Rozdział siedemnasty.

76 8 0
                                    

*Jungkook*

- Witam. Jestem Taehyung. - Uśmiechnął się w stronę Jimina - Przepraszam, nie wiedziałem, że nie jesteś sam. - Popatrzył w moją stronę.

- Nic się nie stało. wezwałem cię w sprawie tych dokumentów. - Podałem mu papiery. - Zaznaczyłem ci co musisz poprawić. Jutro widzę u mnie na biurku gotowe zestawienie.

- Tak, oczywiście. - Wyszedł ze skruszoną miną.

- Widzę, że jesteś stanowczy dla pracowników. - Jimin podszedł do mnie i złapał za mój krawat przyciągając mnie do siebie

- Jeśli chodzi o sprawy biurowe, muszę być surowy bo jeśli popełnią błąd to ja za to odpowiem. - Złapałem mojego koteczka w pasie po czym czule pocałowałem jego usta.

- Będę się zbierał do domu. Przygotuję ci pyszną kolację. - Zaczął zbierać swoje rzeczy.

- I jak ją mam cię puścić samego? Na zewnątrz już ciemno. Boję się o ciebie. - Tyle zła w kolo.

- Pisałem z Hobim. Jest niedaleko więc zgodził się, mnie podwieźć.

- Napisz jak będziesz w domu. - Odpowiedział pocałunkiem.

- Pa kochanie. Kocham cię

- Kocham cię Jimin. - Po jego wyjściu wróciłem do pracy.Co chwilę zerkałem na telefon ale ciągle żadnych wieści.

Minęło już sporo czasu i powinien już dawno być w domu. Nie mogłem się skupić na pracy. Już chciałem do niego dzwonić gdy dostałem sms. "Jestem w domu. Byliśmy na zakupach. Zaprosiłem Hobiego na kawę. Napisz jak skończysz pracę."

Uspokoiłem się i mogłem wrócić do pracy. Reszta czasu minęła szybko. Czas zbierać się do domu. Pożegnałem się ze wszystkimi i skierowałem się w stronę samochodu. Napisałem do Jimina, że już wracam. Gdy chciałem odpalić samochód. On odmówił mi posłuszeństwa. Raz, drugi... Siódmy...

- Cholerny złom. - Uderzyłem dłońmi o kierownic po czym wyszedłem z samochodu i zamknąłem go. Było późno więc nie było żadnego mechanika który mógłby przyjechać. Pozostał mi powrót autobusem. Napisałem tylko Jiminowi żeby wiedział, że będę później.

Droga na przystanek nie była długa. Parę minut przydrożną uliczką aby dojść do głównej gdzie był przystanek. Gdy tak szedłem drogą, usłyszałem czyjeś kroki.

- Hej! Jungkook - Odwróciłem się. Poczułem ból w okolicy żołądka.

- Nareszcie cię mam. Może nareszcie zostanę pochwalony. - Nie mogłem dać się tak łatwo. Rzuciłem się na niego. Niestety To znów ją oberwałem. Straciłem równowagę a przed oczami zrobiło mi się ciemno. - Nie walcz a nie będzie bolało.

Nagle zauważyłem światła samochodu. Bałem się, że wsadzą mnie do niego i wywiozą nie wiadomo gdzie. Co by wtedy działo się z Jiminem? Kto by go ochronił? No właśnie, nie potrafiłem chronić samego siebie przed jednym napastnikiem. Usłyszałem dźwięk uderzającego ciała o ziemię. A potem ten znajomy głos.

- Wstawaj Stary. Jimin czeka w domu. - To J-Hope. Najwyraźniej Jimin poprosił go aby po mnie przyjechał. - Jest kruchy ale ewidentnie potrafi się bić.

Zanim tamten wstał siedzieliśmy już w samochodzie i odjeżdżaliśmy z piskiem opon. Mnie ciąglę męczyły myśli, że nie potrafiłęm sam się obronic. Był sam. A ja nie dałem rady. Hobi sięgnął do schowka wyjmując chusteczki.

- Trzymaj. Przyłóż do nosa i przechyl głowę w przód. Zaraz będziemy na miejscu. - Byłem mu tak bardzo wdzięczny.

- Dziękuję. - Próbowałem opanować nerwy lecz to nie należało do najprostszych czynności.

- Stary. Nie masz za co. - Zerknął na mnie. - Już spokojnie. Zawiozę cię do Jimina ale musisz się uspokoić.

- Nie potrafiłem - Wyszeptałem próbując powstrzymać łzy. - Był sam. A Nie mogłem się obronić. - Popatrzyłem na Hobiego. - I jak ją mam kurwa chronić Jimina skoro nie mogłem pokonać tego chudzielca! - Nie wytrzymałem.

- Słuchaj on ewidentnie ćwiczył jakąś sztukę walki. Ja od 6 roku życia ćwiczę boks i miałem problem. - Niezbyt mnie to pocieszyło. - Gdyby nie to, że nie spodziewał się mojego ataku. powaliłby mnie bez problemu.

- Naucz mnie bić się - Nie mogłem bezczynnie czekać, aż znów zaatakują

- Jungkook...

- Proszę. Jeśli trzeba będzie zapłacę ci ale chcę znać chociaż podstawy.

- Spróbuje ale nic nie obiecuję. - Nastała cisza.

Biała chusteczka którą dał mi Hobi była już cała czerwona. Poza krwotokiem z nosa, miałem też rozciętą wargę. Po paru minutach byliśmy pod mieszkaniem. J-Hope Poszedł ze mną na górę. Gdy weszliśmy do środka. Jimin stał jak wryty patrząc na mnie. Po chwili po jego policzkach zaczęły płynąc łzy.

- O mój Boże... Jungkook! - Rzucił się w moją stronę, by po chwili oglądać moje rany. -Co się stało? - Nie potrafiłem się przyznać, że się nie mogłem obronić.

- Jakiś typ go napadł. W ostatniej chwili sprowadziłem go do parteru i gdyby nie to, że facet ma kruchy nos to nie wiem jakby się to skończyło. - Hobi powiedział to tak jakby opowiadał o swoim dziecku które właśnie odbyło bójkę w szkole.

- Jungkook...

- Nic mi nie jest. - Zdjąłem płaszcz po czym poszedłem do łazienki.

*Jimin*

- J-Hope tak bardzo ci dziękuje. - Nie wiedziałem jak się mam mu odwdzięczyć.

- To twoja zasługa. To ty mnie poprosiłeś abym po niego jechał. Po za tym nie męcz go pytaniami. Jest załamany, że nie dał sam mu rady. Nie dziwię się bo wiesz, jak długo ćwiczę boks a sam miałem problem. Zajmij się nim ale tak jak mówię. Daj mu odpocząć - Poklepał mnie po ramieniu po czym wstał z krzesła - Ja lecę. Widzimy się jutro na zajęciach?

- Tak jasne. Ahh Hobi, głupio mi jeszcze prosić cię o pomóc ale... Jungkook Jest bez samochodu a nie chcę by sam jechał do pracy. - Było mi naprawdę głupio.

- Jasne przyjadę po was oboje. - Posłał mi ciepły uśmiech. - Na mnie możesz zawsze liczyć. Lecę siemka. - Wyszedł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że część nie wyszła mi źle. Pozdrawiam.

Póki śmierć nas nie rozłączy // ~+18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz