- Jasne Evelyn mogę zostać z małym w ten piątek. Nie mam nic innego w planach - powiedziałam do telefonu. - Stęskniłam się za Charlie'm.
- Dziękuje Ci bardzo kochana. Co prawda wcale nie chce mi się tam iść, ale muszę chyba trochę poznać ludzi w pracy, wciąż czuję się tam obco - odparła cicho, a ja usłyszałam jak Charlie zaczyna płakać - muszę iść, mały jest dzisiaj dość marudny.
- Jasne jasne. Ucałuj go ode mnie - uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym się rozłączyłam.
Odłożyłam telefon i wróciłam do konsumowania mojego wcześniej zamówionego jabłecznika.
- Josh, czy ty musisz mnie w każdej porze lunchu zabierać z pracy? Czy Ty nie masz żadnych obowiązków? - zaśmiałam się.
- Spokojnie, David doskonale wie, że jesteś ze mną -puścił do mnie oczko - Więc w piątek opiekujesz się siostrzeńcem?
- Tak, jest jakaś impreza pracownicza i dobrze, że Evelyn się trochę wyrwie z domu - odpowiedziałam i wzięłam gryza swojego deseru.
- Ciężkie życie mamy, tak? - dopytywał.
- Tak, podziwiam ją, że wychowuje małego sama i tak super jej idzie - odpowiedziałam i spojrzałam na jego minę.
Smutno się uśmiechnął, pokazując wsparcie i przez chwilę jedliśmy w ciszy.
- Kiedy zaczynasz uczelnie? - spytał.
- Jutro mam spotkanie z dziekanem, porozmawiam z nim, jakie przedmioty muszę zaliczyć od nowa, a jakie mogą być przepisane z Waszyngtonu.
- Cieszę się, że zdecydowałaś się zostać w Nowym Jorku - uśmiechnął się.
Jego uśmiech był tak piękny, wcale się nie dziwię, że co chwile pokazuje swoje białe zęby.
- Czy mówiłam ci kiedyś, że mógłbyś reklamować pastę do zębów? - zaśmiałam się
- Czy mam coś pomiędzy zębami? - zakrył usta dłonią i zaczął szperać w kieszeni w poszukiwaniu chusteczki.
- Nie. Po prostu zawsze się tak szczerzysz jak głupi do sera - upiłam łyk kawy.
- Ah, tak - zsunął okulary przeciwsłoneczne za czubek nosa i popatrzył na mnie swoimi wielkimi brązowymi oczami - To tylko na twój widok - puścił mi oczko.
- Dobra dobra. Już ci mówiłam. Nie próbuj ze mną flirtować, bo Ci nie wyjdzie - również puściłam do niego oczko. - Za chwile będę się zbierać. Chciałabym załatwić jeszcze jedną rzecz.
- Mogę Ci potowarzyszyć, jeśli masz ochotę. Nie mam innych obowiązków - uśmiechnął się - Tylko.. zależy co chcesz załatwić.
- Chciałabym iść do jakiegoś zabawkowego i kupić coś małemu - wyciągnęłam portfel i położyłam na stole 20 dolarów.
- Nie ma mowy, że będziesz płacić! - wziął banknot ze stołu i wręczył mi go.
- Dlaczego nie? Pracuję, mogę sobie na to pozwolić - nienawidziłam, kiedy ktoś za mnie płacił.
- Jak dostaniesz swoją pierwszą wypłatę to mnie zabierzesz na dobrego drinka i pozwolę Ci zapłacić, ale teraz to ja zaproponowałem spotkanie i Ci na to nie pozwalam - powiedział zbyt poważnie, przez co brakło mi szczególnych argumentów.
- To znaczy, że ja mam Cię gdzieś zaprosić, żeby zapłacić? - spytałam, na co popatrzał na mnie zdziwiony.
Kurde, Crystal, miałaś nie flirtować.
- Chcesz mnie gdzieś zabrać? Jak na przykład, na randkę? - znów się szeroko uśmiechnął.
- Na miłe spotkanie dwóch znajomych i nie mówię, że to zrobię, to jest czyste przypuszczenie.
CZYTASZ
LOST HEAVEN.
Novela JuvenilCzy dwie całkiem obce dziewczyny mogą być dla siebie aż tak bliskie? Czy to możliwe, żeby żyły od siebie tak daleko, choć w sercu były dla siebie najbliższe? Jedna z nich była jak ogień, co nawet pasowało do jej koloru włosów. Miała wszystko poukład...