Prolog

4.9K 253 77
                                    

- Wrócimy za parę godzin. - powiedział James. - Jesteś pewny, że dasz radę się nimi zaopiekować?

- Oczywiście, Rogaczu! - zapewnił Peter. - Nie ufasz mi?

- Ufam ci, ale nie jestem pewien, czy sobie poradzisz. - odparł niepewnie Potter.

- Spokojnie, Lily mi już wszystko powiedziała. - uśmiechnął się Pettigrew. - Mleko w lodówce, bo Jason lubi zimne, przed północą mają spać. Wszystko wiem.

- Mam... - zaczął Rogacz, lecz zagłuszyło go wałowanie Lily.

- James, chodź, bo się spóźnimy! - zawołała z korytarza.

- Już idę! - odkrzyknął. - Dobra, powodzenia.

Klepnął Peter'a w ramię i wyszedł z salonu. Po chwili Glizdogon został sam z młodymi bliźniakami Potter. Bracia byli identyczni: czarne włosy, szmaragdowe oczy, bajeczny uśmiech...

Tylko jedna rzecz ich odróżniała. A mianowicie: Jason miał bliznę na przedramieniu, która powstała przez to, że maluch zrzucił wazon, który się rozbił i zrobił ranę w jego ręce.

Gdyby nie blizna, nikt by ich nie rozróżnił.

Peter po jakimś czasie zabawy z dziećmi spojrzał na zegar.

- Dwudziesta pierwsza pięćdziesiąt dziewięć... - przełknął ślinę i spojrzał na malców.

Nie chciał im tego robić. To była ostatnia rzecz, na jaką by się odważył. Bał się Czarnego Pana, lecz była jedna jedyna osoba, której bał się bardziej...

Jamesa gdy się dowie, że przez Petera jego dzieci nie żyją.

Temperament Rogacza można było porównać z temperamentem Voldemorta, a różnicy nikt by nie zauważył. Peter myślał nad tym od czasu gdy Czarny Pan zlecił mu to zadanie. Musiał to zrobić. Tylko jak?

Jak powie swoim przyjaciołom, że przez niego ich dzieci nie są na tym świecie? Jak im wytłumaczy, że przeszedł na stronę zła? Jak im wytłumaczy, że przez lata był Śmierciożercą? Jak im wytłumaczy, że zaprzepaścił ich przyjaźń, bo....się bał?

Nagle bariery otaczające dom pękły z głuchym brzdękiem. Mężczyznę przeszły ciarki. Drzwi wyleciały z zawiasów i przeleciały przez korytarz.

Do salonu wszedł beznosy mężczyzna. Peter odruchowo padł na kolana, ignorując płacz Jason'a.

- Wstań, Glizdogonie. - rozkazał Voldemort. Sługa wstał zgodnie z poleceniem. - Dobrze się spisałeś. Zostaniesz nagrodzony.

- Dziękuję, Panie. - odparł pokornie Pettigrew.

- Resztą się zajmę. - powiedział Czarny Pan i zbliżył się do dzieci siedzących na kanapie.

Wystawił różdżkę i skierował ją w jednego z bliźniaków. Chłopcy chwycili się za rękę, nie wiedząc co się dzieje.

- Avada Kedavra! - ryknął czarodziej, a z jego różdżki wystrzeliła zielona smuga światła, która trafiła w jednego z malców....i odbiła się. Uderzyła w Voldemorta, przez co ten się przewrócił na stół, który pod jego ciężarem złamał się.

Czarny Pan wstał przy pomocy swojego sługi i spojrzał niedowierzającym wzrokiem na dziecko.

- Co się stało, mój Panie? - spytał równie zdziwiony Peter.

- Najwidoczniej... - myślał na głos Riddle. - Nie wiem, ale się dowiem.

- Co teraz?

- Powiedz Potter'om, że wszedłem do domu, ty mnie chciałeś powstrzymać, a ja zdążyłem rzucić na dzieciaka zaklęcie i uciekłem. - polecił Voldemort. - Skontaktuję się z tobą, gdy będziesz potrzebny.

Braterska Moc [ZAKOŃCZONE] | HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz