Rozdział dwudziesty trzeci

5.7K 288 12
                                    

Zeszłam po schodach, nie patrząc nawet na to, czy Leonardo idzie za mną. Dopiero przy ostatnich stopniach, wyczułam jego obecność, co zmobilizowało mnie do szybszego tempa, by w razie czego uniknąć jego dotyku. Weszłam do kuchni, od razu sięgając do szafki po czystą szklankę. Zimna woda z kranu przynajmniej w niewielkim stopniu ochłodziła mój organizm, przez co od razu zaczęłam się uspokajać. Nie wiem dlaczego, ale to zawsze działało. 

- Chciałbym, byś wiedziała, że cię nie zdradziłem - głos Leonardo rozniósł się po niewielkim pomieszczeniu. 

Zapadła cisza, podczas której uparcie wpatrywałam się w widok za oknem. Mimo, że sama chciałam z nim rozmawiać, na pewno nie miałam zamiaru mu niczego ułatwiać. Niech sam tłumaczy się ze swoich błędów.

Mężczyzna poruszył się niespokojnie.

- Słyszałaś mnie?

- Tak. - potwierdziłam - Tylko nie wiem, co takiego miałabym ci powiedzieć...

- Nie wierzysz mi? - bardziej stwierdził niż spytał. 

Westchnęłam, odwracając się w jego stronę. Tylko zachowaj spokój, Kim. Proszę, tylko spokojnie. Powtarzałam sobie te słowa jak mantrę, patrząc Leonardo prosto w oczy.

- I tyle? Żadnego wytłumaczenia, co do sytuacji w naszą noc poślubną? Dlaczego zniknąłeś na całą noc? I kim do cholery była tamta dziewczyna?! - czułam mrowienie w policzkach, a moje oczy zaszkliły się łzami. Kurwa, zaraz po raz kolejny będę płakać przez tego fiuta. A obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię. Dlatego nie chciałam po raz kolejny się zakochać. Miłość to tylko niekończące się kłótnie i problemy. Nadawanie sobie wzajemnych obietnic i oczekiwań, a w późniejszym czasie łamanie wszystkiego, nawet tego, jakiego koloru bluzki nigdy w życiu na siebie nie włożymy. To totalnie pojebane. 

Kiedy zaczyna nam na kimś zależeć, bardzo często prędzej czy później nasze zaangażowanie przemienia się w coś głębszego, ale jednocześnie dwulicowego. Martwimy się o drugą osobę, bojąc się jednocześnie jej utraty. Trwamy w zawieszeniu i zamiast brać od ukochanego tego, co nam ofiaruje, oddajemy wszystko, co posiadamy. Stajemy się puści, by w późniejszym czasie napełnić nasze dusze tym, co odbierzemy kolejnym osobom. To zaklęty krąg, do którego wkraczamy z własnej woli. Sami skazujemy się na cierpienie.

- To moja stara znajoma...

- Pieprzyłeś się z nią? - rzuciłam mu w twarz - Nie mówię, że w naszą noc poślubną, ale tak ogólnie? Zaliczałeś ją, aż stała się kolejną panienką od szybkich numerków? A może mieliście romans? Nie zdziwiłoby mnie, gdyby....

- KIMBERLEY!!!

Wrzask mężczyzny wdarł się do mojego mózgu sprawiając, iż w jednym momencie otrzeźwiałam. Mężczyzna patrzył na mnie wściekłym wzrokiem, dysząc ciężko, jakby jeszcze chwilę temu biegł w profesjonalnym maratonie. Po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze, a w sercu narastał strach. Co będzie, jeśli użyje przeciwko mnie siły, jeśli podniesie na mnie dłoń?

Leonardo zamknął oczy, oddychając ciężko. Chwilę później wyminął mnie i skierował się w stronę salonu. Kiedy weszłam do pomieszczenia, siedział na kanapie, wpatrując się we mnie uparcie. Odwzajemniłam jego spojrzenie, ale z mniejszą już gorliwością. Grzecznie usiadłam obok niego, gdy nakazał mi to gestem, i zaczęłam  zdrapywać starannie zrobiony manikiur. Nie chciałam, by znów na mnie krzyczał, mimo że bezustannie wykrzykiwałam mu najgorsze oszczerstwa prosto w twarz. 

- To była moja przyrodnia siostra i po prostu robiła sobie z ciebie żarty. - stwierdził rzeczowo - Nie pieprzyłem jej i prawdę mówiąc nie mam zamiaru. 

~*~

Znacie może jakieś fajne opowiadanie na wattpadzie o wilkołakach? Najlepiej coś zakończonego i coś co nie kończy się po kilku rozdziałach. Nie mogę odnaleźć niczego fajnego. 




Miłość na sprzedażOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz