Rozdział siódmy cz. I

85 8 0
                                    

*Jimin*

Drzwi się otworzyły. Zobaczyłem moich rodziców, a zaraz za nimi stali rodzice Jungkooka. Wstrzymałem oddech. Zobaczyłem łzy w oczach mojej mamy gdy mnie zobaczyła. Nie wiedziałem co mam zrobić. Na szczęście Jungkook pierwszy się odezwał.

- Zapraszam was do naszego małego królestwa. Rozgośćcie się. - Uśmiechał się w ich stronę, a gestem wyprostowanej ręki zaprosił ich do środka.

- Tak, Wchodźcie. Zaraz nakładam do stołu. - Również i moje kąciki ust powędrowały w górę.

Moja mama bez słowa, podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła. Musiałem się powstrzymać żeby nie krzyknąć z bólu. Ścisnęła mnie dokładnie w miejscu rany. Jungkook gdy zobaczył moja minę od razu wiedział o co chodzi.

- Proszę, usiądźmy do stołu. - Próbował mnie ratować. Na szczęście skutecznie bo Mama poluźniła uścisk po czym ze łzami w oczach usiadła do stołu.

- Tak się cieszymy że, możemy was zobaczyć. - Odezwała się mama Jungkooka.

- Wyglądacie o wiele doroślej niż wtedy gdy ostatni raz was widzieliśmy. - Moja mam chyba jest z nas dumna

- Wiesz mamo, dużo przeszliśmy. Usamodzielniliśmy się. Teraz można powiedzieć, że mamy swoje życie. Swój dom, swoje zajęcia. Swoje plany - Chciałem się upewnić czy faktycznie pogodzili się z naszą orientacja, czy tylko za nami tęsknili.

- Rozumiem cię synku. Po prostu tyle czasu was nie widzieliśmy. - Zanim usiadłem do stołu sięgnąłem do piekarnika aby wyjąć danie które przygotowałem na dzisiejszy obiad.

Gdy chciałem podnieść naczynie z Kaczką. Niestety nie skończyło się to dla mnie dobrze. Syknąłem z bólu. Jungkook w ciągu ułamka sekundy już stał obok mnie zabierając ode mnie danie. Po czym złapał mnie i zaprowadził na krzesło.

- Lepiej usiądź kochanie. Ja to podam. - Nasi rodzice patrzyli na nas zdziwionym ale zmartwionym wzrokiem

- Spokojnie - Bałem się, że jak poznają prawdę to stwierdzą, iż mieli rację gdy zabronili nam się spotykać. Nie mogłem do tego dopuścić. - Potknąłem się parę dni temu i jeszcze mnie kręgosłup boli ale za parę dni mi przejdzie. - Patrząc na ich miny chyba nam uwierzyli.

Jungkook Podał kaczkę po czym ją pokroił i nałożył każdemu porcję. Dla mnie oczywiście bardzo symboliczną ze względu na obowiązującą mnie dietę.

- Mamy nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia - Odezwał się mój tata

- Mogliście powiedzieć, Przełożylibyśmy spotkanie, albo obiad odbyłby się u nas żebyś ty się Jimin nie przemęczał - Mama Jungkooka Wyglądała na zmartwioną.

- Dajemy sobie radę mamo - Jungkook Najwyraźniej chciał ją uspokoić. - To może podam wino? ktoś chętny?

- Ja dzisiaj odpadam. jestem kierowcą. - Tata Jungkooka jak zwykle za kółkiem. Nic się nie zmieniło. Reszta bez zbędnych komentarzy zgodziła się na jedną lampkę. Ja oczywiście zamiast wina nalałem sobie soku.

Nie zadawali więcej zbędnych pytań z których ciężko byłoby nam wybrnąć. Dziwnie się czułem. Z jednej strony to nasi rodzice, a znów z drugiej, czułem jakbym spotkał się ze znajomymi po latach. Rozmawialiśmy co się działo przez ten czas. Oczywiście pomijając parę wydarzeń z ostatnich dni. Po obiedzie poszliśmy na spacer. Wszyscy razem. Było naprawdę wesoło. Śmialiśmy się, żartowaliśmy. Nagle Jungkook przytulił mnie do siebie mocniej, patrzył w dal. Gdy zerknąłem w tą stronę zobaczyłem trzech mężczyzn. Nie było widać kto to jest, byli w płaszcza, a głowy zakrywały im kaptury. Było zbyt daleko by móc rozpoznać twarze. Bałem się. Wiedziałem, że to oni stoją za tą całą sytuacją. W pewnym momencie dwóch jak na rozkaz odwróciło się w stronę trzeciego po czym skinęli głowami i poszli na parking. Ostatni stał jeszcze parę sekund patrząc w naszą stronę. Wtuliłem się w Kookiego. Chciałem żeby poczuł moja miłość. Zamknąłem oczy, po czym zatopiłem się w ramionach mojego ukochanego. Gdy znów spojrzałem w stronę nieznajomego. Jego już nie było. Bałem się. Wiedziałem, że oni chcą mojego Królisia. Nie chciałem go oddawać. On jest mój i to było pewne. Na szczęście nasi rodzice nic nie zauważyli. Bez większych problemów wróciliśmy pod budynek w którym mieszkamy. Nasi rodzice już się z nami pożegnali po czym odjechali. Powiedzieli, że się odezwą ale tym razem zaproszą nas do siebie. Weszliśmy do mieszkania. Bez słowa zdjąłem płaszcz. Chciałem iść na kanapę ale Jungkook złapał mnie. Przyciągnął do siebie i pocałował.

- Pamiętaj, zawsze będziemy razem. Wiem, że się boisz. Ja też i to cholernie. Ale My jesteśmy dla siebie i nikt tego nie może zmienić.

Nie odpowiedziałem nic. Wtuliłem się w ramiona mojego ukochanego po czym rozpłakałem się. On bez słowa mocno mnie objął i trzymał tak do puki nie zabrakło mi powietrza. Popatrzył mi w oczy. Otarł moje łzy. Łzy lęku przed stratą mojego serca. Podniósł mnie i zaniósł do łóżka. Położył się obok i mnie przytulił przeczesując palcami moje włosy.

- Kocham cię Jimin - Powiedział trzymając mnie tak abym czuł się bezpieczny

- Kocham cię Jungkook - To Było jedyne co potrzebowałem do życia.... Naszej miłości.

Nie wiem jak długo to trwało ale zasnęliśmy wtuleni do siebie. Obudziliśmy się wieczorem. Jungkook tylko podał mi moja piżamę abym mógł się przebrać i znów zasnąć. Chciałem, żeby położył się, ze mną ale sam postanowił najpierw wszystko posprzątać po wizycie gości. Byłem śpiący. Długo nie musiał mnie namawiać do snu. Szybko odpłynąłem w głęboki sen. 

Póki śmierć nas nie rozłączy // ~+18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz