5. Opór z materii

250 22 0
                                    

Strach każdego dnia przybierał inną barwę. Złość także.

Nie była żadną Anne, nie dla niego i z pewnością nie tak z dnia na dzień.

Przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny prąd i znów magia dała o sobie znać na zakończeniach nerwów. Zacisnęła palce na kluczach i odrzuciła je na swoje miejsce, nie zauważając, że zamieniły się w dwukolorową, bezkształtną formę.

Wystarczyła odrobina poufałości ze strony człowieka, który nie wiedział, kim jest, i wpadała we wściekłość. Zbyt łatwo. Nie mogła tak nad sobą nie panować. Wiedziała, dokąd zmierza. To on nie miał o niczym pojęcia.

Hermiona zaczęła powoli krążyć po mieszkaniu. Odłożyła torbę z komputerem i zaczęła zbierać przedmioty, które nie wyglądały dobrze na oknie czy parapecie. Opanowawszy ten niewielki nieporządek, poszła robić obiad.

Jej zdolności kucharskie równały się tym, które wykazała na lekcjach Eliksirów. Musiała pilnować przepisów i nie rozstawać się z miarką – jej spontaniczność w kuchni sięgała więc dna. Ale może gotowanie było nie tylko jej problemem? Zastanowiła się nagle, jak ten okropny człowiek radził sobie z jedzeniem. Czy jako jego opiekunka powinna nauczyć go gotować, a co więcej – pokazać mu gdzie i jak robi się zakupy? Mógł nie wiedzieć pewnych rzeczy, które wiązały się z takim zwyczajnym, mugolskim życiem, prawda?

Myśl o uczeniu Lorda gotowania rozpogodziła ją niespodziewanie i zeszło z niej trochę tej złości, którą wciąż jednak w sobie dusiła. Z jej poczuciem humoru musiało dziać się coś złego, ponieważ nawet zaśmiała się nad garnkiem z makaronem.

– Może chciałby wiedzieć, jak robi się babeczki – mruknęła w dziwnym rozbawieniu.

Tony przepadał za jej babeczkami, należały do tych wypieków, nad którymi nie grymasił, ale nie robiła ich zbyt często, by mu się nie przejadły. Lubiła widzieć jego pisk radości, gdy zaskakiwała go nimi raz na jakiś czas.

Wpadł do mieszkania zaledwie po paru minutach. Szybko wywęszył, że mama coś pichci, najwyraźniej wbrew jego nadziejom.

– Mamo, nie nakładaj mi. Miałem obiad w szkole – powiedział marudnie, uczepiając się jej fartucha i jednocześnie kontrolnie zaglądając do garnków.

Ucałowała go w policzek. Tony skrzywił się, więc go po nim poklepała. Skrzywił się jeszcze bardziej.

– Tak, miałeś obiad, ale znając życie, nie zjadłeś go. Nałożę ci mało, a jeśli nie będziesz mógł, nie zjesz wszystkiego, dobrze?

Westchnął, skinął głową i poszedł do swojego pokoju odłożyć plecak. Był dziś chyba w nie najlepszym humorze. Wszak przegapił jedną lekcję. Cóż za strata! Dobrze wiedziała, co musi przeżywać.

Wyjrzała przez okno w stronę szkoły Anthony'ego. Od zachodu zbierały się chmury. Jak dobrze. Może przyjdzie deszcz, a może nawet rozpęta się burza, która ugasi ten niecodzienny żar.

Czuła, że się trochę uspokaja. Trochę. Takie proste, codzienne czynności zawsze pomagały jej zapanować nad sobą. Odcedzanie makaronu, rozkładanie sztućców, zaciąganie małego do kuchni, który licząc na to, że mu jednak daruje ten obiad, okopał się klockami w swoim pokoju.

Tony rozgrzebywał jedzenie i grymasił, a ona uśmiechała się, jedząc i słuchając jego narzekań na szkolną nauczycielkę, która nie doceniła jego pomysłów na uatrakcyjnienie lekcji. Był bardzo pewny siebie jak na sześciolatka, ją też czasem pouczał w różnych sprawach, zupełnie nieświadomy tego, jak bardzo wdał się w swoją mamę. I nie sprawiał jej żadnych kłopotów. Jasne, wszedł już w ten wiek, że czasem musiała mu powtórzyć pięć razy to samo, zanim jej posłuchał, poza tym wciąż boczył się i obrażał, ale był przy tym tak absolutnie kochany.

Amnezja (ZAKOŃCZONE) - Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz