Lustro nigdy nie było moim najlepszym przyjacielem.
Myślałam o nim raczej jak o przykrym zderzeniu z rzeczywistością, której ostatnimi czasy coraz bardziej chciałam uniknąć. Wieczorami zamykałam drzwi mojego pokoju na klucz i ściągałam z siebie ubrania, by w samej bieliźnie stanąć na palcach przed lustrzaną szafą.
Stałam tak i gapiłam się w nieskończoność w to, co przed sobą widziałam. Moje odbicie kręciło na mnie z dezaprobatą głową, jakby litując się nad moim obecnym stanem. Miałam wrażenie, że czeka, aż do moich oczu napłyną łzy. Cóż... Zazwyczaj nie musiało czekać zbyt długo.
- I co się tak gapisz? - warknęłam do spoglądającej na mnie czarnowłosej dziewczyny, po czym westchnęłam głośno, pociągając nosem i wycierając oczy.
Omiotłam siebie całą wzrokiem po chyba już tysięczny raz tego wieczora, by nie zauważyć nic nowego. Ciągle nie stałam się nią. Nie do końca wiedziałam, jak coś tak głupiego mogło w ogóle przyjść mi do głowy, ale miałam skrytą nadzieję, że któregoś razu w lustrze zobaczę jej odbicie. Tak cholernie zazdrościłam Gavinowi, że mógł tak sobie stać i wpatrywać się w te swoje przecudne blond włosy, chude ramiona, piegowaty nos, długie palce u rąk i niebieskie oczy. Był zupełnie jak ona. Wyglądał jak... przychodzenie w deszczowy dzień do ogrzanego ciepłem drewna palonego w kominku domu, w którym pachnie pieczoną przez mamę szarlotką. Wyglądał jakby cała jej miłość zamknęła się w jego osobie - jak jej malutka kopia. Często wpatrywałam się w niego, jak w podobny do niej sposób nieświadomie masował tak charakterystyczne dla nich wystające obojczyki i prosiłam w myślach, by choć na chwilę też się do niej upodobnić.
Ale moje odbicie wciąż nie potrafiło przejść tej magicznej przemiany. Stawałam więc na palcach, bo przecież mama była wysoka, i związywałam włosy w ciasny kucyk na czubku głowy, jak zwykła to robić każdego popołudnia. Sapnęłam ze złością, ściskając pomiędzy palcami swoje dużo szersze niż jej biodra, jak gdyby to miało sprawić, że znikną. Chwyciłam dłońmi za swój brzuch, odciągając warstwę skóry spod klatki piersiowej na boki tak, by uczynić swoje żebra jak najbardziej widocznymi. Po chwili jednak zaczynało brakować mi oddechu, więc wypuszczałam powietrze z płuc, które odczuwały wtedy wyraźną ulgę. W przeciwieństwie do mojego umysłu. Potrafiłam stać tak nieruchomo przez całą godzinę, wizualizując sobie te wszystkie upragnione zmiany. Wyobrażałam sobie, że moje włosy nagle zyskują odcień słomianego blondu, oczy magicznym sposobem stają się niebieskie, a ja sama oddaję do atmosfery tych kilka niepotrzebnych kilogramów, które dzieliły mnie od sylwetki mamy. Próbowałam za wszelką cenę zapamiętać ten obraz i położyć się do łóżka wciąż mając go przed oczami, modląc się, by następnego ranka obudzić się w tej ulepszonej wersji siebie. Niestety moje marzenie nigdy się nie spełniało.
Kolejnego dnia również się nie ziściło. Wyłączyłam budzik i postawiłam obydwie nogi na podłodze - najpierw prawa, nieco szersza, później lewa. Spojrzałam w dół, by upewnić się, czy aby na pewno nie stał się cud, ale nie - nogi wciąż były moje, co uświadomiły mi wystające spod piżamy widoczne na moim ciele rozstępy. Już od rana musiałam popsuć sobie humor.
Przyszykowanie się do szkoły oczywiście nie zajęło mi dużo czasu - w toalecie spędziłam może dziesięć minut, unikając oczywiście kontaktu wzrokowego ze swoim odbiciem, po czym chwyciłam załadowany książkami plecak i zbiegłam na dół, by w pośpiechu przywitać się z tatą i bratem.
- Kochanie, śniadanie! - krzyknął za mną ojciec, kiedy maszerowałam już w stronę wyjścia.
- Spóźnię się, tato! Zjem coś na stołówce! - odkrzyknęłam, zatrzaskując za sobą drzwi.

CZYTASZ
don't
Fiksi RemajaZ czasem najprostsze decyzje staną się dla ciebie milowym krokiem. Wszystko, co wpajano ci od zawsze przestanie mieć jakikolwiek sens. Wszystko, co miało ci pomóc stanie na twojej drodze do szczęścia. Nie rób tego - zacznie szeptać głos, z którym ni...