2. Kim jesteście?

2.1K 67 10
                                    

Chłopak, który przed chwilą się obudził, spojrzał na mnie, a potem szybko wstał, i kopnął swojego towarzysza. W jaja. Mężczyzna krzyknął, i złapał się za tamto miejsce.
- Ochujałeś?! - Pisnął.

- Kim jesteście? - Zapytałam, przez co na mmie spojrzeli.

- A ty? - Zapytał blondyn.

Był nawet przystojny.

- Pierwsza zadałam pytanie. - Skrzyżowałam ręce na piersiach, wyszczerzając w jego stronę ząbki.

- Jestem Henryk Hart, a to Rey Manchester. - Mówiąc nazwisko deugiego, kopnął do lekko w ramię. Na twarzy Rey'a, widziałam łzy bólu. - No przestań, jesteś niezniszczalny!

- Ale to poczułem. - Pisnął.

- Ehh. - Henryk machnął na niego rękmi. - A więc, kim jesteś?

- Katty Windervool. Jak się tu znaleźliście?

- Wciągnęło nas. - Wytłumaczyć Rey, kiedy w końcu się ogarnął.

- Stąd nie ma ucieczki, zostaniecie tu. - Mruknęłam, patrząc na swoje buty.

- Uciekniemy. Przecież jestem Kapitan B, a to mój pomocnik Niebezpieczny Henryk! - Wskazał na swojego pomocnika.

- Czekaj... Ty jesteś tylko maszyną? - Zapytał Henryk.

- Wypraszam sobie! Jeszcze niedawno byłam na tamtym świecie! Zostałam tu wciągnięta. Mam piętnaście lat! - Wykrzyknęłam.

Jak mogli pomyśleć, że jestem maszyną? Durnie.

- Oooo, Henryk. - Rey szturchnął pomocnika w ramię. - On jest o rok starszy. Może coś z tego będzie? - Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszałam charakterystyczny klik, oznaczający nowego chłopaka.

Podeszłam do komputera, i usiadłam na białe krzesło biurowe. Zapomniałam wspomnieć, tu wszystko jest białe, oprócz ikonek rozmowy.

Ktoś: Hejka piękna ❤

Ja: Hej.

Ktoś: To może jakaś plansza? Np. Cukierkowy szał?

Ja: Nie!

Wciągnęło mnie, Henryka i Rey'a. Wylądowaliśmy, jak pionki, na pierwszym polu.

- Gdzie jesteśmy? - Zapytał Rey.

- Kiedy jakieś pole podświetli się na niebiesko, wtedy możesz przejść, kiedy zmieni się na czerwone, zanim przejdziesz, spotka cię niemiła, albo miła niespodzianka. - Powiedziałam na jednym wdechu.

Pole numer dwanaście zaświeciło się na niebiesko. Wykonałam jeden, duży skok, a za mną Rey i Henryk. Pole trzerdzieści.

Pole trzydzieści. - O nie. Henryk nie zdążył przejść. Wylała się na niego niebieska polewa, a potem żółta posypka.

- Wyglądasz jak babeczka. - Zaśmiałam się.

Pole czterdzieści pięć.

Dwieście. - I koniec. Nie przeskoczyłam następnego. Przede mną pojawiło się małe, lewitujące pudełko. Otworzyłam. W środku była fasolka wszystkich smaków. Ugryzłam kawałek. Psia karma, chciałam wypluć, ale nie mogłam.

- Zaliczone! - Rozległ się głos, wtedy kiedy stanęliśmy na polu koniec.

Henryk w polewie i posypce, Rey w marmoladzie. Dostał nią, po tym jak nie zdążył przejść na polu pięćdziesiąt. Ja z posmakiem psiej karmy w buzi.

Ktoś: Jutro będzie gorzej.

Ja: Już się boje -,-

- To było dziwne. - Stwierdził Rey. Zaśmialiśmy się. Nie wiem czemu, ale polubiłam ich.

Bajo! 💙💚💛💜

Win or die | Niebezpieczny Henryk 1/2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz