Słuchaj

59 9 5
                                        

Ella ma ciągle zaczerwienione oczy, gdy myśli, że nie widzimy płacze cicho, wtulając mocno twarz w śpiwór. Od kilku nocy, gryzę się w sobie, gdy słyszę jej szloch, mam ochotę wstać i powiedzieć jej prawdę. Zabiłem twojego ojca Ella. Zabiłem go, ale nie było tak jak ci powiedziałem. Zabiłem go, to był wypadek. Broniłem się. Twój ojciec był zdrowy. Jednak gdy prawie jestem gotów, by podejść do niej, moje nogi zachowują się jak nogi kaleki. Strach, paraliżuje mnie tak mocno, że nie jestem w stanie ich użyć. Tej nocy jest tak samo. Wzdycham głośno i obracam się na drugi bok. Cokolwiek bym nie powiedział, nie sprawię by cierpiała mniej. Moje wyznanie może tylko pogorszyć sprawę. Ella mnie znienawidzi, odejdzie, a ja nie będę w stanie jej chronić. Cichy szelest sprawia, że zrywam się z posłania. Zerkam na ojca, ma szeroko otwarte oczy i gładzi korbę swojej spluwy. Szybko spoglądam w stronę posłania Elli. Nie ma jej. Zauważam jej postać w lesie. 

- Idę za Ellą - informuję ojca i ubieram się szybko, chłód nocy szybko przeszywa moje ciało.

Ojciec kiwa głową na znak, że zrozumiał.

- Znajdź ją nim zrobi coś głupiego... i Adam sam nie rób nic, co mogłoby ją zezłościć. Jestem pewien, że nie wahałaby się wyrwać twoje cenne serce gołymi rękoma. 

Wstaję ostrożnie z posłania i najciszej jak mogę, udaję się w stronę w którą poszła dziewczyna.

Wzrokiem przeszukuje teren, gęstwina i mrok skutecznie mi to utrudniają. Nagle przeszywa mnie zimny dreszcz. Ktoś skrada się od tyłu i nim zdążę zareagować przykłada mi nóż pod gardło.

- Po co za mną szedłeś? - Usta Elli delikatnie muskają moje ucho. Znowu czuję dreszcz, ale ten nie jest spowodowany strachem.

- Martwiłem się...

Ella przysuwa nóż bliżej mojego gardła. Na policzku czuję jej ciepły oddech.

- Nadal nie rozumiem kim jesteś? I dlaczego mówisz o sobie, że jako jedyny możesz nas uratować? Co cię wyróżnia, poza tym paskudnym okiem?

- Odsuń ostrze to ci wyjaśnię.

Dziewczyna zadziwiająco szybko spełnia moją prośbę.

- No więc? - zaczyna bawić się nożem i robi groźną minę.

W tej chwili przypomina mi mojego ojca, jest tak samo nie ufna i zamiast zwyczajnie zapytać grozi i wymachuje bronią. 

- Od czego zacząć? - Zamyślam się.

- Może od początku. - Ella mruży oczy. - Chyba, ze mam ci odświeżyć pamięć? - wyciąga przed siebie ostrze, które odbija światło księżyca.

- Ok. - wyciągam pojednawczo dłonie przed siebie, nie chcąc jej zdenerwować. Na szczęście mam wprawę z takimi osobami jak ona, tak się składa, że żyję z jedną z takich osób całe swoje życie. - No więc, gdy to wszystko się zaczęło, moja mam pracowała w szpitalu, jest... była pielęgniarką. Jako pierwsza została ugryziona i jako pierwsza nie przemieniła się. - Robię pauzę, by mogła przyjąć to do wiadomości.

Ella wytrzeszcza oczy i robi zdziwioną minę.

- Powiedziałeś, że była... czyli nie udało jej się przeżyć?

- Tak, w laboratorium w którym z jej krwi próbowano wytworzyć lek, doszło do wypadku. Tłum zainfekowanych przedarł się przez ogrodzenie. Wszystko potoczyło się tak szybko, jak szybko upadają kostki domina. Matka została rozszarpana przez chorych. Laboratorium zostało całkowicie zniszczone. Tylko jednemu z lekarzy udało się przeżyć. Trzy miesiące temu, udało nam się usłyszeć z ojcem jego wiadomość puszczaną w kółko na jednej z częstotliwości. Szukał mnie. Mówił, że zbadał moją krew, ma silniejsze przeciwciała niż krew mojej mamy. Powiedział, że czeka na mnie w jednym z laboratoriów na północy. Tam właśnie zmierzam z ojcem.

Ella poważnieje.

- A twoje oko?

- Postanowiłem sprawdzić jego informację i dałem się pogryźć. - Uśmiecham się do niej chcąc rozładować napięcie.

- Jesteś chory Adamie. - Kamień spada mi z serca, gdy ona odwzajemnia mój uśmiech.

- Nie bardziej niż większa połowa ludzi na tym świecie.

Rano pakujemy się szybko. Mgła utrudnia nam widoczność i postanawiamy dojść niewielki kawałek, by schronić się w pobliskiej leśniczówce.

Ojciec spogląda przed siebie tak jakby jakimś cudem, udało mu się przeniknąć wzrokiem mleczną kurtynę.

- Nie znoszę takiej pogody. Przez mgłę jest zimno i trzeba patrzeć pod nogi, zamiast przed siebie. Dzieciaczki pakujemy biwak i w drogę.

Ella kuca koło mnie i upycha wszystko do swojego plecaka. Ja robię to samo, ale moje rzeczy nie mieszczą się. Wyjmuję wszystko i zaczynam od nowa. Nigdy nie byłem w tym dobry. Gdy zerkam na plecak Elli zauważam, że jest już gotowa do drogi. Zdaje się, że wszyscy czekają tylko na mnie.

- Pospiesz się durniu, tracimy przez ciebie czas! - Ojciec swoim krzykiem jak zwykle nie pomaga.

Nad sobą słyszę niecierpliwe westchnienie dziewczyny.

- Daj. - Odpycha mnie na bok. - Ja to zrobię.

Nie wiem jak, ale Ella pakuje wszystko w nie całą minutę, gdy mi zajęłoby to chyba z piętnaście minut.

- Dzięki. - Wstaję i zakładam ciężką torbę na plecy.

Ojciec przewraca oczami.

- Panienka już gotowa? - pyta spoglądając na mnie.

Zaciskam dłonie w pięści i w milczeniu pryzmuję codzienną dawkę kpin.

Maszerujemy gęsiego, ojciec idzie pierwszy, Ella za nim, ja zamykam nasz pochód. Cisza i mgła potęgują naszą czujność, na każdy najmniejszy szelest zaciskamy dłonie na broni i celujemy w miejsce z którego wydaje nam się pochodzi dźwięk. Przez całą drogę nic się nie dzieje, mamy wyjątkowe szczęście. Zazwyczaj źródłem naszego lęku są zwierzęta, gałęzie i ptaki. Gdy docieramy na miejsce jesteśmy wycieńczeni, ale jak się okazuje to nie koniec przygód... W świecie ,,po" trzeba przygotować się na niespodzianki, które nigdy nie należą do przyjemności. Jeżeli wcześniej radość sprawiali ci, wyskakujący ludzie, krzyczący: ,,Sto lat", stanowczo musisz zmienić przyzwyczajenia i zrozumieć: dziś nie masz urodzin, nawet jeżeli je masz i jakimś cudem znasz właściwą datę, to nikt o nich nie pamięta. A i jeszcze jedno, ci ludzie na pewno nie będą krzyczeć nic miłego, raczej wycelują w ciebie broń i jak dobrze pójdzie pozwolą ci uciec. Jeżeli nie... Cóż, licz na to, że trafnie wycelują ci w sam środek głowy...

Ocalenie i ZgubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz