Rozdział siedemnasty

7.3K 376 19
                                    

Przesuwając palcami po miękkiej pościeli, zastanawiałam się, czy na pewno odpowiednio postąpiłam. Samotne leżenie w łóżku było okropne, szczególnie podczas własnej nocy poślubnej. Mimo wszystko nie mogłam zaprzeczyć, że to nie była tylko moja wina, iż leżałam teraz sama, rozdrażniona i... niezaspokojona. Nie spodziewałam się, że Leo będzie postępował w taki sposób. Miałam nadzieję, że dopnę swego, a okazało się, że pozostało mi tylko rozczarowanie i nieprzyjemne napięcie. Zabiję kiedyś tego człowieka!

Z westchnieniem zwlokłam się z miękkiej pościeli, opadając gołymi stopami na zimne panele. Korzystając z łazienki, dostrzegłam jak bardzo nieprzespana noc odbiła się na moim wyglądzie. Gorzej już chyba nie mogło być. Pozornie delikatny makijaż rozmazał się na moich policzkach, czyniąc ze mnie pandę. Włosy poskręcane, uformowane w istne tornado okalały moją głowę czyniąc ze mnie jeża. Brakował mi tylko jabłka, bym mogła pozować w kalendarzu dla zwierząt.

Po prysznicu wyruszyłam na poszukiwanie napoju bogów, którym od zawsze była dla mnie kawa. Musiałam logicznie myśleć, by porozmawiać z Leonardo. Najprawdopodobniej musiałabym go najpierw ubłagać, by wrócił do naszego nowego lokum, ale nie zamierzałam się tak poniżać. Mógł mi nie robić jakichkolwiek nadziei, i to w dniu naszego ślubu. Niby to miała być tylko umowa, ale chyba od początku mogliśmy uświadomić sobie, że będzie ona znaczyła dla nas o wiele więcej. Przynajmniej dla jednego z nas. Tym razem trafiło na mnie, i choć nie chciałam się do tego przyznawać, miałam nadzieję, że on także poczuje do mnie coś więcej.

Po trzech godzinach, miałam już serdecznie dość czekania na tego księcia w czarnej zbroi. Chciałam z nim porozmawiać i dojść do jakiegokolwiek kompromisu, ale on akurat musiał strzelić focha. Typowa baba podczas okresu. Skoro już teraz się tak zachowywał, bałam się, co może odpieprzać, gdy stanie mu się krzywda, zachoruje na zapalenie gardła lub po prostu będzie zmęczony. To będzie istna tortura.

Z westchnieniem zaczęłam wpatrywać się w swój telefon, zastanawiając się, czy ekran zabłyśnie z powodu nowej wiadomości. Nic takiego się jednak nie stało. Chwyciłam sprzęt ze złością. Leonardo porozmawia ze mną, czy mu się to podoba, czy też nie. Skoro woli mnie najpierw wkurwić, to jego sprawa. Jego problem. Nie mój biznes.

Wybrałam jego numer, obiecując sobie, że jeśli odrzuci moje połączenie w najbliższym czasie będzie martwy pływał po dnie morza. 

- Tak, skarbie? - zachrypnięty głos Leo wydobywał się z głośniczka.

Poczułam, jak mój organizm powoli się rozluźnia. Nadal miałam jednak złe przeczucia.Dlaczego był dla mnie taki miły? to co najmniej podejrzane. 

- Gdzie jesteś? - spytałam. Naprawdę starałam się panować nad tym, by mój głos brzmiał jak najbardziej normalnie.

- Jestem w hotelu - odparł - Dlaczego dzwonisz?

- Chciała...

- Poczekaj chwilkę - powiedział szybko. Usłyszałam szmery, a później głosy, kobiece głosy, śmiech i zadowolone chichoty jakichś panienek.

~ Ej, oddaj ten telefon - usłyszałam głos swojego męża - NO JUŻ!!!!

~ Tylko zobaczę z kim tak romansujesz - ktoś zachichotał bardzo blisko telefonu - Przecież możemy się podzielić!

~ Daria!

~ Hej, chcesz się z nami zabawić? - usłyszałam szamotaninę - Poczekaj, Leo! Jeśli tak to przyjedź do nas, do hotelu.

Wypuściłam powietrze, które ze świstem opuściło moje płuca. CO TUTAJ SIĘ ODPIERDALA! Jeśli on... Jeśli mnie zdradził, to przyrzekam, że straci nie tylko życie, ale najpierw ujebię mu nogi przy samej dupie. I kurwa obiecuję, zrobię tak, by go kurwa naprawdę zabolało.

Rozłączyłam się, jednocześnie pisząc do niego SMSa. Zastrzegłam go, że jeśli nie pojawi się w domu w ciągu piętnastu minut, to straci o wiele więcej niż małżeństwo. Wkurwiona zerwałam się z krzesła, wrzucając z hukiem kubek do zlewu. Przedmiot roztrzaskał się, rozlewając kawę po części ściany i blatu. Cóż... teraz kawa już nie będzie mi potrzebna. Mój mąż wystarczająco podnosi mi ciśnienie.

Miłość na sprzedażOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz