Rozdział VI

888 66 3
                                    

Kiedy weszłam do gabinetu ujrzałam kobiete koło 40-stki. Siedziała za biurkiem i przeglądała jakieś papiery. Kobieta machnęła ręką abym zamknęła drzwi.

Pomieszczenie nie było za duże. Na środku znajdowało się biurko z komputerem, a zaraz obok dwa fotele. Pod ścianą stał ogromny regał z książkami.

-Dzień dobry - przywitałam się i podeszłam bliżej biurka.

-Dzień dobry, proszę siadaj - powiedziała czarnowłosa kobieta - Jak się nazywasz?

-Madison Parks- powiedziałam i zajęłam miejsce na krześle.

-Ah tak, twoi rodzice byli przed świętami.- uśmiechnęła się - Więc zajęcia będą codziennie o dwunastej. Mam nadzieję że nie zgubisz się w tym budynku.

- Też mam taką nadzieję - mruknęłam

- Mówiłaś coś? -kobieta spojrzała na mnie z nad papierów

-Mówiłam tylko że poznałam już jednego z pacjentów? Nie jestem pewna jak mam nazywać siebie i tych wszystkich ludzi- powiedziałam niepewnie

- Na pewno nie mów pacjenci. Mów koledzy, koleżanki lub przyjaciele. - dyrektorka wstała i podeszla do mnie - Nie martw się, jestem pewna że znajdziesz tu osoby z którymi się zaprzyjaźnisz. 

-Też tak myślę, ale i tak się boję - to była prawda. Będę się bała dopóki nie poczuję się pewnie w tym budynku i w grupie osób z którą będę przebywać codziennie. - Ja już może pójdę, bo chyba mój nowy kolega cały czas czeka na mnie przed gabinetem.

-Jak ma na imie? - spytała 

-Ashton, zna go pani?

-Znam każdego w tym budynku a tego dzieciaka znam chyba najlepiej. Jesteś pod dobrą opieką.

- To jutro o dwunastej, tak ?- spytałam otwierając drzwi

-Tak, poproś Ashton'a żeby pomógł Ci w znalezieniu sali.

-Dobrze - uśmiechnęłam się - Do widzenia- wyszłam z pomieszczenia.

Nie było tak strasznie jak myślałam. Pani Hood jest naprawdę miła. Na początku wydawała mi się trochę oziębła, ale kiedy zaczęła mnie zapewniać że wszystko będzie dobrze zmieniłam zdanie.

-Mad!- usłyszałam głos który jak sądzę należał do Ashton'a. - I co? O której masz spotkania?

- Codziennie o dwunastej - ruszyłam przed siebie z chłopakiem u boku.

-Świetnie! - wykrzyknął, dzięki czemu wszyscy spojrzeli w naszą stronę

-Co? Czemu? Plus, proszę nie krzycz tak, nie lubię jak się na mnie patrzą

-Oj dobra, nie przesadzaj. Patrzą się na mnie nie na ciebie.- powiedział po czym wybuchnął śmiechem. - Będziemy chodzić razem na zajęcia.

-Fajnie, chociaż będę kogoś znała. Jak wy nazywacie te spotkania, grupa wsparcia?

-Możesz tak mówić. Uwierz mi, polubisz każdego kto tam chodzi. Razem ze mną jest 6 osób. Amber, Ricky, Zack, Dann, Kathy. - Wyszliśmy przed budynek - Idziesz sama czy ktoś po ciebie przyjeżdża?

-Mama powinna po mnie przyjechać, ale moge napisać że przyjdę sama - wyjęłam telefon z torby i napisałam:

Do Mama:

Nie musisz po mnie przyjeżdżać, wrócę sama

Kiedy czekałam na wiadomość od rodzicielki, zaczęłam zastanawiać się nad swoim zachowaniem. Raz jest tak że uwielbiam przebywać z ludźmi i nic do nikogo nie mam, ale są takie dni (tych jest więcej) że boję się wyjść z pokoju. Wiem, to może wydawać się dziwne i trochę chore ale tak jest naprawdę.

Therapy // C.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz