Rozdział 10

42 10 19
                                    

          Peter spojrzał w kierunku, w którym wskazywał Altair. Szła ku nim kobieta w łachmanach. Raczej nie byłaby zbyt trudnym do pokonania przeciwnikiem nawet ze swoimi prymitywnymi strzałami, ale była mała szansa, że pomiędzy skalnymi pułkami czaiło się więcej takich osób.

           Peter odruchowo uniósł powoli ręce do góry, trzymając je blisko ciała.

           — Proponuję, żebyście nie robili zbyt gwałtownych ruchów — polecił, podświadomie przejmując dowodzenie.

            Wszyscy zastygli i powtórzyli powoli gest wyciągniętych dłoni. Prymitywna kobieta na chwilę również zastygła i przekręciła głowę w zabawny sposób — zabawny, gdyby okoliczności były nieco inne.

           Selicjo powoli unosił prawą dłoń w stronę komunikatora otrzymanego od Lucjusza. Wraz z tym ruchem kobieta zaczęła warczeć. Seo zamarł. Nastała cisza.

           Peter szybko doszedł do wniosku, że stanie tak w jednym miejscu jest kompletnie bez sensu, więc powoli zrobił krok do tyłu. Był to błąd. Brązowowłosa pani natychmiast złapała za strzałę. Mężczyzna z powrotem zamarł.

          Znajdowali się w fatalnej pozycji patowej.

           — Może po prostu szybko ucieknijmy? — zaproponowała Rebeca.

            — To dobry plan — przyznała Katherine. — O ile znasz tę jaskinię lepiej od tamtej babki i wiesz, jak stąd wyjść — syknęła.

            — Warto zaryzykować — przyznała Marie. — Lepsze to niż stanie w jednym miejscu...

           Peter, tak samo, jak pozostali, przytaknął i szeptem odliczył od trzech w dół. Gdy doszedł do zera, wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i na łeb, na szyje uciekali pomiędzy skalnymi pułkami. Kobieta zaczęła ich gonić oraz rzucać strzałami. Miała wiele nienaturalnej siły w rękach. Była to jej przewaga, tak samo, jak znajomość kamiennych korytarzy. Ucieczka była niemal niemożliwa.

           — Żaden z was nie wziął broni? — zapytała z nadzieję Vevi, powoli już zmęczona biegiem.

            — Nie możemy jej zabić! — zaprotestował szybko Seo. — Jeżeli ma znaczenie w historii, a my ją zabijemy, to możemy nieodwracalnie zniszczyć bieg historii... — wydyszał odpowiedź.

         Selicjo biegł na końcu. Mężczyzna nie miał żadnej kondycji, a do tego po drodze starał się skontaktować z Lucjuszem, który nie odpowiadał na sygnały.

***

            Rebeca była pewna, że jest już cała purpurowa od licznych siniaków od obijania się o kamienne płyty. Nie miała czasu na cieszenie się widokami nienaruszonej przyrody, w każdej chwili mogła umrzeć.

            Przed nią pojawił się nagle głaz, który ledwo przeskoczyła. Uderzyła się przy tym dość mocno w nogę, a przed oczami powoli pojawiały się jej mroczki. Nagle ponownie wpadła na skalną półkę, którą nie zauważyła przez to, że coś oślepiło jej oczy. Szybko powiązała te fakty.

           — Na górze jest dziura! — krzyknęła do reszty.

           W tym samym momencie Bruce rzucił się na nią, powalając na ziemię. Nad nimi przeleciała strzała, która wbiła się mocno w kamienną posadzkę. Rebece przeszedł dreszcz.

           — Dzięki.

            Bruce skinął głową:

           — Przyjemność po mojej stronie — odpowiedział, wstając.

Władcy CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz