Skręcało ją na samą myśl, że ma otworzyć te białe drzwi i wejść do środka.
Hermiona przekroczyła próg pomieszczenia, wiedząc, że być może ma zamiar stawić czoła czemuś, co ją przerasta. Czuła się nieprzygotowana, a jednocześnie miała tę świadomość, że to nie było coś, na co mogłaby się przygotować. Kiedykolwiek.
Zaskoczyło ją to, co zobaczyła w środku. Już na pierwszy rzut oka było widać, że podporządkował sobie wnętrze. Ściany nie miały żadnego z tych mdłych kolorów – były ciemnozielone. Musiał rozkazać przemalować ten pokój. Ktoś, mimo dziwacznej prośby, musiał go posłuchać. W środku było ponuro, ale gustownie. Meble też nie mogły być tutejsze. Skąd je wziął? Okradł gabinet dyrektora placówki?
Dopiero kiedy omiotła wzrokiem jego pokój, przeniosła wzrok na niego. Dobrze wiedziała, gdzie jest, od pierwszej sekundy, ale opóźniła to spotkanie spojrzeń, jak tylko mogła.
On przeniósł na nią swój wzrok powoli, niemalże ze znudzeniem, pewnie spodziewając się kogoś z tutejszego personelu. Kiedy ją zobaczył, wbrew jej obawom w jego oczach nie pojawiło się nic, co mogłoby wskazywać, że go zainteresowała, a tym bardziej nic sugerującego rozpoznanie.
W tym widoku najbardziej wstrząsnęło ją to, że wyglądał jak człowiek. Patrzył na nią przez szare, lekko poczerwienione oczy. Chyba wciąż bolała go głowa, ponieważ dłonie miał przyłożone do skroni.
Wstał, by zadać jej swoje beznamiętne, oczywiste pytanie.
– Kim pani jest?
– Anne Davies. Dzień dobry.
Przez chwilę bała się, czy nie będzie chciał podać jej ręki. Nie podał.
– Nie pytałem, jak się pani nazywa, a kim pani jest. Co panią tu sprowadza?
Jego głos był nieco inny niż pamiętała. Nie było w nim okrucieństwa. Właściwie nic w nim nie było poza zmęczeniem i irytacją.
– Poproszono mnie, bym do pana zajrzała. – Zerknęła w stronę krzesła, które stało pod ścianą, dość daleko od fotela, w którym teraz siedział, co najzupełniej ją satysfakcjonowało. Usiadła i założyła nogę na nogę. – To ja pana znalazłam. Myślą, że może mogłabym panu pomóc przypomnieć sobie cokolwiek.
– Lekarz powiedział mi tylko tyle, ile jemu samemu powiedziano. Oczywiście, chcę wiedzieć wszystko. Chcę wszystkiego, co pani pamięta.
Wstał z fotela i podszedł do niej z bliżej nieokreślonym zamiarem, którego sam nie rozumiał. Nie mógł przecież tego zrobić, prawda? Kiedy jej serce zamarło, on tylko wzruszył ramionami. Odwrócił się na pięcie i wrócił na swoje miejsce lekko zirytowany tym, że wciąż nie mówiła. Uniósł oczekująco brwi.
Hermiona otrząsnęła się.
– Siedział pan na ławce w parku, którą mijałam. Z głową opartą na piersi i rękoma założonymi na siebie wyglądał pan... jakby uciął sobie drzemkę. Tyle że mnie coś tknęło, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. To nie jest najbardziej bezpieczna okolica. Przyszło mi do głowy, że ktoś mógłby chcieć wykorzystać pana stan, a może już to zrobił. Mój głos pana nie zbudził. Nieśmiało panem potrząsnęłam, wtedy pan opadł na ławkę i zdałam sobie, że jest pan nieprzytomny. Później...
– Nie potrzebuję bajki, tylko faktów – wyrzekł ostro.
– Nie musiałam tu przychodzić, ale przyszłam.
Podniosła się z krzesła z zamiarem opuszczenia pokoju.
– Pani nie ma pojęcia, jakie to uczucie – wysyczał gorzko. – Być nikim, nie mieć nic, czego można by się uczepić.
CZYTASZ
Amnezja (ZAKOŃCZONE) - Tom Riddle
FanfictionCzasem zapomnienie jest największym darem, a samopoznanie największym nieszczęściem. Hermiona walczy, ze wszystkich sił, o niepamięć. xXx Publikuję z mało znanego bloku.