Następnego dnia wszyscy wtajemniczeni więźniowie chodzili jak na szpilkach, a już w szczególności Cara, która czekała jedynie na znak od Selicjo, żeby rozpocząć akcję.
Jej wzrok chodził od strażników, stojących na środku placu, do Selicjo, który spokojny, lekko przygarbiony siedział po turecku pod murem, który oddzielał ich bezpośrednio od wolności.
Po niemal godzinach czekania, a przynajmniej tak to wyglądało w odczuciach Cary, Selicjo kiwnął głową, drapiąc się w tym samym czasie po uchu. To był ich znak, który przekazała dalej do Altair'a i Tobiasa, a następnie ochłonęła, biorąc głęboki oddech i z nieczytelną miną podeszła do trzech strażników.
-- Przepraszam. -- zaczęła uprzejmie, nie chcąc, żeby strażnicy zbyt szybko się rozzłościli. -- Mam dla was ciekawą informację.
Strażnicy popatrzyli po sobie, a jeden z nich, o blond włosach sięgnął rękę po pilot.
-- Nie! -- krzyknęła szybko, zapobiegając uderzenie prądu. -- Nie o to chodzi... Ja... No bo nie ma już Kabla i nikt wam nie powie, że ten nowy, Snape kopie tunel pod ścianą... O, tam siedzi. -- kobieta wskazała ręką na Seo, który nie patrząc na nich, dziwnie trząsł rękami, nieudolnie zasłaniając swoim ciałem kopany dół.
Strażnicy ponownie spojrzeli po sobie, a Cara wstrzymała oddech. Blondyn zająknął się o Isifebe, ale pomysł powiadomienia go o tym został odrzucony i już trzej ochroniarze wraz z kobietą szli w stronę Selicjo, który w dalszym ciągu udawał, że nie jest świadomy niczego.
***
Chwilę po tym, jak Cara i trzej strażnicy podeszli do Selicjo, Altair szturchnął łokciem Tobiasa, a jego zęby ujrzały światło dzienne w łobuzerskim, maniakalnym uśmiechu, który w żaden sposób nie został odwzajemniony przez drugiego mężczyznę.
Oboje rozeszli się w dwie strony, podchodząc do różnych osób, dobierając ich starannie i wybierając tych z najbardziej wybuchowym temperamentem.
Alatir kiwnął głową i podrapał się w ucho, stając przy wybranej osobie, a chwilę potem Tobias zrobił to samo.
-- Ty nazywasz się Bill, prawda? -- zagaił leniwie Altair.
Mężczyzna warknął coś pod nosem, a jego brwi ściągnęły się w irytacji, która jedynie pogłębiła się, kiedy Altair niespodziewanie zaczął wnikliwie badać jego mięśnie. Facet wyglądał, jakby chciał go uderzyć, ale ze względy na to, że wiedział, kim jest, nie zrobił jeszcze tego.
-- Nie... -- mruknął Altair wielce czymś zdziwiony. -- Nie są sztuczne...
-- A to ci powiedział, że mogłyby być? -- zawarczał, napinając mięśnie.
Mężczyzna wzruszył ramionami z nieusatysfakcjonowaną, głupią miną.
-- Ten sam, który mówi o tobie ,,Gruby Bill", ,,Małpi Rozum Bill" oraz ,,stary pierd od pierogów"...
Więzień mocno się zaczerwienił i złapał za kombinezon Altair'a, unosząc go w górę.
-- Nie lubię pierogów. -- warknął, a Altair ostatkami sił starał się nie roześmiać. -- Kto tak mówi?!
-- Nie znam nazwiska, ale to tamten. -- machnął ręką w bok. -- O! Patrz jak się na ciebie krzywo gapi.
Przez chwilę Altair niemal mógł dostrzec śruby obracające się w ograniczonej umysłowo głowie więźnia, a chwilę potem został brutalnie rzucony na ziemię, gdy drugi mężczyzna zaszarżował na wskazaną osobę.
![](https://img.wattpad.com/cover/129265157-288-k411267.jpg)
CZYTASZ
Władcy Czasu
Adventurerok: 2763, miasto: Oposhno... Dziesiątka przypadkowych więźniów spotyka tajemniczego mężczyznę, który kompletnie nie pasuje do tego miejsca, jednak mają teraz ważniejsze rzeczy na głowie; zbliża się koniec świata. Ziemia niedługo rozerwie się na...