Rozdział osiemnasty cz. II

76 5 0
                                    

*Jimin*

Razem z J-Hopem pojechaliśmy na zajęcia. W drodze ciągle myślałem o tym co się stało. Po dłuższej ciszy nagle zaatakowano ponownie moje szczęście. A co jeśli ktoś w końcu mi go odbierze? Już naprawdę nie mam pojęcie co mógłbym robić aby nasz świat na nowo obrał drogę bez zmartwień. Z każdym dniem boję się coraz bardziej. Wiem jedno, że jeśli stracę Jungkooka to najzwyczajniej w świecie się zabiję. Sama wizja tej sytuacji cholernie boli. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co będzie jeśli go stracę. Może powinniśmy się przeprowadzić, zmienić dane, zacząć od nowa? To była by dobrą opcja ale nie możemy jej podjąć zbyt pochopnie. Po moim policzku zaczęła spływać łza. Szybko rękawem ją usunąłem. Niestety nie uszło to uwadze mojemu przyjacielowi.

- Co się dzieje Jimin - Jego głos był spokojny, opiekuńczy. On naprawdę się martwił.

- Nic - Zamilkłem, nie wiedziałem co powiedzieć. - Przez to wszystko... Nie wiem już co mam zrobić, nie wiem jak chronić mój związek z Jungkookiem. - Moje oczy znów zaczęły ronić łzy.

- Jimin posłuchaj, oboje powinniście ze sobą poważnie porozmawiać. Wczoraj Jungkook się żalił, że nie jest wystarczająco silny by cię chronić, teraz ty. - Hobi westchnął  - Naprawdę jak tak dalej pójdzie to będę stał nad wami, aż sobie wszystkie uczucia wzajemnie wyznacie. Bo inaczej tłumienie tego w sobie was wykończy. - Patrzyłem na niego i miałem pustkę w głowie

- Może masz rację - Spojrzałem na swoje dłonie

- Na pewno mam rację. - W tym momencie zaparkowaliśmy pod budynkiem - Czekać na ciebie po lekcjach?

- Mógłbyś ? - coraz częściej zaczynam się zastanawiać dlaczego jeszcze nie zrobiłem prawa jazdy.

Hobi tylko się do mnie uśmiechnął. Oboje wyszliśmy z pojazdu po czym skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Jeszcze trochę dyskutowaliśmy po drodze. Nagle usłyszałem jak ktoś mnie woła.

- Hej! Jimin! - Zaczęliśmy z Hobim rozglądać się za źródłem dźwięku, ale długo szukać nie musieliśmy, ponieważ podeszły do nas dwie dziewczyny.

- O hej Jennie - J-Hope najwyraźniej znał jedną z nich. - Coś się stało, że wołałaś Jimina zamiast mnie? - Popatrzył na nią ze zdziwieniem. Wydawała się być pewna siebie natomiast jej koleżanka trzymała się ciągle z boku.

- Nie... to znaczy... ehh - zaczęła się plątać - Moja koleżanka bardzo chciała go poznać. Ała - Czerwonowłosa szturchnęła ręką Jennie. - Przestań. Musisz w końcu coś zrobić a nie gapić się na niego zza rogu. - Zwróciła się trochę ciszej. - To jest Rose i bardzo chciałaby zamienić z tobą słówko. - Popchnęła koleżankę w moją stroną a sama łapiąc w biegu rękaw Hobiego zaczęła go ciągnąć uciekając od nas... i jak ja się mam przyznać do swojej orientacji? Nie lubię ranić osób.

- Obiecuję, że wyrwę te jej długie kudły. - Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. - Przepraszam za nią. Jak sobie coś ubzdura to nie ma zmiłuj się. - próbowała chaotycznie się wytłumaczyć.

- Spokojnie, przecież nic się nie stało. Ale jak już zostaliśmy sami to możemy razem iść do sali. - Wiedziałem, że należymy do jednej grupy ale nigdy nie interesowałem się imionami.

- Dobry pomysł. - Obróciliśmy się w kierunku naszego celu. - hmm.. może powiesz mi coś o sobie? - Albo mi się wydaje albo robi się śmielsza.

- A co chciałabyś wiedzieć?

- Może powiedz mi, mieszkasz z rodzicami?

- Nie... - Uśmiechnąłem się, - Wyprowadziłem się kilka lat temu gdy się pokłóciliśmy. wynajmuję kawalerkę na przedmieściach.

Póki śmierć nas nie rozłączy // ~+18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz