoni.
-Pożałujesz moja droga- na moja twarzy pojawił się psychiczny uśmiech.

Connor pov

W życiu nie byłem tak wykończony taką walka jak teraz. Ja zaprzestałem atakować moimi zdolnościami i ona swoimi. To nie miało sensu. Ona jak i ja potrafiliśmy je przełamać wiec tylko marnowaliśmy niepotrzebnie siły. Nasza walka wygląda na zasadzie cios za cios. Wcześniej ją ostrzelałem z mojego karabinu. Dostała parę razy ale potem podeszła mnie od tyłu i swoimi biczami odebrała mi go, a potem go zniszczyła.
Nasza walka mogła trwać 3 lub 4 godziny, sam już nie wiem. Teraz mierzymy się wzrokiem i oboje szukamy jak zaatakować. Ja miałem przygotowany swój miecz, a Nemeziz swoje bicze. Co jakiś czas jednym z nich wywijała okręgi. Już miałem zaatakować gdy moją uwagę przykuło jej chytry uśmiech i śmiech.

-Connor!-pierwsza zaczęła rozmowę. Na dal się śmiejąc.-A co powiesz na układ?
-Na żaden układ z tobą nie będę wchodził!
-A, czyli nie zależy ci na swojej żonie-powiedzała to ze spokojnym głosem. Ja zamiarłem. Pamiętam jak ją podawała i jak ją szukałem. Bawiło ją moje cierpienie, że nie mogłem jej odnaleźć. Moja twarz wyrażała teraz wiele emocji.-Jeśli się poddasz i będziesz mi służyć to powiem Ci gdzie ona jest!
'Mam wybierać pomiędzy pomocą przyjaciółom w ocaleniu swojego domu a odnalezieniu mojej ukochanej?' Trafiła mnie w słaby punkt. Po raz pierwszy w swoim życiu mam taki dylemat.
'Jak mam postąpić?'
......................................................

Silver pov

Ewakuacja przechodzi na razie dobrze. Od czasu do czasu trzeba trochę powalczyć ale zbyt długo takie walki nie trwają.
'Jestem ciekaw jak pozostali sobie radzą.'

-Sir! Melduje że mieszkanic są juz bezpieczni.
-Dobra robota. Ale nie opuszczajcie gardy. Coś mi podpowiada intuicja ze to jeszcze nie koniec naszych problemów.
-Przyjąłem- zazalutował i odszedł. Idąc w swoim kierunku mogłem jeszcze usłyszeć Toriego wygajacego moje instrukcje pozostałym przez komunikator.
'Dobra, skoro sytuacja jest tu opanowana to może pasowało pójść i pomóc Shadowi?'
Długo nie trwało moje myśleniem bo usłyszałem dwie eksplozje, a chwili potem trzecią. Ich siła eksplozji była na tyle silna że aż tutaj mogłem poczuć potężny podmuch wiatru. Już chciałem użyć komunikatora aby się z kim połączyć i spytać się co się dzieje gdy nagle poczułem poczułem ze tracę grunt pod nogami.

-Powinieneś byś bardziej ostrożny.
-Infiniti...-szybko odzyskałem panowanie nad grawitacją, bo sam zacząłem używać własnej magii.
'Oj coś mi mówi ze nie będzie łatwo'

Jesteś moim bratem!?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz