Rudowłosa dziewczyna usiadła na kanapie i zaczęła przekręcać pierścionek, który miała na palcu. Chyba głęboko się nad czymś zastanawiała.
A co jeśli powie mi, że jest moją prześladowczynią albo co gorsza planuje porwać moje dziecko?
Tak naprawdę ani trochę jej nie znam, nie wiem co planuje ta dziewczyna. Chociaż już wiele razy o tym myślałam, to wciąż zastanawiałam się czy ta dziewczyna naprawdę jest tą dziewczyną, za którą się podaje.
- Coś się stało? Mówisz to już kolejny raz, a ja jestem bardzo niecierpliwa i nie lubię jak ktoś zaczyna coś mówić i nie kończy.
- Bo chodzi o to, że chyba był tu twój ojciec, to znaczy tak się przedstawił. Chciał zostać z małym, ale nie wiedziałam czy to był naprawdę on, więc nie chciałam wpuszczać go do domu i zostawiać samego z Charlie'm. - powiedziała wciąż patrząc się na swoje dłonie. - Nie wiedziałam, czy prawidłowo postąpiłam i to mnie ciągle gryzie. Pewnie dzwonił do Ciebie, żeby naskarżyć, że jakaś obca baba zajmuje się jego wnuczkiem i nawet nie chce wpuścić go do domu..
- Nie, nie, nie, nikt do mnie nie dzwonił, ale wiesz co? Dobrze, że tak zrobiłaś, bo trochę się z nim pokłóciłam, a po drugie, teraz mam do Ciebie jeszcze większe zaufanie i wiem, że dbasz o mojego syna - uśmiechnęłam się do niej i niemal poczułam jak kamień spadł mi z serca, kiedy powiedziała mi o moim tacie.
- Cieszę się bardzo, myślałam, że przez to stracę pracę - odparła smutno, przez co zrobiło mi się jej naprawdę szkoda.
- Śpieszy Ci się gdzieś? - zapytałam.
- W sumie to nie, to znaczy jestem trochę zmęczona, ale nie mam planów na resztę dnia.
- Może chcesz się przejść na spacer? Za chwilę Charlie się obudzi, przyda mu się trochę świeżego powietrza, a przy okazji zabiorę Cię na najlepsze karmelowe latte w okolicy, pokochasz je! - powiedziałam radośnie i wstałam z kanapy.
- Jasne, w sumie czemu nie - kiedy mi odpowiedziała, wzięłam Charlie'go na ręce, a młody przetarł swoje oczy i uśmiechnął się szeroko, kiedy tylko mnie zobaczył.
- Mogę go ubrać, jeśli chcesz - powiedziała szeroko się uśmiechając.
- Okej, ja pójdę się przebrać, bo wyglądam trochę za elegancko - spojrzałam na swój oficjalny strój.
Miałam na sobie białą koszulę, czarne eleganckie spodnie i czerwoną marynarkę. Nie wyobrażałam sobie siebie chodzącą tak po mieście. Może nie wyglądałabym źle, gdy wokół ludzie na co dzień chodzą tak ubrani. Można by rzec, że oni wszyscy śpią tak ubrani, ale jak dla mnie najważniejsza jest wygodna.
Ruszyłam w stronę pokoju i wybrałam jedne z luźniejszych dżinsów i moje ulubione, co prawda wytarte już, trampki. Wrzuciłam na siebie koszulką polo i założyłam na ramiona ramoneskę. Pomimo, że słońce świeciło to wiał wietrzyk, który na skórze mógł wywołać gęsią skórkę.
Wyszłam z pokoju i zobaczyłam, że Crystal nie radzi sobie z przebraniem małemu bluzki, więc zaczęłam się cicho śmiać i ruszyłam w jej stronę, żeby ją uratować.
Chwyciłam ubranko i szybko założyłam na małego, a Crystal przygotowała torbę podróżniczą z mlekiem i wodą, po czym przypięła ją do czarnego wózka.
Kiedy wszystko było gotowe, wyszłyśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłyśmy w stronę parku.
- Opowiedz mi coś o sobie - zaczęłam rozmowę, kiedy znajdowałyśmy się przy alejce do parku.
- Więc w sumie to jestem z Waszyngtonu..
- Ale super! Urodziłam się tam! - przerwałam jej podekscytowana. - Przepraszam, mów dalej - czasem na prawdę musiałam sie nauczyć trzymać język za zębami.
CZYTASZ
LOST HEAVEN.
Teen FictionCzy dwie całkiem obce dziewczyny mogą być dla siebie aż tak bliskie? Czy to możliwe, żeby żyły od siebie tak daleko, choć w sercu były dla siebie najbliższe? Jedna z nich była jak ogień, co nawet pasowało do jej koloru włosów. Miała wszystko poukład...