43~END

4.1K 355 194
                                    

Rozdział dla Dominiki, dzięki której to ff ujrzało świat dzienny

— Nie ma go tu— jęknął Yoongi zmęczony już godziną bezsensownego jak dla niego szukania Jungkooka. Jasne było, że chłopak nie przyszedł po tym jak resztę ich drogi nie przysłał ani nie wyświetlił już ani jednej wiadomości. Mimo wszystko Taehyung wciąż nie tracił nadziei, że młodszy pojawi się gdzieś niedaleko, mówiąc, że metro nie przyjechało za czas, czy za późno wyszedł z domu. Może i był naiwny, ale gdy się kogoś kocha bierze się pod uwagę nawet te najgłupsze i najmniej prawdopodobne scenariusze.

— Nie przyjdzie, słyszysz?— spojrzał na chłopaka, dopiero gdy ten zaczął potrząsać jego ramionami chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Miał pusty wzrok, a oczy szkliły mu się, gdy tylko dopuszczał do siebie myśl o tym, że faktycznie młodszy się tu nie pokaże.

Miał nadzieje.

— Wiesz gdzie mieszka jego ojciec?— miękki głos Jimina odbił się w jego głowie, niczym głuche echo. Potrząsnął nią lekko, chcąc się otrząsnąć i zmusić do racjonalnego myślenia.

— Nie, skąd niby. Praktycznie o nim nie rozmawialiśmy, mówił tylko, że mieszka w Selulu. Nie wiem nic więcej— westchnął głośno, dwoma palcami uspokajająco masując swoje skronie.

— Może zadzwońmy?— zapytał, a Yoongi jedynie przewrócił oczami.

— Skoro nie odpisuje to też nie odbierze kretyni— mruknął jakby to była najbardziej  oczywista rzecz na świecie, bo może i faktycznie taka właśnie była.

— Nie do niego, do Pana Jeona— Jimin mocno uderzył swoją małą dłonią ramie chłopaka, marszcząc przy tym nos. Przecież nie był taki głupi prawda? Szukał prawdziwych i realnych wyjść z sytuacji— Kiedyś gdy robiłem z kookiem projekt na biologię dzwonił do niego, bo miał po niego przyjechać. Jakiś czas temu mieszkał jeszcze niedaleko wiec częściej się spotykali. Wydaje mi się, że zapisałem wtedy jego numer.

— Jesteś geniuszem Jiminnie— Taehyung uśmiechnął się szeroko łapiąc przyjaciela za ramiona, składając przy tym soczysty pocałunek na jego pulchnym policzku.

— Dzwoń. Powiedz mu, że jesteś z jakieś firmy, nie wiem może być elektrownia. Potrzebujesz aktualnego adresu by sprawdzić skrzynki z korkami, cokolwiek. Możesz powiedzieć że jest jakaś awaria— Yoongi wtrącił się do rozmowy, sądząc, że jego racjonalne myślenie w tym przypadku wyjdzie im na plus.

I może faktycznie wyszło, skoro już 20 minut później w trójkę jechali w stronę centrum, gdzie ponoć mieszkał ojciec Jungkooka. Nikt z nich nie miał pojęcia gdzie znajduje się jaka dzielnica, może prócz tej najbogatszej którą ciężko było ominąć nawet samym wzrokiem. Taehyung układał sobie w głowie to co powinien powiedzieć, jeśli to nie jego chłopiec otworzy mu frontowe drzwi, co było jednak bardzo prawdopodobnym scenariuszem. Nie mógł przecież od tak powiedzieć, że przyszedł go zabrać bo mężczyzna niemal od razu zadzwoniłby na policję, czego ewidentnie wolał uniknąć. Mimo wszystko raczej nie trudno było się zorientować, że blondyn wcale nie wyglądał jak typowy pracownik elektrowni, a tym bardziej nic nie wskazywało na to by szedł naprawić jakaś pilną awarie, o której wspomniał przez telefon Jimin. Mimo wszystko uznanie porażki było ostatnia rzeczą do jakiej miał zamiar się przyznać.

Kim Taehyung nigdy nie przegrywa.

Jungkook również nie miał zamiaru siedzieć bezczynnie na dupie podczas, gdy zdawał sobie sprawę z tego, że miłość jego życia szuka go po jakiś parkach. Był zły nie tyle na ojca co również na siebie, że dał się podejść takiej żmiji jaką okazała się Hwasa. Nie żeby wcześniej dawał jej jakiekolwiek inne szanse. Od samego początku wiedział, że z nową kobietą ojca jest coś ewidentnie nie tak. Miał dość sporo czasu by obadać teren po swojej części domu, wiec mając nadzieje, że nic gorszego raczej mu się dziś nie stanie, otworzył okno i usiadł na parapecie. To było pierwsze piętro, wiec teoretycznie do gruntu nie było mu daleko. Złapał się metalowych prętów, których zadaniem było przewodzenie prądu w górę budynku i zsunął się po nich w dół w myślach wciąż powtarzając jak bardzo przeklina swoje życie i jak bardzo musi się poświęcać. Gdy jego stopy znalazły się na miękkim trawniku, miał ochotę upaść na kolana i zacząć całować ziemie, jak to zawsze robiło się na tych wszystkich filmach. Był z siebie cholernie dumny, bo nigdy nie podejrzewał, że będzie go stać aż na tak wiele. Mały Jungkookie, jednak potrafił sobie poradzić.

𝐲𝐢𝐤𝐞𝐬 ↳ taekook✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz