Rozdział IV

114 4 1
                                    

-Kim jesteś i czemu porwałaś małą dziewczynkę?- spytała Shion swojej przeciwniczki.

-Nazywam się Kotori Asoko a jeżeli chodzi o tą małą z białymi włosami to... Myślałam, że jest z tymi z Suny, tylko na nich mi zależało.

-Więc wypuść ją a nic ci się nie stanie- powiedziała z ognikami w oczach.

- Kusząca propozycja, ale... Nie i tak mnie nie pokonasz a ona jeszcze mi się przyda.

-Ara ara, nie przeceniaj swoich możliwości- odpowiedziała brunetka rozpoczynając atak.

Shion dzięki kosy mogła atakować z dystansu co bardzo przeszkadzało Kotori, która nie mogła podejść bliżej by zaatakować, lecz mimo to była bardzo szybka, co dawało jej szanse na wygraną.

Walka była zawzięta, brunetka wykonywała coraz to szybsze i mocniejsze ataki, których szatynce coraz trudniej było unikać. W pewnym momencie czerwonooka niefortunnie się przewróciła, czarnooka była już pewna wygranej. Zamachnęła się i przecięła jej tętnice. Zadowolona z siebie zaśmiała się głośno. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że ciało jej przeciwniczki po raz kolejny rozsypało się na miliony jak nie miliardy kryształków.

-Ara ara, myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?- spytała młoda Tokisaki stojąc za brunetka i opierając się o kosę.

-J-jak ty to.. - zacięła się zbita z tropu.

-Przeceniłaś swoje możliwości. Gdybyś uważnie mnie obserwowała, zobaczyłabyś jak jeszcze w połowie walki zamieniam się miejscem z klonem. Chciałam ocenić umiejętności przeciwnika- powiedziała obojętnym tonem co jeszcze bardziej zdenerwowało Asoke.
Podbiegła do czerwonookiej wymierzając masę ataków, które dziewczyna bez trudu ominęła. Shion tylko odparowywała ataki, nie atakowała, tylko czekała aż przeciwniczka się zmęczy. To był jej sprawdzony sposób, dzięki któremu zawsze wygrywała. Po niedługiej chwili poczuła, że ataki wroga słabną z każdym uderzeniem więc przeszła do ataku, co bardzo zdziwiło zmęczoną już Kotori, która ledwo unikała ciosów przeciwnika. Ruchy szatynki wyglądały jakby tańczyła. Poruszała się szybko i z gracją. Kiedy chciała zadać wrogowi ostateczny cios, coś owinęło się wokół jej nóg i odrzuciło na kilka metrów. Dziewczyna uderzyła w drzewo łamiąc przy tym lewy bark. Ugryzła się w język by nie wydać z siebie krzyku. Przyjrzała się co jest temu winne. Wokół niej było pełno piasku.
~Jakim cudem?! ~ przeszło jej przez myśl. Spojrzała na Kotori, za nią stał chłopak na oko w podobnym wieku. Nie widziała szczegółów, miała mroczki przed oczami, ale mogła przysiąść, że jest shinobi z wioski piasku.

-Gaara! Ona jest z nami!

-Atakuj w tą drugą!

Usłyszała dwa głosy. Wstała o chwiejnych  nogach i ruszyła do Asoko. Mroczki powoli mijały a obraz w miarę się wyostrzył, lecz wciąż nie widziała za dobrze szczegółów. Chłopak który był za to odpowiedzialny użył piasku by pokonać brunetkę. Dziewczyna podeszła do jej ciała po czym zdjęła z jej szyi klucz do otwarcia klatki w której była Origami oraz dwójka shinobi. Przez mroczki nie mogła zlokalizować dziurki od klucza. Widziała je aż trzy i żadna nie była tą odpowiednią. Zamrugała kilka razy, ale za wiele to nie dało. Westchnęła z irytacji. Tak walczyła o ten klucz a teraz nie może go użyć. Czerwonowłosy chłopak widząc to podszedł do dziewczyny wyjmują jej klucz z dłoni. Tokisaki spojrzała na niego zdziwiona. Przynajmniej miała nadzieję, że patrzy na odpowiednią twarz, bo widziała je dwie. Sabaku szybko otworzył zamek od klatki i w jednej chwili wyskoczyła z niej białowłosa dziewczynka, by przytulić się do siostry.

-Nee-chan nic ci nie jest?- zaczęła dokładnie oglądać ciało "siostry"- trzeba będzie to nastawić- skomentowała widząc jej bark. Shi bez słowa stworzyła klona, który od razu nastawił daną kość. Zasłoniła ręką usta by stłumić krzyk.

-A-ara ara, nie patrzcie się tak na mnie - odezwała się widząc ponad pięćdziesiąt twarzy odwróconych w jej kierunku.

-Origami ulecz go zanim się wykrwawi.

-Hai- odpowiedziała zabierając się do pracy. Po kilku minutach przestała. Nie miała już wystarczającej ilości czakry.

-Nie mam już czakry. Jeśli szybko nie dostanie odpowiednich środków cała praca pójdzie na marne. Jak daleko jest do waszej wioski?

-Około dwa dni biegu- stwierdziła Temari.

-Nie mamy tyle czasu... Ano.. Nee-chan musimy zaprowadzić go do nas. Jeśli tego nie zróbmy on umrze. Tu nie mam potrzebnych rzeczy ani warunków- powiedziała uważnie spoglądając na reakcje swojej siostry. Ich pierwszą zasadą było nie wpuszczać obcych do kryjówki, ale to była sprawa życia i śmierci! Brunetka kiwnęła głową na znak zgody, nie miała siły się kłócić, ledwo trzymała się na nogach. ~Jak silne było to uderzenie, że mimo zbroi mam takie obrażenia?~ to pytanie chodziło jej wciąż po głowie.

Szli szybszym krokiem w stronę kryjówki. Kankuro opierał się na Tamarii i Gaarze a Origami prowadziła. Za to Shion starała utrzymać się na nogach. Wszystko ją bolało a mroczki nie przestawały jej nawiedzać. W pewnej chwili potknęła się o wystający korzeń. Upadła by gdyby nie szybka reakcja czerwonowłosego shinobi.

Jesteś jak Ja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz