Rozdział 5.2

1.2K 103 18
                                    

MEDIA☝: Элджей & Feduk - Розовое вино

***

*VITTORIA*

— Tak cię zabezpieczyłem, że nawet jeśli byś chciała, to nie wypadniesz. — Ricardo pstryknął małą w nos, po czym trzasnął drzwiami od samochodu i obszedł go dookoła zajmując miejsce kierowcy. 

— Gotowa? — spytał mnie, wsuwając kluczyki do stacyjki. Posłałam wymuszony uśmiech w jego stronę i pokiwałam głową. 

Po ostatnich wydarzeniach miałam wrażenie, że na nic nie jestem gotowa. Dziwne przebłyski w głowie, których nie potrafiłam sensownie wyjaśnić, zdarzały się coraz częściej. Ernest zachowujący się tak obojętnie, jakby kłótni w ogóle nie było. Sytuacja między nami była taka sama jak wcześniej. Może tylko jego fobia na punkcie oleandrów przybrała na sile. Kupił ich więcej. Oprócz tego czymś bardzo dziwnym była dla mnie propozycja o wyjeździe na rocznicę rodziców z André. Mimo wszystko zgodziłam się. To był idealny moment na porozmawianie o opiecie nad Amalią i zmniejszenie mojego lęku. Lęku,  który swoją drogą przestał być aż tak uciążliwy. Momentami o nim zapomniałam. Zaczęłam  się nawet zastanawiać czy po prostu go sobie nie wmówiłam.

— Między tobą a André wszystko w porządku? — spytał nagle brat, jakby czytał mi w myślach.

— Jest w miarę spokojnie — odparłam obojętnie. Jednocześnie zerknęłam w przednie lusterko. Brunetka uczesana w kucyki miała przewieszoną głowę na bok i spała w najlepsze. Mały śpioch. A wyjechaliśmy jakieś pięć minut temu.

— Zerknij na to. — Ricardo z poważnym wyrazem twarzy podsunął mi ulotkę wyciągniętą z kieszeni. Ze zdziwieniem wczytałam się w tekst widniejący na kartce. Oferta ośrodka psychiatrycznego. Aż zagotowało się we mnie od środka. 

— Kpisz sobie ze mnie? Uważasz własną siostrę za wariatkę? Po tobie w życiu bym się tego nie spodziewała. — Zirytowana prychnęłam pod nosem i skierowałam sylwetkę w stronę okna. 

— Torii, dobrze wiesz, że tak nie uważam. Po prostu pomyślałem, że skoro nie chcesz zmiany terapeuty, to może chociaż zmiany otoczenia — próbował tłumaczyć się Ricardo. Widziałam, że się denerwował, a wręcz stresował. Znając życie na ten pomysł wpadli moi rodzice, Aileen bądź André. Ale to właśnie Rick musiał zostać wykonawcą tego beznadziejnego pomysłu, bo nikt inny by się nie odważył, aby mnie o to zapytać. 

— Jak bym potrzebowała zmiany otoczenia, to pojechałabym sobie na wycieczkę, a nie do psychiatryka! — Nasze krzyki, a dokładniej moje,  obudziły Amalię. Zdezorientowana brunetka przetarła zaspane oczy i ziewnęła głośno. 

— Dojechaliśmy? — spytała z nadzieją.

— Nie, słonko. Jeszcze kawałek przed nami. Śpij sobie — powiedziałam ciepło. Ricardo całkowicie skupiony na jeździe nie odezwał się ani razu do końca drogi. Miałam więc trochę czasu na pewne przemyślenia i zaplanowanie tych dwóch dni. Chciałam być w miarę spokojna i z nikim się nie kłócić. Chciałam pokazać im, że wszystko jest ze mną w porządku. Ale czy potrafiłam? 

Około godziny czternastej, Ricardo zaparkował przed ogromną rezydencją. Biały budynek podparty na kilkunastu kolumnach stał się obiektem naszego zainteresowania. Wyglądał bardzo podobnie do naszego rodzinnego domu. Już chyba wiem, na czym wzorowali się rodzice przy jego budowie. Dwie fontanny znajdujące się tuż przy marmurowych schodach, nadawały temu miejscu uroku. Amalia nie mogła usiedzieć w miejscu. Tak bardzo chciała to wszystko obejrzeć. 

— Wujek, a pójdziemy razem do fontanny? Tam jest taki ładny aniołek. — Brunetka błagalnym wzrokiem spojrzała na Ricka i zaczęła ciągnąć go za koniec jego marynarki. Mój brat ni dał się długo prosić i już  po chwili Mal spacerowała po krawędzi fontanny, co chwilę pstrykając w nos, wykonanego z kamienia anioła.  Na zmianę ze swoim wujkiem rzecz jasna. 

Pokochaj Mnie Na Nowo [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz