Rozdział V

152 13 3
                                    

Silver pov

Nasi ruszyli na pole walki. Jak zacząłem pakować chociaż najbardziej potrzebne rzeczy do pomocy medycznej. Już chciałem wyruszyć ale moja uwagę przykuł karabin Connora. 'Przecież on się z nim nie rozstaje. Zapomniał go ze sobą wziąść. Sierota.' Zabrałem ze sobą również i karabin. Napewno się przyda. Sięgnąłem po jedną z desek rakietowych i ruszyłem na Niebiańskie Pola. Dowodzenie nad naszą bazą przekierowałem grupie Chaotix, będą oni pilnowali przez Nietoperzyce Rose wraz z Jeżycami  Mariią i Amy.

Lot do mojego celu wydłużył się nie planowanie z 5 minut do 20 minut. Napotkałem po drodze posiłki Eggmana, które również kierowały się w tym samym kierunku co ja. 'Wychodzi na to, że ktoś zaatakował moich przyjaciół i niedocenił Sonica ani Connora. Debile.' Szybko się uporałem z ta jednostką. Nie była ona przygotowana na moje ataki. Po skończeniu z nimi(co trwało z 15 minut)popędziłem w kierunku miejsca docelowego. Deska która stworzył Tails jast połączona jakoś z jej użytkownikom i jak użyje trochę swojej życiowej mocy to potrafi ja przemienić w moc do napędzana się. Nie wiem dokładnie ale grunt, że możemy wtedy dogonić Sonica i Shadowa. Dotarłem na miejsce i trochę mnie zatkało.....Co ja pierdziele! Totalnie mnie zatkało. Sally ma na sobie herb Imperium Eggmana! I walczyła z Soniciem. Nie myśląc dłużej użyłem swojej telekinezy i unieruchomiłem zdrajczynie i popchnołe Sally na jakieś 5 lub 6 km.

-Sonic! Jak się trzymasz?-dopiero teraz zobaczyłem skalę obrażeń. Jego strój był cały zakriwawiony i pociety. Wiedziałem, że Sally potrafi dobrze walczyć ale że aż tak.-Poczekaj....
-Nie.....poradzę sobie Silver......-włożył rękę do jednej z wewnętrznych kieszeni wyciągając szmaragd(widać i czuć, że to replika).-Z tego wszystkiego zapomniałem, że z bazy przed udaniem się na tą misję to go ze sobą zabrałem-uleczył się nim i po chwili wstał.-Choć trzeba pomudz Connorowi. Nemeziz ma wiele brudnych sztuczek w swoim zestawieniu.
Sonic mnie pokierował w kierunku gdzie powinien teraz walczyć Connor z Nemeziz. Po drodze krótko mu streściłem co się wydarzyło. On jasno stwierdził "Wiec to była pułapka." Jak tylko dotarliśmy tam gdzie przebywał nasz towarzysz. Oboje nie dowierzaliśmy w to co widzieliśmy. Connor ledwo dawał sobie rade z Nemeziz. Nagle Connor znieruchomiał, a ona to wykorzystała i go powaliła i już się szykowała do zadania mu ciosu ale
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
oberwała w lewy bark z broni Connora. A jak to się stało.....

Sonic pov

NIE! JA NA TO NIE POZWOLĘ! Już wcześniej zauważyłem ze Silver ma karabin Connora. Wiec widząc to się dzieje bez namysłu i uprzedzenia wyszarpałem jego broń i mu ją rzuciłem. On tylko złapał jak oprzytomniał i wystrzelił w przeciwnika.

Connor pov

Było blisko. ZA BLISKO. Skurkwana wdrła się do mojego umysłu i zaczęła mi w nim mieszać. ZNOWU! Z transu wyrwał mnie gwałtowny kontakt z ziemią. Poczułem ze coś leci w moją stronę. Szybko skierowałem głowę w tamtym kierunku i bez namysłu złapałem to co leciało. To był mój karabin nie myśleć długo wycelowałem bez zastanowienia się gdzie celuje i pociągnołem za spust. Trafiłem ja w lewy bark. Upadła na podłogę. Podeszłem do niej i związałem ja do jakiegoś wystajacego pręta z ziemi. Jak tylko skończyłem z nią skierowałem się w stronę moich przyjaciół.'Nie doceniłem jej trochę'

-Dzięki za pomoc chłopaki.
-Nie ma.
-.....Zaraz moment...Z KĄD MACIE MOJĄ BROŃ! -oni na to wybuchneli śmiechem.-O co wam chodzi?
-Zapomniałeś o niej!-no super.-No dobra zbierajmy się z tąd bo pasowało by pomuc naszym na frącie-ponaglił mnie i Sonica Silver.
-To w takim razie w drogę drużyno!
Wyciągnąłem z kieszeni tą deskę rakietową co schowałem sobie wcześniej. To samo zrobił Silver, a Sonic........oczywiście pognał jak opażony.

-No co? Gonimy go?-zasugerowałem z rozbawieniem na twarzy
-Lepiej tak, bo zaraz wpakuje się w następne tarapaty. Jak to on potrafi.
No i ruszyliśmy za nim.

Jesteś moim bratem!?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz