'ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY'
Od wczorajszej wizyty w Londynie stan Leo pogorszył się. Miałem z nim iść do szpitala ale on nie chciał więc zadzwoniłem do naszego lekarza kadry który aktualnie bada Leo. Nie mogłem tam do nich wejść co mnie denerwuję. Chodzę w kółko i czekam. Nie wiem na co ale czekam. W końcu wchodzę do środka.
-I co z nim - zapytałem i kucnąłem obok mojego misia.
-Spokojnie to ze stresu ale to nie pewne - spojrzał na mnie- możemy pogadać na osobności - zwrócił się do Leo który posłusznie wyszedł z pokoju - możliwe, że młody ma bulimię ale to nie jest potwierdzone - zaczął - przez stres nie jadł i nie pił. Uważaj na niego i sprawdzaj jak się czuję - powiedział mi na co odetchnąłem z ulgą.
-Czyli to przez stres - upewniłem się na co pokiwał głową - dziękuje. Pozdrów drużynę - powiedziałem do niego jak wychodził. Poszedłem do salonu i przytuliłem Leo.
-Tooo co mi jest - zapytał wtulając się we mnie. Wyglądał słodziutko ubrany w onesie lemura. Siedział po turecku na moich kolanach. Wyglądał jak dziecko. Moje dziecko. Do tego miał lizaka w ustach. Cmoknąłem go szybko w usta i porwałem mu lizaka na co fuknął.
-Masz podejrzenia bulimii - zacząłem najdelikatniej jak umiałem - ale nie martw się tatuś Lenehan ci pomorze i będzie dobrze - ucałowałem go w nosek oddając mu lizak.
-Jak to - pisnął wystraszony.
-Nie martw się ten debil mówił, że to przez stres - złapałem ogon od jego piżamki.
-To ty go nie lubisz - zapytał.
-Lubię go głuptasku tylko tak mówię ponieważ on jest taki umm... Nie ważne - uciąłem temat - poczekaj tu i nie ruszaj się - położyłem go na fotel przy kominku i pobiegłem po telefon. Kiedy wróciłem zastałem Leondre w tej samej pozycji co go zostawiłem. Włączyłem w telefonie aparat - uśmiech kochanie - zawołałem a on spojrzał na mnie ze szerokim uśmiechem. Zrobiłem zdjęcie które dodałem od razu na instagram. Odłożyłem telefon na szafkę i podszedłem do niego.
-Kocham cię Tatusiu i nie przestanę - przytulił mnie.
-Kocham cię bardziej synku - zaśmialiśmy się - idziemy spać - zapytałem ale kiedy miałem wstać zaczęły mnie boleć plecy. Cóż starość nie radość. Albo po prostu już nie mam tak dobrej kondycji jak kiedyś.
-Coś się stało - zapytał a ja pokiwałem przecząco głową - ojj przecież widzę - zeskoczył z fotela.
-Leondre uważaj co robisz masz lizaka w buzi może ci się coś stać - skarciłem go.
-Ojj tam daj spokój - usiadł za mną - rozluźnij się i nie myśl przez chwilę - zaczął masować moje plecy. Po czasie ból minął a ja nie chcąc aby przerywał udawałem, że mnie jeszcze bolą. Jego malutkie dłonie były takie cieplutkie.
-Leoś chodź już - wstałem w końcu. Kiedy już byłem przy schodach usłyszałem za sobą chrząknięcie.
-Na apaa - zawołał. Zaśmiałem się ale podniosłem go. Idąc do sypialni skradałem malutkie i delikatne pocałunki na jego malinowych usteczkach. Niby ma te siedemnaście lat ale wygląda na dziesięć i czasami zachowuje się na pięciolatka. Położyłem go na łóżko i przykryłem kołdrą.
-Tatusiu gdzie idziesz - zapytał.
-Zakluczyć drzwi, włączyć alarm i pogasić światła na dole - odpowiedziałem mu.
-Idę z tobą nie chcę być tu sam - wstał i podbiegł do mnie. Wziąłem go na ręce i zszedłem na dół. Zrobiłem to co miałem i udałem się z powrotem do naszej sypialni. Położyliśmy się i usnęliśmy.