Rozdział 2.2

1.5K 108 108
                                    

MEDIA👆: Alice Merton – Lash out.

***

*Vittoria*

Dochodziła dziesiąta wieczorem, panował mrok. Razem z Ernestem i moją małą kruszynką kroczyliśmy po rzymskich ulicach, zmierzając w stronę domu. Szatyn trzymał mnie za rękę, która była nieco chłodna. Przyzwyczaiłam się do tego, dość często tak miewał. Dziwne natomiast było dla mnie to, że nic nie mówił. Szedł drogą, wpatrując się w przestrzeń pustym wzrokiem. Amalia tak samo. Jej malutkie usteczka były zaciśnięte w wąską kreskę. Wzrok miała skierowany w ziemię. Czułam się dość niezręcznie. Postanowiłam, że muszę to przerwać.

— Mal, boli cię jeszcze brzuszek? — spytałam, uśmiechając się w jej stronę ciepło. Brunetka podniosła głowę do góry i spojrzała na mnie smutno. Zaprzeczyła i wróciła do obserwowania chodnikowych kostek. 

Miałam jakieś dziwne wrażenie, że wszyscy zachowywali się dzisiaj trochę inaczej. Jakby każdy żył w swoim świecie. Nie chodziło mi tylko o mojego partnera i córkę. Moja mama i Aileen też na zadowolone nie wyglądały. Kiedy przyszłam po Mal, Aileen bez celu wpatrywała się w okno, a moja mama usiłowała rozwiązywać krzyżówki, spoglądając pustym wzrokiem na jedną z kartek. Coś przede mną ukrywali? Nie umiałam tego stwierdzić. Ostatnimi czasy miałam ze wszystkimi naprawdę dobre relacje. Każdy mnie wspierał, szedł mi na rękę. Rodzina starała się zrozumieć moją trudną sytuację. Pustka w głowie była dla mnie czymś naprawdę uciążliwym. To tak jakby moje życie urywało się w pewnym momencie i ponownie zaczynało w kompletnie innym punkcie. Niewiedza była okropnym uczuciem. Na początku w ogóle nie wiedziałam komu mogę ufać, a komu nie. Ernest mnie tego nauczył.

W oddali ujrzałam nasze osiedle. Było na nim kilkanaście kremowych, dwupiętrowych bloków. W jednym z nich aktualnie pomieszkiwaliśmy. Urocze miejsce. Krzewy oleandrów porastające grządki tylko je upiększały.

— Skarbie, co robimy dzisiaj wieczorem? — Ernest spojrzał na mnie, uśmiechając się. Odwzajemniłam gest.

— Liczę na twoją kreatywność. — Twarz mężczyzny ponownie rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.

— To może romantyczny seans filmowy, a po nim... Kto wie? — Costello mocniej ścisnął moją dłoń. Poczułam jak zaczynam się rumienić.

— Mamusiu, a poczytasz mi dzisiaj bajkę? Poleżysz ze mną chwilkę? — spytała cicho Amalia. Była smutna. Widziałam to po jej twarzy, zachowaniu. Bolało mnie to, że nie wiedziałam, co dręczyło moją córeczkę.

— Oczywiście, żabko. Może...

Ernest przerwał mi w połowie zdania.

— A może ja ci poczytam? Mama w tym czasie się trochę odświeży, odpocznie. Co ty na to? — Twarz Amalii wykrzywiła się w grymasie. Odwróciła głowę w przeciwną stronę.

— No dobrze. — Przytaknęła, posyłając nam wymuszony uśmiech.

— Porozmawiaj z nią. Coś ewidentnie ją dręczy — szepnęłam Ernestowi do ucha. Był psychoterapeutą, najlepiej potrafił zrozumieć człowieka i mu pomóc. Byłam tego żywym przykładem. 

Costello mruknął coś w stylu przytaknięcia i delikatnie pocałował płatek mojego ucha.

— Dla ciebie wszystko, ciambella* — Ernest dość często nazywał mnie "pączusiem". Nie wiedziałam, czym było to spowodowane, ale mimo wszystko słodko brzmiało. Zawsze się wtedy uśmiechałam.

Pokochaj Mnie Na Nowo [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz