Rozdział dwudziesty-pierwszy

74 4 0
                                    


*Jungkook*
Otworzyłem oczy. Niestety nic nie mogłem zobaczyć. Obraz był zamazany. Nim do końca się ocknąłem zauważyłem, że nie mogę się ruszyć. Siedziałem lecz nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Gdy mój wzrok nabrał wyraźnego widzenia, dostrzegłem szare pomieszczenie. Panował mrok a ja siedziałem związany i przykuty do rury. Przynajmniej siedziałem na materacu. Chciałem coś powiedzieć. Niestety, miałem zaklejone usta. Nie mogłem nic zrobić. Próbowałem się wyrwać ale z kajdanek nie tak łatwo się uwolnić. Pamiętam tylko ten moment kiedy z zaskoczenia napadło mnie kilku ubranych na czarno mężczyzn a później wzrok Jimina. Zdążyłem tylko rzucić dwa słowa. Później przyłożono mi do ust jakąś szmatkę. Widziałem jak Jimin biegnie w moją stronę. Później... później była ciemność. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Muszę się stąd jakoś wydostać. Tak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć. Muszę być silny. I znaleźć sposób na ucieczkę. Nagle usłyszałem kroki.Gdy drzwi się otworzyły, spodziewałem się wszystkiego ale nie jego.

- Ktoś tu się obudził - Tak dobrze znałem ten uśmiech. - Pewnie chce ci się pić. - Wyciągnął nóż.

Wystraszyłem się. Zacząłem się szamotać. On złapał moją brodę po czym delikatnym ale szybkim ruchem zrobił w taśmie, którą miałem na ustach, dziurę by potem wsunąć tam słomkę.

- Pij. Musisz mieć siły na spotkanie swojej nowej miłości na wieczność. - Patrzył mi w oczy. Zaufałem mu. A on potraktował mnie w takim sposób. - Pewnie chciałbyś coś powiedzieć. - Pokiwałem głową - Zrobimy tak, masz jedną szansę. Zdejmę taśmę ale jeśli zrobisz coś czego nie powinieneś już więcej jej nie zdejmę. - Jego ruch był szybki. Bolesny. Ale mogłem mówić.

- Dlaczego? - oddychałem ciężko - Zaufałem ci, zwierzałem się. A ty... wykorzystałeś to.

- Od początku mojego zatrudnienia był takim plan. - Uśmiech znów nie schodził mu z twarzy. - Szef chciał abyś zaufał komuś z nas. Padło na mnie. Masz jeszcze jakieś pytania?

- Dla kogo pracujesz? - Spojrzałem na niego z dołu. - Rozumiem, że nie ty tutaj rządzisz.

- Masz rację. - wyprostował się a ręce schował do kieszeni skórzanej kurtki. - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - Nachylił się nade mną po czym wyciągnął ten sam kawałek taśmy który wcześniej miałem na ustach. - A teraz wybacz. Robota wzywa. - Nie mogłem nic zrobić.

Znów zostałem sam. Rozglądałem się po pomieszczeniu. Nie było tu nic pomocnego. Miałem nadzieję, że zobaczę coś co może mi pomóc. Niestety.

Nie wiem jak długo tak siedziałem. Może 10 minut, może kilka godzin. Wiem, że dla mnie trwało to wieczność.

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł mężczyzna. Gdzieś już go spotkałem.

- Trzymaj - Powiedział oschle - Musisz jeść żebyś tu nam nie zdechł. - Znałem ten głos. To on mnie napadł gdy zepsuł mi się samochód. - No tak zapomniałem. Musisz mieć przynajmniej jedną wolną rękę. - wyjął pistolet przykładając mi go do czoła. - żadnych nagłych ruchów a nic ci nie zrobię. - Uwolnił moje ręce. Nie spuszczał mojej głowy z celownika. delikatnie się cofając usiadł na krześle patrząc na mnie. Zdjąłem sobie taśmę. po czym sięgnąłem po jedzenie, które dostałem. Byłem głodny a potrzebowałem siły by stąd uciec. Nie odwracał wzroku od mężczyzny. tak bardzo chciałem by choć na chwile odwrócił wzrok. Cokolwiek bym mógł się wydostać.   

- Długo tu jeszcze będę siedział? - Nastała cisza. - Co mi chcecie zrobić? - Kontynuowałem
- Wszystko w swoim czasie. - Czyli niczego się nie dowiem. - Za parę dni poznasz osobę dla której tu jesteś. Ale musisz jeszcze poczekać - Nagle w drzwiach stanęła znana mi już osoba

- Mamy robotę. - Rzucił oschle w stronę swojego kolegi.

Talerz, który miałem w rękach został zabrany a ja na nowo przykuty to rury. Zapomniał jednak zakleić moje usta. Przynajmniej tak mi się wydaje, że zapomniał. Do końca dnia już nikogo nie zobaczyłem. Skąd wiedziałem, że jest koniec dnia? Przy suficie po drugiej stronie pomieszczenia było małe okienko które dopuszczało odrobinę światła za dnia i chłód w nocy.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Domyślacie się już kto za tym wszystkim stoi? 

Nie ukrywam, że zbliżamy się do rozwiązania zagadki a co za tym idzie, do końca opowiadania. 

Pozdrawiam♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Póki śmierć nas nie rozłączy // ~+18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz