Nie korzystne spotkanie.

2.9K 115 19
                                    

Podążając śladem klanu otsotsuki natrafiłam na kolejne ruiny w kraju ognia. Wchodząc do środka byłam przygotowana na walkę z zmutowanymi białymi zetsu. Niestety tym razem zastałam całkiem inny widok. A mianowicie był to widok którego się nie spodziewałam. Czarne płomienie paliły ciała białych zetsu. Idąc dalej śladem ognia natknęłam się na autora techniki. Był tam Sasuke Uchiha walczył z ostatnimi zetsu.

Przez moją nie uwagę o mało nie dostałam od jakiegoś nie dobitka. Wykonując bardzo szybko pieczenie pokonałam go prawie że bez szelestnie. Niestety posiadaczowi rinnegana nie umkło to uwadze.

Od razu teleportowałam się do znacznika jaki zostawiłam w pobliżu ruin i rzuciłam się do ucieczki. Lecz tak jak się spodziewałam zaraz miałam ogon.

Dobiegłam do dobrze mi znanej polany w pobliżu jeziora.

- Wiem że tam jesteś, możesz wyjść. - odparłam pewnym siebie tonem.

Tak jak uczył mnie ojciec starałam się zawsze mieć zasloniętą twarz. Zdradzanie swojego wygladu nie było by korzystne dla nikomu nie podległej kunoihi.

Po chwili walki z samym sobą podszedł na bezpieczną odległość.

- Po co mnie goniłeś? - strasznie mnie to ciekawiło.

- Powiedz lepiej co ty tam robiłaś? - odparł pewnym siebie głosem.

- Nie od powiedziałeś na moje pytanie!

- Skoro nie chcesz mówić to oddam cię w ręce konohy tam sobie z tb poradzą.

- I ty myślisz że ja dam się tak łatwo złapać - co on sobie wyobraża? - tak tylko przypomnę że to ty jesteś na moim terenie nie na odwrót.

- To nie ma znaczenia.

Co prawda miałam przewagę znając doskonale rozłożenie pułapek które należą do tutejszej wioski. W końcu sama pomogłam je założyć. Lecz nie mogłam używać mojej najlepszej techniki. Nie mogłam zdradzić mojej tożsamości.

Odpalił sharingana prawdopodobnie chce zakończyć szybko walkę lecz ja się tak łatwo nie dam. W trakcie uciekania zaczęłam zakładać pieczenie do techniki "latającego Boga piorunów ". Chciałam się dostać także bliżej niego aby móc założyć jeden na nim. Niestety przez skrócenie dystansu zmusił mnie do walki w ręcz. Często tak się działo w trakcie walk więc byłam przyzwyczajona do tego obrotu sprawy. Po kilku zbliżeniach udało mi się. Od razu teleportowałam się do znacznika osadzone go kilkadziesiąt metrów od polany. Wyciszyłam czakre i chciałam się zbliżyć. Niestety coś mi przeszkodziło albo raczej ktoś. Był to wysoki brunet. Co mnie dziwiło to mimo letniej pogody nosił szalik.

- A ty gdzie się wybierasz.  Kore. - powiedział do mnie spokojnym głosem.

- Nie twój interes - przez to że skupiłam się tylko na walce z Sasuke nie zauważyłam obcej czary w pobliżu - A poza tym trzymaj łapy przy sobie.

Mówiąc to zrzuciłam jego rękę z mojego ramienia.

Zaskoczyłam z drzewa aby się oddalić od tego miejsca lecz posiadacz rinnegana staną mi na drodze.

- mógłbyś się łaskawie posunąć?

- mogła byś pójść do konohy i wyjaśnić wcześniejszą sytuację!?

- Mogłabym..... Ale nie muszę więc do widzenia.

Gdy wymijałam czarnookiedo ten chwycił mnie za nadgarstek mówiąc.

- konoha jest w drugą stronę i przejdziesz się bo to zaledwie 1 dzień marszu z tąd - co on sobie myśli? -konohamaru zadba byś dotarła do wioski.

- i jeszcze czego?

- buntowniku skończ już i choć im szybciej tym lepiej dla ciebie. Kore. 

W ten oto sposób wściekła udałam się na zwiedzanie tej opartej o złe wspomnienia wioski.

Taki rozdzialik przyszedł mi do głowy na matmie. Jako że to jest moja pierwsza książka chętnie się dowiem co robię źle i jak to poprawić. : 3

Konoha - Zagubiona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz