Część 6

6 0 0
                                    

Mroczne Widmo

Bart odpalił fajkę mimo, że już dawno porzucił to uzależnienie. Patrzył na swojego rozmówcę współczując mu z całego serca. Nawet jeśli był wtórnym piratem nie wstydził się prawdziwych uczuć. W końcu gra aktorska weszła mu w krew, bo przecież taki Tristan nigdy nie poszedłby w ogień za ciepłą kluchą. Cała noc spędzona na konwersacji pełnej przytłaczających emocji. Nowy kapitan poznał całą historię swojego podwładnego pojmując już cały ten cyrk. Wypuścił niemrawo tytoniowy dym częstując Williama, który pokręcił tylko głową. Gdyby wiedział od początku, że kobieta, o której śni jest na jednym statku co on na pewno nie dopuściłby do tego incydentu. Bartholomew podejrzewał, że Will skrywa głębokie uczucie do kobiety, która go uratowała, do kobiety, którą jest Rosemary.

Uszkodzenia Mrocznego Widma były nieznaczne. Naprawa zajęła krótki czas i pozwoliła zająć myśli całej załogi wokół tematu Rose. Było to tabu szerzące truciznę napięcia oraz niepokoju. Niektórzy woleli zająć się planowaniem podziału złota, a także innych kosztowności, reszta pochłonięta została przez rutynę. W południe fale na morzu nie przypominały już tych z zeszłej nocy. Były łagodne jak owieczki i formułowały się w kłębiaste masy. Słońce delikatnie świeciło tuląc twarze marynarzy. Cały wrogi nastrój wydawał się minąć. Bart dzierżył mahoniowy ster, wpatrując się apatycznie w jeden punkt przed sobą. Czuł na swoich placach przenikliwy wzrok Williama, który stał tuż za nim. Ciągle nie mógł pogodzić się z minionymi wydarzeniami, ale jeszcze gorzej przyszło mu strawić prawdę. Niespokojną atmosferę przerwał Gaspar pojawiający się właśnie z kotem na rękach. Spojrzał wnikliwie na swoich kompanów i skomentował:

- Z takimi nastrojami to złoto na pewno nie będzie smakować tak jak powinno. - zacmokał, spluwając za drewnianą balustradę.

- Ależ mój przyjacielu zdaję sobie z tego sprawę. - przemówił nowy kapitan nie odrywając wzroku od wyimaginowanego punktu.

- Weźcie się w garść!

- Łatwo ci mówić.. - wtrącił jakby od niechcenia ciemnowłosy sterniko-nawigator.

- Przecież wiecie, że nie takie diabli próbowali ją zlikwidować.

- Gdyby to wszystko było takie proste - wymamrotał pod nosem Bart. - Pomyślałem, że kiedy zabierzemy skarb z wyspy popłyniemy na Tortugę.

- Tortugę? - zdziwił się Will.

- Myślisz, że Kaliope nam pomoże. – Gaspar wyczuł pismo nosem, gdyż zwrócił się do starszego mężczyzny pomijając zaskoczoną minę towarzysza. Zdawał sobie sprawę, że tylko ona będzie wiedzieć co dalej.

- Nie powinna się długo opierać. - po raz pierwszy pirat spojrzał na swojego rozmówcę, ale bardziej zainteresował go Trzynasty, który o dziwo nie wiercił się na rękach, a wręcz domagał się pieszczot.

- I to jest jakiś plan. - podsumował Gaspar poklepując kapitana po ramieniu. Potem podszedł do Willa i z zabawnym uśmiechem, wręczył mu czarne szczęście szepcząc na ucho:

- Trzymaj, odstresuj się, pewnie przyniesie ci powodzenie. - Zostawił swojego pupila by energicznym krokiem zejść z mostka kierując się do swoich zajęć. Początkowo młody pirat chciał odezwać się wielce niestosownie, a następnie uciec wyrzucając za burtę futrzaka. Jednak ciepło tego małego stworzenia naprawdę pomagało mu się uspokoić i zebrać myśli. Gdyby teraz zobaczył Rosemary chciałby ją dotknąć, zamknąć w swoim uścisku, tyle przekazać. Westchnął bezsilnie. Był teraz piratem powinien mieć gdzieś uczucia, gdzieś czyjeś zdanie. Myśląc w ten sposób poczuł, że ma ochotę komuś zdrowo przyłożyć.

 Myśląc w ten sposób poczuł, że ma ochotę komuś zdrowo przyłożyć

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Dziennik pokładowyWhere stories live. Discover now