51

53 2 0
                                    

Weronika
- No żyje żyje. Co wy tu wogule robicie ?
- Jak to co ? Uciekałaś z domu nie dajesz znaków życia. Martwiliśmy się.
- Nic się nie stało. Jak widzicie jestem cała i zdrowa ,więc z łaski swej zostawcie mnie w spokoju.
- Pati co ci ?
- Jeszcze raz mówię nic , zajmijcie się swoim życiem.
Wstała i wypchnęła nas z pomieszczenia. Oboje spojrzeliśmy na siebie i nie wiedzieliśmy co mamy o tym myśleć. Po chwili jednak zdecydowaliśmy się nie dać za wygraną i zabrać stąd Patrycję.
Przechodząc ponownie próg ruiny ujrzeliśmy żyletkę w jej rękach. Nie mogłam pozwolić jej się zabić. Szybko podbiegłam i wyrwałam żyletkę z jej  rąk. Ona odrazu wstała i oburzona zaczęła się tłumaczyć ,że nie chcę się zabić tylko odstresować. Może i to prawda ,ale ja wolę dmuchać na zimne. Już raz dałam komuś odejść i nie pozwolę na to już więcej. Spojrzałam na Wellingera i poprosiłam go ,aby pomógł mi zabrać Patrycję do auta. Będąc już w samochodzie zdecydowałam się zakończyć tą niezręczną ciszę.
- Patka proszę powiedz mi co się stało? Dlaczego nie dawałaś znaków życia ? Ktoś ci coś zrobił ?
- Wera proszę daj mi spokój nie chce o tym rozmawiać.
- Ale Pa..
- Nie mam żadnego ,ale. Welli proszę zawieź mnie do Natana.
- Dobrze ,ale najpierw zadzwoń proszę do mamy i powiedz jej ,że żyjesz ,bo zamartwia się na śmierć.
- Kompletnie zapomniałam dobrze zadzwonię.
Po chwili wybrała numer i spokojnie zaczęła rozmowę z mamą. Już po trzech minutach rozłączyła się akurat ,kiedy Andreas dojechał do domu Natana.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję Andi.
- Nie ma za co.
- Pa Wercia.
- Do zobaczenia.
Po chwili już jej nie było. Czuję się dziwnie. Patrycja zawsze się mi zwierzała ,a teraz jakby straciła do mnie zaufanie. Dam jej czas być może nie jest gotowa na rozmowę.
- Możemy już jechać.
- Jesteś pewna Weronika ? Widziałaś , co sobie zrobiła ?  Jej ręce one były całe we krwi.
- Tak jestem pewna. Jest teraz u Natana on się nią zajmie ,a my nie możemy naciskać na nią zwłaszcza teraz kiedy widzimy ,że coś się dzieje.
- Masz rację. Odwieźć cię prosto do domu ?
- Jeśli nie ma problemu to tak.
- Oczywiście ,że nie ma.
Podczas drogi nie zamieniliśmy ze sobą zbyt wielu zdań. Chwilę jedynie
wymienialiśmy się naszymi przypuszczeniami co do tego co mogło się stać Pati.
Dochodziła już godzina 1:00 w nocy. Byłam wyczerpana. Dzięki Bogu ,że Andi kierował ,bo ja bym nas zabiła.
- Dziękuję ci bardzo. Do zobaczenia.
- Miłych snów. Do zobaczenia Wercia.
Zkonana weszłam do domu , chwilę porozmawiałam z rodzicami i bezwładnie padłam na łóżko.
🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿🎿
Przepraszam za tak długą nie obecność ,ale przez ostatnie miesiące brakowało mi weny , nastroju i czasu. Mam nadzieję ,że jednak teraz odnajdę chwilę by napisać co jakiś czas nowy rozdział dla tego opowiadania. Wiem ,że ten nie jest zbyt wybitny ,ale zapewniam ,że mam już w głowie kilka pomysłów na następne.
Miłego pierwszego dnia listopada ♥️

Słowa:487

,, Od Pierwszego Wejrzenia " ~ Cene Prevc ~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz